tag:blogger.com,1999:blog-50172569372805551602024-03-19T15:00:52.792-07:00Czego nie widaćMonika Waraxahttp://www.blogger.com/profile/12948804283465003072noreply@blogger.comBlogger46125tag:blogger.com,1999:blog-5017256937280555160.post-6605932735180644792021-11-23T05:32:00.002-08:002021-11-23T05:41:55.987-08:00 A więc jak to jest być karlicą?<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhziS1o_CsTBKZVVBAbHzxyQt6QKudURP_NVBCeI-MOSrY7TFErTrGOZFvxblcdGe_Ls723TgodrUV-QNMibPmuSV19I4xslbrrY88MEluL5Ga80bxM4syXfuYwbaMO8Yezjo0uQ-5lCwxb/s2048/niki.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1718" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhziS1o_CsTBKZVVBAbHzxyQt6QKudURP_NVBCeI-MOSrY7TFErTrGOZFvxblcdGe_Ls723TgodrUV-QNMibPmuSV19I4xslbrrY88MEluL5Ga80bxM4syXfuYwbaMO8Yezjo0uQ-5lCwxb/w536-h640/niki.jpg" width="536" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br /></td></tr></tbody></table><p>Dziś z portretu patrzy na mnie Sontag. Kiedy ją malowałam, spodziewałam się, że zobaczę heroskę walczącą intelektem, ale ukazał się duch, który opowiedział mi historię o niezrealizowanej tęsknocie za otchłanią istniejącą poza słowami.</p><p style="margin-bottom: 0in;">Solnit w „Mroku Virginii” przywołuje „Widok cudzego cierpienia” Sontag i esej Woolf „Ulicami Londynu: przygoda”. Oba teksty zazębiają się o wojnę i o to, czy można, jej zapobiegać propagując obrazy cierpienia. Sontag krytykuje Woolf za jej utopizm w myśleniu o sposobach zapobiegania kolejnym wojnom zdjęciami ich ofiar. Rzeczywiście z perspektywy czasu pomysł wydaje się, być naiwny.</p><p style="margin-bottom: 0in;">Można więc powiedzieć, że Woolf nie sprawdziła się w dziale „zdjęcia ku przestrodze: propaganda antywojenna”, ale czy sprawdził się tu moralizatorski ton Sontag, w którym jednocześnie „wzywa do wkroczenia w mrok, przyjęcia tego, co nieznane, wzywa do tego, żeby nie pozwalać, by zniewalający nas potok obrazów przekonał nas, że rozumiemy” i przepuszcza przez swoje oczy kolejne obrazy cierpienia, oceniając moralnie wątpliwe powody, dla których powstawały. Może nawet widziała zezwierzęcenie pionierów fotografii, którzy udoskonalali choreografię ciał na polu walki, żeby lepiej prezentowały się na zdjęciu.</p><p style="margin-bottom: 0in;">Solnit przywołuje pojęcie „zdolności negatywnej”, które John Keats opisuje jako moment, w którym „człowiek zdolny jest istnieć wśród niepewności, tajemnic, wątpliwości bez nerwowego sięgania po fakty i racje”. Sontag nie wytrzymuje tej niepewności i ulega kolejnym przypadkom, przykładom, szuka sprawiedliwości, kłóci się, ocenia, pozostaje w stanie wewnętrznego konfliktu, ale szuka rozwiązania na zewnątrz. Jest na polu walki razem żołnierzami tymi, którzy wykonują wyroki i reporterami, Przywołując konkretne przypadki, obrazy, tonie w faktach i oddala się od znalezienia odpowiedzi na pytania, które ją nurtują i jak sama przyznaje „zdjęcia budzą współczucie, ale też je wytłumiają”.</p><p style="margin-bottom: 0in;">Woolf natomiast pływała w „zdolności negatywnej” jak ryba w wodzie i praktykowała to, do czego tylko nawoływała Sontag. Jako wpatrzona w księżyc wilczyca, mogła przeczuwać, że sedno leży poza oceną moralną postaw wobec obrazów cierpienia zarówno tego wywołanego wojną, jak i przeżyciami wewnętrznymi. Skutek działania obrazu cierpienia wykracza poza jurysdykcję oceny moralnej. Może on wywoływać obojętność, podniecenie – tym aspektem żywo zajmował się Georges Bataille. Może też głęboko poruszać, przypominając o tym, że to empatia dla cierpienia definiuje człowieczeństwo. Ani autor zdjęcia, ani ten, który je opisuje, nie ma wpływu na reakcje odbiorców. Tego nie da się kontrolować. Woolf dzięki „zdolności negatywnej” zanurza się w świecie nieznaczącym w ujęciu historycznych zdarzeń, porzuca epickie obrazy cierpienia, które tak wciągają Sontag, opisując udrękę rolnicy tasiemki w przestrzeni ramy okiennej i jej śmierć w eseju „Śmierć ćmy”.</p><p style="margin-bottom: 0in;">A w „Ulicami Londynu: przygoda” dzięki zanurzaniu się w niezobowiązującą codzienność i wydarzenia bez znaczenia, udaje się jej przekroczyć paradygmat rzeczywistości i tym samym wyjść poza ramy świata męskiej narracji, używając zaklęć z przestrzeni „zdolności negatywnej”. Takim zaklęciem jest pytanie o to, jak czuje się widziana przez nią karlica przymierzająca buty w londyńskim sklepie obuwniczym. Dwie towarzyszące jej kobiety, wyglądały przy niej jak olbrzymki, więc jak ona mogła się przy nich czuć? To pytanie wprowadza relatywizm i przenosi nas do innego pasma rzeczywistości, który był ważny dla Woolf i jest ważny dla mnie, choć dla ówczesnego paradygmatu rzeczywistości był bez znaczenia.</p><p style="margin-bottom: 0in;">Poezja Nicka Cavea jest emanacją zdolności negatywnej. Nabrała ona jeszcze większej mocy po śmierci jego 15-letniego syna, który w 2015 roku spadł z klifu pod wpływem LSD. Rok później Cave nagrał płytę „Skeleton Tree”. Utwór „Jesus Alone” jest piękną i głęboką ilustracją „zdolności negatywnej” oraz przeżywania osobistego cierpienia. Cave zamienia się w uzdrowicielkę, która prowadzi mnie do podziemi przeżywania. Roztapiam się z nim w tej czerni i zanurzam w jej regeneracyjnej sile. Nie trzeba się tego bać.</p><p lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0in;">„Samotny Jezus” (Jesus Alone) Nick Cave, z płyty "Skeleton Tree", tł. MW</p><p lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0in;">Spadłeś z nieba<br />Wylądowałeś awaryjnie na polu blisko rzeki Adur<br />Kwiaty wyrastają z ziemi<br />Baranki wyrywają się z łon swoich matek w dziurze pod mostem<br />Ona wraca do zdrowia, tworzy sobie maski z peruk i gliny<br />Płakałeś pod cieknącymi drzewami a nawiedzona piosenka zagnieździła się w gardle syreny</p><p lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0in;">Tym głosem wołam cię</p><p lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0in;">Jesteś idącym młodym mężczyzną wysmarowanym nie twoją krwią<br />Jesteś kobietą w żółtej sukience, okoloną wdziękiem kolibrów<br />Jesteś młodą dziewczyną pełną zakazanej energii, która migocze w mroku<br />Jesteś ćpunem leżącym na plecach w pokoju hotelowym w Tijuanie</p><p lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0in;">Tym głosem wołam cię</p><p lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0in;">Jesteś afrykańskim lekarzem, wyrzynającym ludziom kanaliki łzowe<br />Wierzysz w Boga, ale teraz nie znajdziesz odpuszczenia<br />Jesteś starym mężczyzną, siedzącym przy ogniu<br />Słyszysz jak mgła, zwija się z morza<br />Jesteś odległym wspomnieniem w umyśle swojego stwórcy, nie widzisz?</p><p lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0in;">Tym głosem wołam cię</p><p lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0in;">Posiedźmy razem, aż nadejdzie ten moment</p><p lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0in;">Tym głosem wołam cię</p><p lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0in;"><br /></p><p style="margin-bottom: 0in;"><span style="text-align: center;">Foto otwierające: Monika Waraxa, </span><i style="text-align: center;">Nikuś (Nick Cave)</i><span style="text-align: center;">, olej na płótnie, 10.2021</span></p><p style="margin-bottom: 0in;"><br /></p>Monika Waraxahttp://www.blogger.com/profile/12948804283465003072noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5017256937280555160.post-80156357353245170902021-06-29T22:32:00.003-07:002021-07-06T22:57:07.388-07:00Malować!<div style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhqLKzKbh-bfZyoFX0TWzEJ05Hj5m4ndmvk3UIAZUgDSpepR5WjfYAzmodubRW7BBWWWx00YERIZrbjZyxuh_HzrChoKkZpZU4WDLJRuNiKU6n2fyKBt6HDiJB66dixDs8oj6_8XNlbwKWi/s2048/mama.png"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1665" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhqLKzKbh-bfZyoFX0TWzEJ05Hj5m4ndmvk3UIAZUgDSpepR5WjfYAzmodubRW7BBWWWx00YERIZrbjZyxuh_HzrChoKkZpZU4WDLJRuNiKU6n2fyKBt6HDiJB66dixDs8oj6_8XNlbwKWi/w520-h640/mama.png" width="520" /></a></div><p>Telefon się aktualizuje. Wcześniej nie chciał na Wifi, a teraz jakoś tak. Nie rozumiem tego, ale zauważam połączenia między wydarzeniami. Jedna rzecz wpływa na inne i to w różnych aspektach życia. Portret mamy stoi na stole. Patrzy na mnie. Malowałam ją w 2018 roku, skończyłam w sierpniu. Ma na sobie pomarańczową bluzkę i granatowy płaszcz. Na wcześniejszym obrazie, na którym trzyma mnie na rękach, kolor pojawia się tylko jako delikatna, różowa poświata, a tu jest wyraźniejszy. Odzyskiwanie koloru, trwało kilka lat, a może całe życie? Był to bardzo żmudny proces. Jarosław Modzelewski, którego zaprosiłam wtedy do pracowni, opieprzył mnie i zapytał: co ja tu robię i gdzie jest kolor. Co on plecie, pomyślałam. Trochę żałowałam, że go zaprosiłam, głównie dlatego, że jakoś mocno mnie nie chwalił. Ale jednak jako mój były profesor, a teraz starszy kolega po fachu, może miał rację, może coś było na rzeczy.</p><p style="margin-bottom: 0in;">Odzyskiwanie koloru. Pamiętam, jak malowałam ten portret i jak walczyłam ze sobą, żeby dodać jakiś mocniejszy akcent, kontrast. Bo wszystko było błękitne i nie chciało być inne. Choć mama jako zodiakalny Wodnik lubiła powietrze, czułam, że brakuje jej koloru. Jest też trochę tak, że to malowana osoba "wybiera" kolor, ale często ograniczenie palety, tak jak w moim przypadku wynikało z lęku, żeby się w nim zanurzyć. Może dlatego, że kolor ma bezpośrednie przełożenie na emocje i tak jak one jest ogniem, który trudno okiełznać, a z malowaniem jest tak, że ono robi się samo i nie zawsze wiadomo, dlaczego ten kolor, a nie inny. A portrety to już w ogóle to wymuszają, a właściwie nie one, tylko obecność portretowanego człowieka. </p><p style="margin-bottom: 0in;">Moja matka zmarła, kiedy miałam 19 lat. Byłam w klasie maturalnej. Siostry były jeszcze młodsze: 17 i 15. To, co wtedy przeżyliśmy jako rodzina było trudne, niezrozumiałe i bardzo bolesne, ale jeszcze trudniejsza była myśl o tym, że już nigdy nie pogadam z mamą i nie opowiem jej o tym, co przeżywam, ani o tym, co robię. Mama miała swój świat, żyła w pewnym oddaleniu od wszystkiego. Była trochę smutna, ale zawsze bardzo przenikliwa, uczciwa do bólu. Miała w sobie głęboką mądrość. Dziś czuję, że znała mnie jak nikt inny na świecie, jako matka wiedziała i przeczuwała rzeczy, których inni nie zauważali. Czytała „Nie z tej Ziemi”, co mnie jako dziecko totalnie fascynowało. Ewidentnie brała pod uwagę to, że istnieje świat, którego nie widać. Kiedy napisałam swoje pierwsze opowiadanie: „Przygoda wiosenna” i przyszłam, żeby przeczytać jej fragment, stała akurat przy kuchni. Moje słowa ją zatrzymały. Zawiesiła w powietrzu łyżkę, którą miała pomieszać zupę i zapytała: ty to napisałaś? Miałam osiem lat, pamiętam, że pisanie w zeszycie w jedną linię sprawiało mi jeszcze trudność. Jej reakcja uświadomiła mi, że właśnie stało się coś ważnego, ale co? Z dzieciństwa mam niewiele wspomnień, ale to zdarzenie pamiętam bardzo dokładnie, bo mama choć zwykle nieobecna i zatopiona w swoim świecie, wtedy dla mnie "wróciła". Moich obrazów nigdy nie zobaczyła. Jej portrety, które zaczęłam malować kilka lat temu, pozwoliły mi na odnowienie naszej relacji. Nie wiadomo jak to się dzieje, ale dzięki nim, spotkałam się z nią tak, jak nigdy wcześniej. Co jest potwierdzeniem, że malowanie jest jakimś zabiegiem magicznym, który ożywia światy niedostępne dla umysłu. Teraz, również dzięki temu, że maluję mam z nią kontakt i może ona uczestniczyć w tym, co robię, mimo że w tym wymiarze nie ma jej już ponad ćwierć wieku.</p><p style="margin-bottom: 0in;">Przeczuwałam, że malowanie jest ważne zwłaszcza wtedy, kiedy nie malowałam. Dziś wiem, że te najistotniejsze rzeczy, które robimy, działają na różnych polach, łącząc życie w całość. Wcale nie jest tak, że artysta musi cierpieć i przeżywać samotność. Wręcz przeciwnie, dzięki sztuce może odzyskać siebie. Taka trochę terapia połączona z dramą, szamanizmem, wywoływaniem duchów. Obraz to coś więcej, co istnieje ponad „podoba się” i „nie podoba się” oraz „a ile to kosztuje”. A już na pewno wykracza poza spekulację intelektualną, która prowadzi go donikąd. </p><p style="margin-bottom: 0in;">To dzięki mamie, która żyje we mnie i dzięki wszystkim kobietom, które były tu przede mną. To przez nas płynie siła stwórcza. Amen.</p>Monika Waraxahttp://www.blogger.com/profile/12948804283465003072noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5017256937280555160.post-27942386859377127912021-02-17T22:44:00.002-08:002021-02-17T23:01:51.756-08:00 Hilma af Klint i jej malarstwo uduchowione<div style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjkPycOQHlbZuZT5cRRRQE9lho3V2Nkb2cp2szh2okJggQtKgJEgKeCuNGBZSJBzAhljtuZ0DU2EFFjCeyvqGNazQSNvAx9CricFcCFcoPgmGmts9VzmqVxDc6Jn2cKFwYe3I3G_ThATdiP/s1280/large-screenshot1.jpg"><img border="0" data-original-height="714" data-original-width="1280" height="356" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjkPycOQHlbZuZT5cRRRQE9lho3V2Nkb2cp2szh2okJggQtKgJEgKeCuNGBZSJBzAhljtuZ0DU2EFFjCeyvqGNazQSNvAx9CricFcCFcoPgmGmts9VzmqVxDc6Jn2cKFwYe3I3G_ThATdiP/w640-h356/large-screenshot1.jpg" width="640" /></a></div><p style="margin-bottom: 0in;">Wystawa jej prac, która odbyła się w Muzeum Guggenheima na przełomie 2018 i 2019 roku, odsłoniła wiele zbieżności z pracami Kandinskiego, Mondriana, Malewicza, które powstały kilkadziesiąt lat po Klint, co zasiliło wyobraźnię tropicieli oryginalności w sztuce. Jednak, coś co bardziej zasługuje na uwagę to unikalna technika malarska oraz wiążąca się z tym, dosyć wyjątkowa postawa artystyczna.</p><p style="margin-bottom: 0in;">Niektórzy, po tym odkryciu zalecali nawet przepisanie historii sztuki na nowo, ponieważ zestawienie jej złotego kwadratu z 1916 roku z podobną pracą Josefa Albersa z 1971 roku, czy bazgrołów, które powstawały w trakcie sesji automatycznego pisania z 1896 roku z rysunkami Cy Twombliego z 1967, odsłania więcej niż zbieżności formy. Można by zapytać: kto od kogo ściągał i kto w związku z tym jest prekursorem abstrakcji.</p><p style="margin-bottom: 0in;">Klint jednak nie stawała w szranki o pierwszeństwo dokonań, które od czasów renesansu i przeistoczenia rzemieślników w artystów, stało się jednym z ważniejszych, poza artystycznych kryteriów tworzenia sztuki. Nie przypisywała sobie całej zasługi, uwzględniając w procesie twórczym tajemniczą, niewidzialną siłę, która działała przez nią. Wydaje się, że to nie abstrakcyjna forma prac miała szokować ówczesnych odbiorców sztuki, ale jej wyjątkowa postawa artystyczna, która uznawała innych „niewidzialnych” współtwórców.</p><p style="margin-bottom: 0in;">W świecie sztuki z czasów Klint zdominowanym przez mężczyzn, etos artysty „unikatu”, powtarza archetyp odkrywcy i tego który podbija nowe ziemie. W pozytywnym aspekcie jest to pionier, a w negatywnym najeźdźca, który podporządkowuje sobie rzeczywistość i nie bierze jeńców.</p><p style="margin-bottom: 0in;">Jako kobieta, ale też jako artystka doświadczająca unikalnego procesu twórczego, w którym ona sama była dosłownie i w przenośni tylko medium, przez które przechodzą większe i potężniejsze siły aktywujące kreatywność, realnie będąc pionierką, nie wpisywała się w ten etos zdobywcy.</p><p style="margin-bottom: 0in;">Rzeczywiście odkryła <i>terra incognita</i>, niedostępną dla umysłu, która jak się okazuje w niesamowity, wręcz magiczny sposób zasila malarstwo. Niestety w ówczesnym świecie sztuki pozornie niewinna deklaracja, jak ta Klint: ja tego nie robię, to się samo robi, staje się prowokacyjnym stwierdzeniem, podważające <i>status quo</i> artysty, który stawia siebie w centrum procesu twórczego.</p><p style="margin-bottom: 0in;">Urodziła się w Sztokholmie w 1862 roku, w dosyć zamożnej rodzinie, co umożliwiło jej studiowanie sztokholmskiej Akademii Sztuk Pięknych. W 1889 roku przyłączyła się do Stowarzyszenia Teozoficznego, a w 1896 roku stworzyła „Piątkę” – grupę artystek. W tamtym czasie Szwedzi byli bardzo religijnym narodem, dlatego nie było to niczym dziwnym to, że artystki spotykały się przez ponad dwadzieścia lat na seansach spirytystycznych w pokoju wyposażonym w ołtarz, klęczniki i krucyfiks oraz kanapę, na której w czasie seansów kładło się medium.</p><p style="margin-bottom: 0in;">Ówczesne zainteresowanie spirytyzm było dosyć powszechnym zjawiskiem i to nie tylko w Szwecji. Impulsem do tego typu praktyk była nauka i odkrycie magnesu, elektryczności, promieni X, telegrafii, kiedy zaczęto badać te siły, wzrosło zainteresowanie tym, co niewidzialne. Co również pociągnęło za sobą pytania o psychiką człowieka i to, co nieświadome i ukryte.</p><p style="margin-bottom: 0in;">W trakcie tych spotkań, odbywały się sesje automatycznego pisania, podejmowano również próby kontaktów z innymi wymiarami i duchami. Zwykle pojawiało się co najmniej pięciu przewodników (energii), którym uczestniczki seansów nadały imiona: Amaliel, Ananda, Clemens, Esther, Georg and Gregor. Amaliel zlecił namalowanie prac. Zadania podjęła się Klint, rozpoczynając w 1906 roku pracę nad cyklem abstrakcyjnych obrazów zatytułowanych „Primordial Chaos” (Pierwotny chaos), wyprzedzając tym samym dokonania abstrakcjonistów o kilkadziesiąt lat. Powstało 26 małych płócien, które wyobrażają początek świata i narodziny dualizmu – głównej siły zawiadującej życiem na Ziemi.</p><p style="margin-bottom: 0in;">Między 1906 a 1908 rokiem pracowała też nad cyklem 11 wielkoformatowych prac o wymiarach 328 x 240 cm. Biorąc pod uwagę wzrost Klint – niespełna 150 cm i to, że obrazy powstały w ciągu 40 dni oraz to, że malowane były <i>alla prima</i>, czyli "na czysto" i bez żadnych poprawek, można wysnuć wniosek, że Klint w czasie pracy pozbawiona była wahań i wątpliwości, które normalnie towarzyszą twórcy. Wszystko wskazuje na to, że jej „duchowi przewodnicy” byli skutecznymi asystentami. Klint malowała obrazy według spływających przekazów dotyczących kompozycji, form, kolorów i symboli, które miała malować. Można więc powiedzieć, że obrazy były „dyktowane” przez te niewidzialne siły.<br /><br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEilnbYpKfBDzGE_D0kxyuJN6OF_QSSwZXYT0qvR7b_N5-FzbwUnDY7JGg7mQ9cNqKGUGpwqeatBsb_omjd4Oyv4a03hx6Q1k3c6LnDwRr4_wvj69Ol4n9tpv5Ktrz_RbamVEBf7GH8135Sz/s2048/primordial+.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1488" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEilnbYpKfBDzGE_D0kxyuJN6OF_QSSwZXYT0qvR7b_N5-FzbwUnDY7JGg7mQ9cNqKGUGpwqeatBsb_omjd4Oyv4a03hx6Q1k3c6LnDwRr4_wvj69Ol4n9tpv5Ktrz_RbamVEBf7GH8135Sz/w464-h640/primordial+.jpg" width="464" /></a></div><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhMdAi3g1TuzeTzLUsCSJbbBhJmMZYcsvq_GfIw5zH5RrejKqvO3Tnf0FUl0HjHc9STIzf4C9OVxya3QaeAgY9YnV_fW5EB2T0E4uaXiUDhwMKf0Y0Ebha_krrGPwnLtK7Tc_RWUhTkkHOe/s816/12hilma2-articleLarge.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="816" data-original-width="600" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhMdAi3g1TuzeTzLUsCSJbbBhJmMZYcsvq_GfIw5zH5RrejKqvO3Tnf0FUl0HjHc9STIzf4C9OVxya3QaeAgY9YnV_fW5EB2T0E4uaXiUDhwMKf0Y0Ebha_krrGPwnLtK7Tc_RWUhTkkHOe/w470-h640/12hilma2-articleLarge.jpg" width="470" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><p style="margin-bottom: 0in; text-align: start;"></p><div style="text-align: center;"><i>“The Primordial Chaos”, 1906-7</i></div><div style="text-align: center;"><i>“The Ten Largest, No. 4, Youth” (1907), <span style="text-align: center;">dzięki uprzejmości Funadacji im. Hilmy af Klint</span></i></div><p></p></td></tr></tbody></table><p style="margin-bottom: 0in;">O malowaniu tych prac do „świątyni o spiralnej formie”, Klint pisała w swoich notatkach: „Obrazy były malowane bezpośrednio przeze mnie z wielką siłą, bez użycia wcześniejszych szkiców. Nie miałam pojęcia jak będą wyglądać i co powinny przedstawiać, a jednak pracowałam szybko, bez żadnych poprawek. Każdy obraz powstawał w sześć dni”. Co ciekawe słowa Klint dotyczące „świątyni o spiralnej formie” okazały się być prorocze biorąc pod uwagę rangę i wygląd Muzeum Guggenheim w Nowym Jorku.<br /><br /></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi5CF1wmt1hvZgANUd9o8PUNts0x1cWFOTaVlroW8MssUSqRoNOnoGtLHUAAJEwD-ZmG8NzhSj98al_k4uQZJrYKMUAAAhDV1G9KoOqoSwC4hLhoE4OFexdbuk-LoPwQW9GevjrnHCcpp94/s2048/12hilma4-superJumbo.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1287" data-original-width="2048" height="402" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi5CF1wmt1hvZgANUd9o8PUNts0x1cWFOTaVlroW8MssUSqRoNOnoGtLHUAAJEwD-ZmG8NzhSj98al_k4uQZJrYKMUAAAhDV1G9KoOqoSwC4hLhoE4OFexdbuk-LoPwQW9GevjrnHCcpp94/w640-h402/12hilma4-superJumbo.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><p style="margin-bottom: 0in; text-align: center;"><i>Widok wystawy, </i><i>Muzeum Guggenheima, </i><i>fot. George Etheredge dla The New York Times</i></p></td></tr></tbody></table><p style="margin-bottom: 0in;">Prace te według dzisiejszej nomenklatury są abstrakcjami, jednak oprócz uproszczonych, często geometrycznych form ich istotną częścią jest symbolika. Lilia wyobraża aspekt żeński, róża męski. Według przekazów, które dostała kobieta w aspekcie duchowym jest mężczyzną, a mężczyzny kobietą (jungowska anima i animus). Przypisane im były również kolory odpowiednio: czerwień i granat. W pracach reprezentujących dojrzewanie, formy przypominające kwiaty i spirale, symbolizują proces odkrywania seksualności.<br />Obrazy powstały w technice tempery jajowej na papierze, który potem naklejono na płótno. Klint nie pokazywała ich absolutnie nikomu, nawet koleżankom ze Stowarzyszenia.</p><p style="margin-bottom: 0in;">Już w dzieciństwie prezentowała zdolności mediumiczne i talent artystyczny. Do tego miała ścisły umysł i zainteresowania matematyczne oraz wytrawne poczucie humoru. Była charyzmatyczna, ale mocno stąpała po ziemi. Czuła, że połączenia z niewidzialnymi światami wykracza poza percepcję umysłu, co według jej intuicji, mogło być realnym zagrożeniem dla równowagi psychicznej. Dbała więc o to, żeby w czasie spotkań z „energiami” mieć wsparcie – każda z sesji odbywała się przy świadkach. Poza tym przygotowywała się do sesji medytując i poszcząc.</p><p style="margin-bottom: 0in;"><span lang="pl-PL">Świat może nie był gotowy na jej prace, ale wierzyła, że jest ktoś o szerokich horyzontach i otwartym umyśle, kto mógłby ją wesprzeć. W 1908 zaprosiła do swojej pracowni Rudolfa Steinera, który był akurat z wizytą Sztokholmie. Filozof i badacz duchowej rzeczywistości miał być jej mentorem, jednak obrazy nie znalazły jego uznania. Według słów prof. Gertrud Sandqvist zgorszyło go przede wszystkim to, że Klint ma bezpośredni kontakt z przewodnikami duchowymi, a przecież jest kobietą. W dodatku przedstawia aspekt żeński i męski jako równe sobie, co według doktryny antropozoficznej, ale chyba bardziej według samego Steinera było oczywistym nadużyciem. W efekcie tego odrzucenia, Klint przestała malować na cztery lata.</span></p><p style="margin-bottom: 0in;">Po tym okresie rozpoczęła serię 111 obrazów o wymiarach 150 x 150 cm, pt. „Łabędzi i gołąb”. Nadal pozostawała w kontakcie z przewodnikami duchowymi, ale tym razem na płótna przenosiła już swoje wizje. Punktem wyjścia dla tego cyklu był wizerunek łabędzia, które stopniowo przekształciły się w abstrakcyjne formy pojedynczych okręgów, zawierających się w centralnej kompozycji. 23 kwietnia 1915 roku namalowała ostatni obraz: białą postać ukrytą w formie jaja, prawdopodobnie był to jej autoportret, a w swoich zapiskach zanotowała: moja misja została wypełniona.<br /><br /></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiWsVCGt9o1aDtqFxjjkeX5bGtJDCtYODkd532ebTCvywwfVCDtGFa6_QXkqo21gSxaxhWjVu8573MnHf9aHn5IxlFQm8cWIReNnd8ormlL_xtUDOYYnnr6JGnjRKE0DxsS_10Qd9L5Fdbp/s600/506px-5_hilma_af_klint%252C_the_dove_no_14%252C_1915.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="600" data-original-width="506" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiWsVCGt9o1aDtqFxjjkeX5bGtJDCtYODkd532ebTCvywwfVCDtGFa6_QXkqo21gSxaxhWjVu8573MnHf9aHn5IxlFQm8cWIReNnd8ormlL_xtUDOYYnnr6JGnjRKE0DxsS_10Qd9L5Fdbp/w540-h640/506px-5_hilma_af_klint%252C_the_dove_no_14%252C_1915.jpg" width="540" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><p style="margin-bottom: 0in; text-align: center;"><i>"The Dove no 14", 1915, Wikimedia Commons</i></p></td></tr></tbody></table><p style="margin-bottom: 0in;">W 1920, po śmierci matki, którą się opiekowała, zdecydowała się na kolejne spotkanie ze Steinerem, a ten po raz drugi powiedział jej, że się pomyliła, tym razem dlatego, że użyła czerni, koloru „zakazanego” przez antropozofów. Dała się złamać i stworzyła serię akwareli malowanych zgodnie z wytycznymi Steinera. Mimo wszystko Towarzystwo Antropozoficzne odmówiło pokazania jej prac.</p><p style="margin-bottom: 0in;">Co prawda kilka jej prac zostało uwzględnionych w wystawie „Duchowość w sztuce”, która odbyła się w County Museum of Art Los Angeles, w 1986 roku, ale dopiero duża wystawa z 2013 roku w Moderna Museet, prezentowana również w Muzeum Picassa w Barcelonie, Hamburger Bahnhof w Berlinie oraz Galerii Serpentine w Londynie, której kuratorką była Iris Müller-Westermann, odkryła przed światem fenomen Klint.</p><p style="margin-bottom: 0in;">Klint żyła i tworzyła w izolacji od świata sztuki na jednej ze szwedzkich wysp. Wiodła samotne życie, sąsiedzi mieli ją za wariatkę i zastanawiali się, co robi ze wszystkimi kupowanymi w lokalnym sklepie jajkami, prawdopodobnie wyobrażając sobie, że używa ich do jakichś mrocznych rytuałów.<br /></p><p style="margin-bottom: 0in;">Halina Dyrschka, autorka filmu, który towarzyszył wystawie Klint w Guggenheim ("Beyond the Visible"), zauważa, że łatwiej zrobić z kobiety szaloną czarownicę, niż zmienić historię sztuki, która ją uwzględni. Nadal odbieramy kobiety, które są uduchowione jako wiedźmy, a takich mężczyzn nazywa się geniuszami.<br /></p><p style="margin-bottom: 0in; text-align: right;"><i>Monika Waraxa</i></p><p style="margin-bottom: 0in;"><br /></p><p style="margin-bottom: 0in;"><br /></p>Monika Waraxahttp://www.blogger.com/profile/12948804283465003072noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5017256937280555160.post-67681055332198646922020-10-21T04:43:00.001-07:002020-10-21T04:45:34.633-07:00 Monika Sosnowska w Zachęcie jeszcze tylko kilka dni<p>Warto przejść dezynfekcję rąk dla tej wystawy. Można by się nawet dać dla niej zdezynfekować w całości.</p><p style="margin-bottom: 0in;">Oglądanie prac Moniki Sosnowskiej w Zachęcie dostarczyło mi wielu wrażeń. W domu byłam późno, zrobiło się już ciemno, w dodatku zgłodniałam. Pokroiłam ćwiartkę kalarepy <br />i ułożyłam elegancko jej plasterki na małym talerzyku. Wielkością i grubością ułożyły się <br />w ciąg Fibonacciego, który przyroda tak pięknie ilustruje fraktalem zielonego kalafiora, kwiatu słonecznika czy szyszki. Natura zachwyca harmonią, a prace Sosnowskiej dekonstrukcją.</p><p style="margin-bottom: 0in;">Zachwycają skalą, ale też adekwatnością i zgodnością czasu i miejsca. To piękna choć jednak trochę mroczna wizja rzeczywistości, a skojarzenie rozkładem i entropią – co dla wielu jest perwersyjnie fascynujące – narzuca się właściwie od razu. Nie ma się co krzywić, ani rozpaczać. Żyjemy na krańcu czasu, a instalacje Moniki Sosnowskiej to bardzo trafna ilustracja tego drobnego wycinka czasu, który my nazywamy nowoczesnością.<br /><br /></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjsgECvJQXPB3c_hsBEyF-uzAeUdZYwhJ8xcA7Y3rfUlgsjZPIalBMo-1eiYvMVcoIciVvtICgDLmURehdgJkqPrZixBJzw_c83_HiXlzKfLSHfA8mrD8AG4owORqH3NkWtUwO0Jh2v5ze5/s2048/20201020_164924.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjsgECvJQXPB3c_hsBEyF-uzAeUdZYwhJ8xcA7Y3rfUlgsjZPIalBMo-1eiYvMVcoIciVvtICgDLmURehdgJkqPrZixBJzw_c83_HiXlzKfLSHfA8mrD8AG4owORqH3NkWtUwO0Jh2v5ze5/w640-h480/20201020_164924.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Monika Sosnowska, Schody, 2016, fot. MW</i></td></tr></tbody></table><p style="margin-bottom: 0in;">Chrupiąc kalarepę, myślałam o „czarnym domino” z Sali Matejkowskiej. Wyobrażałam sobie też ekipę spawaczy, która montowała tę instalację. Ale prawdopodobnie jeszcze większym wyzwaniem logistycznym był montaż czarnego „kołtuna”. Szybko zorientowałam się, że to bardzo wdzięczny obiekt do fotografowania. Właściwie można zatrzymać się przy nim na dłużej i chodzić wokół, fotografując wybrane fragmenty pracy. Biorąc pod uwagę jej skalę, możliwości kompozycyjne są właściwie nieograniczone. <br />Natomiast czerwona poręcz, którą artystka mogła ukręcić z klatki schodowej dziesięciopiętrowego bloku z warszawskiej Chomiczówki, przykuwa uwagę, zarówno kolorem jak i swoim duktem.<br /><br /></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjqSoKTUvz4eTxTSxpVmpF6_aic8K3FsFM5ujCtDj1FKJ445KJK9P6B0EjURREce8eFXydOuUHtcCi6Q6_Hn4Uh4GZ2oc0Ttw-mltvgEkOssR6oN9z5DYS43NO-QEF-HlHWGZdfdcAQboNU/s2048/20201020_165044.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjqSoKTUvz4eTxTSxpVmpF6_aic8K3FsFM5ujCtDj1FKJ445KJK9P6B0EjURREce8eFXydOuUHtcCi6Q6_Hn4Uh4GZ2oc0Ttw-mltvgEkOssR6oN9z5DYS43NO-QEF-HlHWGZdfdcAQboNU/w640-h480/20201020_165044.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Monika Sosnowska, Fasada, 2016, fot. MW<br /><br /></i></td></tr></tbody></table><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjtNk8X00BFbX2wRp7oBnFTBp94MEigep3qPvKvVJfUYkv3Wd4P7VbDid-89dIXhtwXxxZoqW7ZHmi7R6A08F2gMj_FNfciWwWnWgsu49k3eeG4rmgcS7YQlevVCQCptQeHerheuGetal_k/s2048/20201020_164816.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjtNk8X00BFbX2wRp7oBnFTBp94MEigep3qPvKvVJfUYkv3Wd4P7VbDid-89dIXhtwXxxZoqW7ZHmi7R6A08F2gMj_FNfciWwWnWgsu49k3eeG4rmgcS7YQlevVCQCptQeHerheuGetal_k/w640-h480/20201020_164816.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Monika Sosnowska, Targowisko, 2013, fot. MW</i></td></tr></tbody></table><p style="margin-bottom: 0in;">Sosnowska rzadko udziela wywiadów, można powiedzieć, że trochę chowa się za swoimi pracami, najlepiej chyba zamaskowała się instalacją „Przedpokój”. Błądząc po labiryncie jej ostrych kątów, zastanawiałam się, z jakiego koloru kartonu artystka zrobiła jej model i czy używał nożyka do nacinania krawędzi. A oglądając zieloną instalację, ucieszyłam się na widok pary zwiedzających – chłopaka i dziewczyny, bo dzięki nim skala pracy wybrzmiała <br />o wiele lepiej.</p><p style="margin-bottom: 0in;">Klamka zapadła<br />Jedną z najnowszych prac jest klamka z odciskiem dłoni. Trochę taki ślad po człowieku. Czy wyginiemy, czy jednak przetrwamy i wyciągniemy wnioski.</p><p style="margin-bottom: 0in;">Zrobiłam kilka kółek po wystawie, trochę z powodu niedosytu, ale też żeby obejrzeć prace pod różnym kątem, z różnych perspektyw. Wystawa potrwa jeszcze kilka dni, ale warto ją zobaczyć. Może w czwartek – wtedy wejście jest za darmo, a pracownica galerii, która proponuje dezynfekcję rąk przed wejściem na wystawę jest naprawdę sympatyczna, nie mówiąc o ochroniarzu-bileterze.</p><p style="margin-bottom: 0in;">Monika Sosonowska<br />24.07–25.10.2020<br />Zachęta – Narodowa Galeria Sztuki</p><p style="margin-bottom: 0in; text-align: right;"><i>Monika Waraxa</i></p><p style="margin-bottom: 0in; text-align: right;"><br /></p><p style="margin-bottom: 0in;"><br /></p>Monika Waraxahttp://www.blogger.com/profile/12948804283465003072noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5017256937280555160.post-21980916002400518052020-03-04T23:15:00.000-08:002020-03-04T23:15:58.854-08:00Koji Kamoji – zaklinacz piątego żywiołu<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<style type="text/css">
<!--
@page { margin: 0.79in }
P { margin-bottom: 0.08in }
-->
</style>
<br />
<h4 style="margin-bottom: 0in; text-align: left;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Rupert Sheldrake, angielski biolog
stworzył pojęcie „pola morfogenetycznego” – inteligentnej
pustki, która nas otacza. Jest zewnętrznym dyskiem
pamięci Natury, na którym zapisane są formy i kształty organizmów
żywych. Choć jest pustką, umożliwia przepływ informacji.<br />Przeciętny człowiek zwykle ignoruje pustkę, bo trudno przejmować się czymś, czego nie widać. Koji Kamoji studiuje ją od lat, poświęcając właściwie każdą pracę jej różnym odmianom.</span></h4>
<div style="margin-bottom: 0in;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0in;">
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhXH50x4dq8K9Sw5kdVSXDXqqWqhahrh_laLE-B5Vp_s8cNluINRlhfdfdWFvWIfB4neAb5RGBjUi7aSnH7q3_4tBk4xTlXC_W-F14HfrjA4KxC4JVGZGhj1jOWTpDgmJXpK8Vg4yES2vlx/s1600/Koji+Kamoji%252C+KOISHITACHI%252C+Fundacja+Galerii+Foksal%252C+2020.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1068" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhXH50x4dq8K9Sw5kdVSXDXqqWqhahrh_laLE-B5Vp_s8cNluINRlhfdfdWFvWIfB4neAb5RGBjUi7aSnH7q3_4tBk4xTlXC_W-F14HfrjA4KxC4JVGZGhj1jOWTpDgmJXpK8Vg4yES2vlx/s640/Koji+Kamoji%252C+KOISHITACHI%252C+Fundacja+Galerii+Foksal%252C+2020.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><style type="text/css">
<!--
@page { margin: 0.79in }
P { margin-bottom: 0.08in }
-->
</style>
<br />
<div style="margin-bottom: 0in;">
Koji Kamoji, KOISHITACHI, <span style="font-size: 12.8px;">widok wystawy, </span><span style="font-size: 12.8px;">fot. Fundacja
Galerii Foksal, 2020</span></div>
</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Pustka w Japonii przemawia językiem
żywiołów. Tu
czuć, że natura ma wielkie znaczenie przez swoją wszechobecność
i nieobliczalność. Szintoizm składa
jej hołd, nadając rangę boga: drzewu, strumieniowi czy górze.
Kamień ma w tej opowieści swój szczególny głos.<br />
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0in;">
W Fundacji Galerii Foksal trwa właśnie
wystawa <i>Kamyczki / Koishitachi</i> – Koji Kamoji, artysty japońskiego
pochodzenia, który od sześćdziesięciu lat żyje i pracuje w
Polsce.<br />
Po studiach na tokijskiej Akademii Sztuk Pięknych
Musashino przyjechał do Polski i został, bo jak głosi miejska
legenda, zakochał się w pięknej Polce. Skąd decyzja o przyjeździe? Rodzina artysty miała związki z
Polską – brat jego matki, Riotsu Umeda i stryj Kudo tłumaczyli
polską literaturę.<br />
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0in;">
Pustka czyli brak<br />
Na dyplom w warszawskiej ASP, w 1966
roku wykonał serię „dziurawych obrazów”. Jak sam przyznaje, wtedy
otwory wycinało mu się łatwiej. Patrząc na te w
najnowszych pracach, pokazywanych w Fundacji Galerii Foksal, widać,
że materia stawia mu większy opór.<br />
Puste pole, które Koji
Kamoji wywołał obrazami dyplomowymi, stopniowo powiększało się,
pochłaniając obraz, zrobiło miejsce na instalacje i działania w przestrzeni.<br /><br />
Brak jako śmierć</div>
<div style="margin-bottom: 0in;">
Praca z
czerwonymi pineskami, opowiada historię syna, który zamordował
matkę w jednym z tokijskich szpitali, przypomina film „Miłość”
Hanekego, przywołując temat poświęcenia z miłości.</div>
<div style="margin-bottom: 0in;">
O stracie mówi też czerwona linia,
która zaczyna się przed drzwiami wejściowymi galerii, pojawia się
i znika w przestrzeni wystawy. To powtórzenie działania z pracy
„Teren” z 1982 roku, którym artysta przywołał stratę po
tragicznej śmierci przyjaciela Saskiego. <br />
Czerwień w tradycji japońskiej łączy
się z życiem po śmierci. Na dawnych cmentarzach groby
notabli dekorowano rysunkami, wykonanymi czerwoną glinką, dla ochrony
zmarłego przed złymi duchami.</div>
<div style="margin-bottom: 0in;">
Siła minimalizmu prac Kojiego
Kamojiego jest głęboka i wykracza poza formę. Mocno porusza, bo zawiera
zatrzymanie i przeżycie różnych rodzajów pustki. I tak jak w
przypadku „czerwonych prac” reprezentuje śmierć – królową pustki.<br />
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0in;">
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj_CKPMjgfqf2qIgN8vlJHffO71aIYm9RxmYUvVpMXV4t0H2d63SJtU-BGj9HYvQgst4d0EDLQ2KWI28L_kuSPULjBFKGYTGlKQ23BWpk5mX4WtoKrb7zKqRF0GFpNvdujC1pTURP51EFME/s1600/Koji+Kamoji%252C+KOISHITACHI%252C+widok+wystawy+_+exhibition+view%252C+Fundacja+Galerii+Foksal%252C+2020+photo+16+copy.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1147" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj_CKPMjgfqf2qIgN8vlJHffO71aIYm9RxmYUvVpMXV4t0H2d63SJtU-BGj9HYvQgst4d0EDLQ2KWI28L_kuSPULjBFKGYTGlKQ23BWpk5mX4WtoKrb7zKqRF0GFpNvdujC1pTURP51EFME/s640/Koji+Kamoji%252C+KOISHITACHI%252C+widok+wystawy+_+exhibition+view%252C+Fundacja+Galerii+Foksal%252C+2020+photo+16+copy.jpg" width="458" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><style type="text/css">
<!--
@page { margin: 0.79in }
P { margin-bottom: 0.08in }
-->
</style>
<br />
<div style="margin-bottom: 0in;">
Koji Kamoji, KOISHITACHI, widok wystawy, fot. Fundacja
Galerii Foksal, 2020</div>
</td></tr>
</tbody></table>
</div>
<div style="margin-bottom: 0in;">
<br />Kaligrafia – negatyw
formy<br />
Koji Kamoji uczył się jej w szkole. To jest część
programu edukacji i ważny element nauki oraz poznawania języka jako znaku. Jego kaligraficzny kształt dopełnia pustka, czyli przestrzeń negatywowa – biel papieru wokół tuszu.</div>
<div style="margin-bottom: 0in;">
W Fundacji Galerii Foksal Koji Kamoji
pokazuje „ Koishitachi” – tytułową serię prac, które prezentowane są na podłodze, czyli tam,
gdzie zostały zrobione. Dla artysty układanie kamyków na kawałkach
sklejki, było jak kaligrafowanie.</div>
<div style="margin-bottom: 0in;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0in;">
<i>Kamienie są częścią przyrody, a
jednocześnie osadami naszej pamięci, świadkami wydarzeń -
skamienieliną uczuć. </i>(Koji Kamoji)</div>
<div style="margin-bottom: 0in;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0in;">
W tych pracach ilość białych kamyczków nie ma
znaczenie. Ich układ powstawał spontanicznie, jednak w wielkim
skupieniu. Kamyczki w pracach Kojiego Kamojiego są białe, jak te w
ogrodach zen. Tam symbolizują one wodę. Patrzenie
na „kamienne fale”, siedząc na drewnianych schodach świątyni
zen, jest dziwacznym przeżyciem. W pierwszym odruchu nie ma to większego sensu,
ale kiedy posiedzi się tam dłużej albo wróci się nad
„skalne morze” następnego dnia, kamienie zaczynają snuć swoją
opowieść, którą nie raz słyszał Koji Kamoji.<br />
<br />
Pustka wypalona ogniem to transformacja<br />
„Pożar katedry”, praca prezentowana w ramach wystawy, odwołuje się do pożaru katedry Notre Dame w Paryżu, 15 kwietniu 2019 roku. Świat ezoteryczny komentował to zdarzenie jako symboliczny początek nowej ery i moment wydobycia z cienia patriarchatu energii żeńskiej. Trudno powiedzieć, czy Koji Kamoji myślał o tym, układając kamyczki, reprezentujące nawy katedry. W każdym razie nic o tym nie wspominał.</div>
<div style="margin-bottom: 0in;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmtDFK4zinDNwsxlPJDFX-L57pLboM6iiRM8bV6X3h4NjvtwzG6aVfKodDcLnlJseDKd5kg_psdCUnxaasAPwfk3Eqi1Rt5Xgr4mf-0nXg_gYo73fEzXovkl6sIuUP-4zjM0kp7lfZvKTx/s1600/IMG_20160718_161832.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="1600" height="360" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmtDFK4zinDNwsxlPJDFX-L57pLboM6iiRM8bV6X3h4NjvtwzG6aVfKodDcLnlJseDKd5kg_psdCUnxaasAPwfk3Eqi1Rt5Xgr4mf-0nXg_gYo73fEzXovkl6sIuUP-4zjM0kp7lfZvKTx/s640/IMG_20160718_161832.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Nanzenji, fot. MW, 2017</i></td></tr>
</tbody></table>
<div style="margin-bottom: 0in;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0in;">
Koji Kamoji „Kamyczki / Koishitachi”,</div>
<div style="margin-bottom: 0in;">
Fundacja
Galerii Foksal.<br />
Wystawa potrwa do 14 marca.<br />Więcej informacji: <a href="https://fgf.com.pl/">https://fgf.com.pl/</a>, <a href="https://www.facebook.com/FundacjaGaleriiFoksal/">https://www.facebook.com/FundacjaGaleriiFoksal/</a><br />
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0in; text-align: right;">
<i>Monika Waraxa, </i><i>3.3.2020</i></div>
<br /></div>
Monika Waraxahttp://www.blogger.com/profile/12948804283465003072noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5017256937280555160.post-15661639302218621472020-02-01T06:52:00.001-08:002020-02-01T06:52:42.594-08:00Miriam Cahn w Muzeum Sztuki Nowoczesnej <div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<style type="text/css">
<!--
@page { margin: 0.79in }
P { margin-bottom: 0.08in }
-->
</style>
<br />
<div style="margin-bottom: 0in; text-align: left;">
</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjj4Iv3tCspyjAadxQ-Bq6Xy-lltAyfK0G2uQAJlcL6hYljuS-DZ8ee-x8vKJ5KsrpJJyJjhnkONtG0751xc1NYM8iL8v61VXyLU5dz6p9-UxRkqc8t1nxU6sdbFzy-FresrSZHZFnrUE0P/s1600/unnamed.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="342" data-original-width="512" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjj4Iv3tCspyjAadxQ-Bq6Xy-lltAyfK0G2uQAJlcL6hYljuS-DZ8ee-x8vKJ5KsrpJJyJjhnkONtG0751xc1NYM8iL8v61VXyLU5dz6p9-UxRkqc8t1nxU6sdbFzy-FresrSZHZFnrUE0P/s640/unnamed.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">
<style type="text/css">
<!--
@page { margin: 0.79in }
P { margin-bottom: 0.08in }
-->
</style>
<div style="margin-bottom: 0in;">
kunsthaus-kirschbluethe.de/documenta-14-miriam-cahn/</div>
</td></tr>
</tbody></table>
<h4>
<span style="font-family: georgia, "times new roman", serif; font-size: large;">Siedem lat temu, 81-letnia Cecilia
Giménez zauważyła, że twarz Chrystusa z fresku znajdującego się
w Sanktuarium de la Misericordia jest zbyt posępna i wprowadza
patrzącego w zły nastrój. A że fresk się łuszczył i wymagał
odnowienia, pomyślała, że upiecze dwie pieczenie na jednym ogniu:
uzupełni brakujące fragmenty malowidła i doda coś od siebie, a
wszystko za aprobatą proboszcza.</span></h4>
<div style="margin-bottom: 0in;">
Po przemalowaniu
fresku Elíasa Garcíi Martíneza, twarz Chrystusa mocno się
zmieniła. Stała się właściwie nie do poznania, zyskując
przydomek “małpiego Chrystusa”. Do fresku Giménez waliły tłumy. A uśmiech nie znikał z twarzy oglądających.
Powstały setki memów poświęconych nowym standardom konserwacji i
restauracji dzieł sztuki. Giménez była sławna, ale jak sama
przyznaje, po jakimś czasie ta popularność zaczęła ją
przerastać. Co ciekawe 20000 osób wstawiło się za „odnowionym
Chrystusem” i podpisało petycję, żeby go zachować.</div>
<div style="margin-bottom: 0in;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi0cV0RBD5VUi4BAJUvKbyhZ3JvnhoX-GqXW_729s_raZUaON-h7oGn5yRKAqfkAK9gDmF1u4oNk2Nops46_yBZ62_qSFkQUi-lQZndr5EnweYpKm5-c8tugtXfNhrGSgd4q3t_i6e5n9WQ/s1600/restoration-cereal.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="403" data-original-width="500" height="514" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi0cV0RBD5VUi4BAJUvKbyhZ3JvnhoX-GqXW_729s_raZUaON-h7oGn5yRKAqfkAK9gDmF1u4oNk2Nops46_yBZ62_qSFkQUi-lQZndr5EnweYpKm5-c8tugtXfNhrGSgd4q3t_i6e5n9WQ/s640/restoration-cereal.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption"><span style="font-size: 12.8px;">Monkey Christ, źr. boredpanda.com</span></td></tr>
</tbody></table>
<div style="margin-bottom: 0in;">
W świątecznej aurze, w towarzystwie
przyjaciółki, która akurat przyjechała z Londynu, poszłyśmy
obejrzeć wystawę Miriam Cahn w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie. Obie lubimy malarstwo i obie też
jesteśmy malarkami. Wizyta w galerii była ekscytująca, tym
bardziej, że ostatnie takie zwiedzanie robiłyśmy w 2012 roku, w
ramach wystawy Luciana Freuda, w National Portrait Gallery w
Londynie. <br />
<br />
Miriam Cahn. 70-letnia malarka i rysowniczka
szwajcarskiego pochodzenia, córka kolekcjonera sztuki – zaangażowana feministka. Kobieta w sztuce to zjawisko wyjątkowe,
ze względu na rzadkość, ale też na przełomowe możliwości i
jakości, które wnosi do malarstwa.</div>
<div style="margin-bottom: 0in;">
Jeśli miałabym powiedzieć, gdzie brakowało kobiet
najbardziej, to właśnie tu. Malarstwo to przestrzeń, w której
jakość powstaje w dużej mierze z tego, co niewidzialne i zmysłowe,
w intuicji kobiet tkwi potencjał do eksplorowania tych obszarów. I nie jest to odwet na męskim, jak wydaje się niektórym, tylko kolejny etap rozwoju, który wprowadza na scenę nowe jakości, wcześniej pomijane lub nawet trywializowane.<br /><br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhhTnULQaibmo0XAoSMud5m3Hv7fbcelOY8edbxg3ZQMFBXspaTWmBZ-pF4LQ87lB9CaSZD6IOBAwZ96hSmpC0XkwG4hKEP0UDShYSFIPcrzq7GBrbehwbzbn0QKCMm7Vf62pD0xPpNve7N/s1600/Miriam_Cahn%252C_Ma%25C5%2582a_rodzina.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1176" data-original-width="1600" height="470" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhhTnULQaibmo0XAoSMud5m3Hv7fbcelOY8edbxg3ZQMFBXspaTWmBZ-pF4LQ87lB9CaSZD6IOBAwZ96hSmpC0XkwG4hKEP0UDShYSFIPcrzq7GBrbehwbzbn0QKCMm7Vf62pD0xPpNve7N/s640/Miriam_Cahn%252C_Ma%25C5%2582a_rodzina.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">
<style type="text/css">
<!--
@page { margin: 0.79in }
P { margin-bottom: 0.08in }
-->
</style>
<div style="margin-bottom: 0in;">
Miriam Cahn, "Small family", 2012, wikipedia.org</div>
</td></tr>
</tbody></table>
</div>
<div style="margin-bottom: 0in;">
Sztuka i malarstwo przez ostatnie dekady były bardziej racjonalne i może dlatego wielu uwierzyło w to, że to
jest jej główny przymiot i siła. Trzeba się cieszyć, kiedy może
być ono narzędziem wpływu społecznego, ale jeśli jest tylko tym,
przestaje być sztuką, a staje się publicystyką. <br />
Żeby
malarstwo przemawiało jako sztuka, musi zanurzać się jednocześnie
w tym, co widać, w tym co nas obchodzi, ale też w tym, czego nie
widać, co nie do końca rozumiemy. Można więc powiedzieć, że
malarstwo porusza się w dwóch obszarach: rozpoznanym przez umysł i
tym, który wykracza daleko poza niego, tak jak obrazy Miriam Cahn.<br />
<br />
Przekroczenie<br />
To
tam zaczyna się uniwersalne działanie malarstwa. Uczucia,
przeczucia, wglądy, wizje. Miriam Cahn jest są specjalistką w
wykraczaniu poza działanie czysto racjonalne, umysłowe. Idzie w
miejsca, których nie da się dotknąć umysłem. To jest
wyprawa w nieznane, w czasie której artystka dociera do krańców
scenografii i zagląda pod kotarkę.<br />
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0in;">
Bardzo podobał się nam aranż wystawy. Małe prace zyskiwały z
daleka, a duże z bliska. Rysunki mocowane bezpośrednio do ściany
chyba takerem, przypomniały nam o czasach studenckich wystaw semestralnych na
ASP. Wtedy dziewczyny były w większości, ale
uznawanie dostawały w mniejszości.<br />
<br />
Malowanie czy kolorowanie?<br />Kolory obrazów Miriam Cahn świecą wieloletnim przeżyciem, doświadczeniem pełni: radości i rozpaczy, miłości do życia i fantazjowaniu o śmierci. Błękity mają przestrzeń, a róże odsłaniają delikatność. Kobieta i zimny obserwator w jednym. Wszystko widzi i czuje, ale ma do tego dystans. Obśmiewa, ale nie bagatelizuje. Taki trochę cyrk i żonglerka emocjami.<br />Używanie koloru z intencją
poddawania się większej sile niż rozum, daje możliwość
zaistnienia obrazu i wykracza poza siatkówkowe działanie
kolorowanki. Kiedy używa się koloru analitycznie i programowo,
realizując plan, będzie się tylko kolorować płótno, a to za
mało, żeby nazwać je obrazem.<br />
Jeśli obraz jest namalowany przeprowadza od tego co widać do tego, czego nie widać. W tej niewidzialnej dla oka, ale rozpoznawalnej dla ducha przestrzeni, tworzy się miejsce, w którym może on doświadczać i przeżywać <i>catharsis</i>. Przez obrazy Miriam Cahn można tam iść i poprzeżywać sobie. Każdy znajdzie tam coś dla siebie i odkryje to, co dla niego jest ważne.<br />
Prace i sposób ich malowania zdradzają
dystans Miriam Cahn do siebie i do tego, co robi na płótnie, ale też
jej poczucie humoru. Dorosłość, w której zawierają się traumy:
odrzucenie, strata, dominacja siły, bagatelizowanie, pomijanie.
Ciężar i bagaż doświadczeń, ale też lekkość i swawola
jaką ma w sobie mała dziewczynka, która patrzy niewinnie na świat.<br />
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgb8DYYc4CEbdU9ZECaMHHDOLr7Lf8DnkUQhttbeieumD4MuWCQ5ellbKTr8GpBV9-1a8_A6MNYu5v4YP5-cJxPQpRO2rMw4N8eNLpqydqnhv3efxUBKTlyuY0Rrq32QzZJ3p6xWh7d2JjE/s1600/56eae085cfa4e.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="569" data-original-width="700" height="520" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgb8DYYc4CEbdU9ZECaMHHDOLr7Lf8DnkUQhttbeieumD4MuWCQ5ellbKTr8GpBV9-1a8_A6MNYu5v4YP5-cJxPQpRO2rMw4N8eNLpqydqnhv3efxUBKTlyuY0Rrq32QzZJ3p6xWh7d2JjE/s640/56eae085cfa4e.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">
<style type="text/css">
<!--
@page { margin: 0.79in }
P { margin-bottom: 0.08in }
-->
</style>
<div style="margin-bottom: 0in;">
Miriam Cahn, "b.t. 10.05.2012", 2012, artmuseum.pl</div>
</td></tr>
</tbody></table>
<div style="margin-bottom: 0in;">
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjoX4HLJwilUZFqVU-gUgbplBi0_mG5r3wMHCKTbzsVytESBTkNhQ0X4LmRpV7AkiIAv3fNOlvZpyB8UsuUrhz4n2GS1jv0V28ZZFxd7czmUj4I6KV98FLpd7R2FAs_GwOH0luIOeXAAn0D/s1600/CAH_P_2550.001.O.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="910" data-original-width="1600" height="364" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjoX4HLJwilUZFqVU-gUgbplBi0_mG5r3wMHCKTbzsVytESBTkNhQ0X4LmRpV7AkiIAv3fNOlvZpyB8UsuUrhz4n2GS1jv0V28ZZFxd7czmUj4I6KV98FLpd7R2FAs_GwOH0luIOeXAAn0D/s640/CAH_P_2550.001.O.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">
<style type="text/css">
<!--
@page { margin: 0.79in }
P { margin-bottom: 0.08in }
-->
</style>
<div style="margin-bottom: 0in;">
Miriam Cahn, "unklar", 2008 + 30./31.01.
2018, galeriewolff.com</div>
</td></tr>
</tbody></table>
</div>
<div style="margin-bottom: 0in;">
Siła malarstwa Miriam Cahn wyrywa z codzienności i przenosi w te
głębiny doświadczenia, które prowadzą uświadamiają różne rzeczy na różnych poziomach. A i jeszcze: Miriam Cahn jest odważna, bo
prowadząc nas do tej siły, która jest duchem malarstwa, najpierw
sama musi się jej poddać.<br />
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0in;">
Kiedyś porzucono figurację, na rzecz abstrakcji bardziej lub mniej ekspresyjnej, żeby
uciec poza siatkówkowe wrażenia, poza umysł, do głębszych
rewirów. I to jest paradoks, bo to figuracja w tym właśnie pomaga.
Człowiek patrząc na drugiego człowieka, również tego
namalowanego, widzi w nim swoje odbicie i może jakoś z nim
współodczuwać, zahaczyć emocją o emocje, z błękitną plamą już tak dobrze to nie wychodzi.
</div>
<div style="margin-bottom: 0in;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhRwp41HboplY-XzOzMkyFnfDWjeVrxPjImk0M6zCuMigtQOX1NFG0EHxntisxsHowEBHVSJ4ZfJmHuZABZDflVKQkhyphenhyphenCwrwr6FTySwON8aHSiLJm62XwKsoAV6qsptKQjEvzZlwHua5Jh7/s1600/02-Miriam-Cahn-.-Schlafen-.-1997-1200x1043.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1043" data-original-width="1200" height="556" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhRwp41HboplY-XzOzMkyFnfDWjeVrxPjImk0M6zCuMigtQOX1NFG0EHxntisxsHowEBHVSJ4ZfJmHuZABZDflVKQkhyphenhyphenCwrwr6FTySwON8aHSiLJm62XwKsoAV6qsptKQjEvzZlwHua5Jh7/s640/02-Miriam-Cahn-.-Schlafen-.-1997-1200x1043.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">
<style type="text/css">
<!--
@page { margin: 0.79in }
P { margin-bottom: 0.08in }
-->
</style>
<div style="margin-bottom: 0in;">
Miriam Cahn, “Schlafen”<i>,
</i>1997, afasiaarchzine.com</div>
</td></tr>
</tbody></table>
<div style="margin-bottom: 0in;">
Choć do malarstwa podchodzę
śmiertelnie poważnie, prace Miriam Cahn mnie rozbawiły, koleżankę
zresztą też. Współczesna sztuka rzadko bawi, raczej moralizuje i
to na smutno. Czasem śmiech prowadzi do powagi: przemoc, ból,
upokorzenie, ale też psikus, żart. Wszystko naraz, wtedy malarstwo
jest jak życie i zawiera w sobie pełnię.<br />
Wystawa potrwa do
1 marca, warto ją obejrzeć, bo to prawdziwy rarytas. Smacznego!</div>
<div style="margin-bottom: 0in;">
<br />
Więcej info:<br />
<a href="https://artmuseum.pl/pl/wystawy/wystawa-miriam-cahn">https://artmuseum.pl/pl/wystawy/wystawa-miriam-cahn</a></div>
<div style="margin-bottom: 0in;">
<a href="https://www.artsy.net/artist/miriam-cahn">https://www.artsy.net/artist/miriam-cahn</a></div>
<div style="margin-bottom: 0in;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0in; text-align: right;">
<i>Monika Waraxa, 1.2.2020</i></div>
<br />
<br />
<style type="text/css">
<!--
@page { margin: 0.79in }
P { margin-bottom: 0.08in }
-->
</style></div>
Monika Waraxahttp://www.blogger.com/profile/12948804283465003072noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5017256937280555160.post-32589145983991459842019-10-22T11:01:00.000-07:002019-10-22T11:01:04.714-07:00Poduszki, na których nie da się wyspać <div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<h4 style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;">A tym bardziej na nich siadać, czyli Robert Jaworski na Hożej 51. Sztuka, architektura, kolor i obiekt w jednym</span>.</h4>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjpFUr-ivZyaoKHyl1jqiyjIEQjH2fwRVDF9qtAbiKB-pAAYTR7xqVIy2aNxL_KPekBppSemwT-GppnTdTj-tocNOh4Xdh2lb7X7beOCSTdzf3bNMq4aM6epnTDS8B7JuizK4F7uf7mfQ3e/s1600/20191016_192408.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjpFUr-ivZyaoKHyl1jqiyjIEQjH2fwRVDF9qtAbiKB-pAAYTR7xqVIy2aNxL_KPekBppSemwT-GppnTdTj-tocNOh4Xdh2lb7X7beOCSTdzf3bNMq4aM6epnTDS8B7JuizK4F7uf7mfQ3e/s640/20191016_192408.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
Pewien znajomy Belg słusznie zauważył, że czerwona praca Roberta Jaworskiego – moja ulubiona – po pierwsze wisi tak, że to niepokoi, bo w każdej chwili może spaść, po drugie przypomina rzeźbę Claesa Oldenburga, z tymże stopioną kwasem. Nie wiem, czy jest to komplement, ale na pewno taka żywa reakcja na dzieło sztuki to już coś.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjfgD4mh9gAmbvyIADMdLsMzpiXOc1Lr4qak-A1SUTp1kx8dr7WHooYzbfXAcPLacxiJSQPwIFX2XfBQmGCNvM5DLthtO3l0ZXyEfci11A965FSC6ZIzg0wxrm7Xer5H3fvJXmrRVOnjMAQ/s1600/20191016_192102.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjfgD4mh9gAmbvyIADMdLsMzpiXOc1Lr4qak-A1SUTp1kx8dr7WHooYzbfXAcPLacxiJSQPwIFX2XfBQmGCNvM5DLthtO3l0ZXyEfci11A965FSC6ZIzg0wxrm7Xer5H3fvJXmrRVOnjMAQ/s640/20191016_192102.jpg" width="480" /></a></div>
<br />
Ciekawe jest to, że Claes Oldenburg „wklejał” swoje rzeźby w architekturę. A połączenie sztuki z budynkami, łączy się z Robertem Jaworskim, który jest architektem i w jakimś stopniu nawiązuje do popartu, ale to już jest opowieść na inną okazję.<br />
<br />
Kolory są tu dobre<br />
Pościelowe róże, groszkowe oranże i błękity t-shirtu małego chłopca zawodzą (auuu) nasyceniem, a ich forma prowadzi jak na postronku do pytania: co właściwie decyduje o tym, że akurat ta „wygniotka” Roberta Jaworskiego może być, a inna nie. I co decyduje, że zamienia się w obiekt sztuki.<br />
Pierwsze co przychodzi na myśl w obliczu prac Roberta Jaworskiego, to zmaganie z materią i formowanie, czyli wysiłek jaki artysta wkłada, żeby okiełznać i podporządkować sobie pewien wycinek rzeczywistości.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi7r-HQfutMbnh0oa8nE3iuzn7d4nzNmImIrtfHos93wKceslTO6Y8l1ZeW_4NwF3G6Hbe6XPKs8W3kBHY6t71TeeswOq5CaDfawocs8_KrlZivXGxBL8Q0n6wYSuLjBDUiNl-AvV9e6lzN/s1600/20191016_192525.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi7r-HQfutMbnh0oa8nE3iuzn7d4nzNmImIrtfHos93wKceslTO6Y8l1ZeW_4NwF3G6Hbe6XPKs8W3kBHY6t71TeeswOq5CaDfawocs8_KrlZivXGxBL8Q0n6wYSuLjBDUiNl-AvV9e6lzN/s640/20191016_192525.jpg" width="480" /></a></div>
<br />
Wynik tego siłowania się jest różny. W procesie czasem porażkę widać od razu, a niekiedy przychodzi ona po długim zmaganiu i bywa, że jest tylko pozorna, a to co miało wylądować w śmieciach, jest całkiem dobre i można do tego przymocować zawieszkę, drucik i powiesić, żeby inni mogli na to popatrzeć w galerii. Ta względność powoduje, że robienie sztuki jest bardzo ryzykowne, a prawdopodobieństwo kontuzji jest równie wysokie, co w paralotniarstwie. Natomiast w ramach wystawy prezentowane są te udane eksperymenty.<br />
<br />
Częściej to materia nas poucza<br />
Jedna z moich koleżanek, na swój dyplom robiła strukturalne portrety. Sprejowała na płótno piankę do uszczelniania okien. Po tym jak pianka się rozprężyła i zastygła, nakładała na nią farbę. Był to śmiały eksperyment, zważywszy, że większość podejść, prowadziła do gorzkiego rozczarowania i niezadowalających efektów. Malowała całkiem dobre obrazy, więc czemu cisnęła piankę na płótno? Dlaczego brnęła w ślepy zaułek rozwiązań formalnych. Niby bez sensu, ale nie do końca.<br />
<br />
Właśnie to zmaganie z materią, jest kluczowe do tego, żeby cokolwiek stworzyć. W latach 60-tych była taka szkoła w malarstwie, w której polscy malarze, tj. Rajmund Ziemski kaligrafowali swoje obrazy na wzór mistrzów japońskich. Ich polski wigor i wykop miał się nijak do japońskiego spokoju jak z żelaza. Morał z tego taki, że Polak nigdy nie będzie Japończykiem, ale najwidoczniej musieliśmy to najpierw sprawdzić.<br />
<br />
Prace Roberta Jaworskiego to szukanie równowagi pomiędzy dominacją i uleganiem materii. Właśnie dlatego są seksi.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhiGnSgBXwS3sRJmOh2doY-SqjKeUnrH3Fy05oKrHL8xeIZGkR3xMnp-dU6zMu0ScrjB7NvJjDM8XjgMbqFDmG61oV6so0N7F4e7UO25qI6EhQX7RL2yOC-JW6qP9brxVdJ5KjberA8PfHM/s1600/20191016_192217.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhiGnSgBXwS3sRJmOh2doY-SqjKeUnrH3Fy05oKrHL8xeIZGkR3xMnp-dU6zMu0ScrjB7NvJjDM8XjgMbqFDmG61oV6so0N7F4e7UO25qI6EhQX7RL2yOC-JW6qP9brxVdJ5KjberA8PfHM/s640/20191016_192217.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
Robert Jaworski<br />
<i>Fantastyczne oranże i fiolety</i><br />
16-31.10.2019<br />
Xandu Galeria i Dom Aukcyjny<br />
Hoża 51, Warszawa<br />
<br />
Fot. MW<br />
<div style="text-align: right;">
Monika Waraxa</div>
</div>
Monika Waraxahttp://www.blogger.com/profile/12948804283465003072noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5017256937280555160.post-17023439646299423902018-11-29T11:01:00.001-08:002018-11-29T11:01:36.740-08:00Inteligentna pustka<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<style type="text/css">
<!--
@page { margin: 0.79in }
P { margin-bottom: 0.08in }
-->
</style>
<br />
<div style="margin-bottom: 0in;">
<span lang="pl-PL"><i>Uznaję świadomość
za podstawową jakość, natomiast materię za wtórną względem
niej. Wszystko, co jest, postuluje istnienie świadomości. </i></span>
</div>
<div style="margin-bottom: 0in; text-align: right;">
<span lang="pl-PL">Max Planck, <i>The
Observer,</i> 1935</span></div>
<div style="text-align: right;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
W historii fal
mieszających naukę ze sztuką było kilka. Odkrycia w dziedzinie
matematyki <br />
i pogłoski o istnieniu czwartego wymiaru na przełomie
XIX i XX wieku, zainspirowały artystów do nowych rozwiązań
formalnych, między innymi kubizmu. W gronie fascynatów matematyką
znalazł się również Marcel Duchamp. Realizował finezyjny program
artystyczny, ale chwilami trudny do zrozumienia. Natomiast pokładał
on całkiem spore nadzieje w nauce jako portalu do nowych wymiarów.</div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi6OUFQLHMyRQntsUZaCQSZohd0bvi2-ii5V-ZwGLJGe8G1M7KfrdGrP56HGoZD2SV-ZjeeD0_8kqWWp-xvC_jenCaHSUky4FA14Ts3OEHfZSs2xo1VJSkVmw4JAYv7mYx6fh8sdouKgfyu/s1600/dali-duchamp.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="300" data-original-width="718" height="266" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi6OUFQLHMyRQntsUZaCQSZohd0bvi2-ii5V-ZwGLJGe8G1M7KfrdGrP56HGoZD2SV-ZjeeD0_8kqWWp-xvC_jenCaHSUky4FA14Ts3OEHfZSs2xo1VJSkVmw4JAYv7mYx6fh8sdouKgfyu/s640/dali-duchamp.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><style type="text/css">
<!--
@page { margin: 0.79in }
P { margin-bottom: 0.08in }
-->
</style>
<br />
<div style="margin-bottom: 0in;">
Dali, Duchamp, źr. internet</div>
</td></tr>
</tbody></table>
<div style="margin-bottom: 0in;">
Całkiem niedawno, wraz z popularyzacją
fizyki kwantowej pojawiły się nowe wątki <br />
w temacie tego, co to
jest rzeczywistość i jak ją rozumieć. Swego rodzaju wprowadzeniem
do tematu był film Matrix (1999), który zadział na masową
wyobraźnię. Dziś w środowisku ezoteryków hasłem 'wyrwać się z
Matrixa' określa się moment przebudzenia, czyli wyjście poza paradygmat rzeczywistości.</div>
Przygody Neo wpisują się w etos bohatera, pokazując przede wszystkim, że przekroczenie siebie objawia siłę sprawczą. I tak jak w przypadku Neo, wskazuje na nieograniczone możliwości człowieka wyzwolonego, który jeśli tylko chce, może zajrzeć za zasłonkę <br />
i odkryć to, co było dotąd zakryte.<br />
<br />
<div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjuQs0EFaQzhE5QDJ8ykAwg1oUEx-nqzmomyd7jfWbMiS68gE_KqHrtDRYtYsoizQMpn-LnDYCcalH5zMJqzXe0HGsd2aeRdW9F1Hhkwieym97sQadrpitV9bQ7lLMnqU73vlscXNvFvWoX/s1600/matrix.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="394" data-original-width="715" height="352" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjuQs0EFaQzhE5QDJ8ykAwg1oUEx-nqzmomyd7jfWbMiS68gE_KqHrtDRYtYsoizQMpn-LnDYCcalH5zMJqzXe0HGsd2aeRdW9F1Hhkwieym97sQadrpitV9bQ7lLMnqU73vlscXNvFvWoX/s640/matrix.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Kadr z filmu Matrix, źr. Internet</i></td></tr>
</tbody></table>
<div style="margin-bottom: 0in;">
Osiągnięcia i popularyzacja mechaniki kwantowej przyniosły nowe możliwości rozumienia świata. Kłopot z odnoszeniem się do niej polega na tym, że jak zaświadczają sami fizycy pewne treści nie zostały jeszcze dobrze zbadane, czyli obliczone, czyli nie do końca istnieją. A jeśli nie istnieją, to jak to możliwe, że zyskuje ona taką popularność, stając się obietnicą spotkania z transcendentem i wniknięciem w struktury, o których wcześniej się nawet nie śniło?</div>
<div style="margin-bottom: 0in;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0in;">
<style type="text/css">
<!--
@page { margin: 0.79in }
P { margin-bottom: 0.08in }
-->
</style>
</div>
<div style="margin-bottom: 0in;">
Na myśl o tej nowej i enigmatycznej
dziedzinie fizyki, dociera lecz nie od razu, że materia <br />
i
antymateria, łączą w sobie paradoks jednoczesnego bycia i
niebycia. Z jednej strony odsłania to nowe perspektywy poznawcze, a z drugiej
pozostaje enigmą. Fizyka kwantowa jest jednocześnie nieprzenikniona
i skomplikowana, a przy tym stosunkowo popularna, <br />
w pewnych kręgach
nawet modna. Jednym słowem łączy w sobie przeciwieństwa,
wykraczając poza jest–nie ma.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="-webkit-text-stroke-width: 0px; font-family: Times; letter-spacing: normal; margin-bottom: 0.5em; margin-left: auto; margin-right: auto; orphans: 2; padding: 6px; text-align: center; text-decoration-color: initial; text-decoration-style: initial; text-indent: 0px; text-transform: none; widows: 2; word-spacing: 0px;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><div style="margin: 0px;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiAiAecnjK5EJq6mUZidSr2O7SomObq8hyphenhyphenPkjHE8gNsKFesIwseB5TcmiBf1mReAH0ZcuFjvCeb-7swGYMPITLx94ah1tWtcxG2LS9MGm2blW74smlOaFPYcXSeIfso2ExW2vEOm_LxiyTC/s1600/S%25CC%2581w.+hildegarda.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="460" data-original-width="1077" height="272" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiAiAecnjK5EJq6mUZidSr2O7SomObq8hyphenhyphenPkjHE8gNsKFesIwseB5TcmiBf1mReAH0ZcuFjvCeb-7swGYMPITLx94ah1tWtcxG2LS9MGm2blW74smlOaFPYcXSeIfso2ExW2vEOm_LxiyTC/s640/S%25CC%2581w.+hildegarda.jpg" style="cursor: move;" width="640" /></a></div>
</td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="font-size: 12.8px; padding-top: 4px; text-align: center;"><div style="margin: 0px;">
<i>Hildegarda z Bingen, źr. internet</i></div>
</td></tr>
</tbody></table>
</div>
<div style="margin-bottom: 0in;">
<style type="text/css">
<!--
@page { margin: 0.79in }
P { margin-bottom: 0.08in }
-->
</style>
</div>
<div style="margin-bottom: 0in;">
Niewidzialne tropy<br />
Kubizm,
psychologia głębi Carla Junga, mitologia porównawcza Josepha Campbella, biologia przekonań Bruca Liptona, teoria pola morficznego Ruperta
Sheldrakea, intuicje, ale też dokonania Planca, które stały się
podwaliną mechaniki kwantowej i mniej oczywiste doświadczenia mistyków takich jak św. Franciszek,
św. Hildegarda, czy św. Faustyna. </div>
<div style="margin-bottom: 0in;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0in;">
<i>Młynek do
czekolady</i> Marcela Duchampa reprezentuje niestandardowe
wyobrażenie rzeczywistości, załamując zasady perspektywy
zbieżnej, wkracza w obszary eksplorowane najpierw przez
matematyków, a potem artystów. Linda Dalrymple Henderson w <i>Czwartym wymiarze i geometrii nieeuklidesowej</i> nazywa Duchampa <i>stróżem płomienia czwartego wymiaru</i>. </div>
<div style="margin-bottom: 0in;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0in;">
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjgEKeTewhsUgrSz_Z3EVi9WDstmv-7KIACDQ083fyDmzYNYp6eBjHiSaDBm2fHhaaC0P5z8xrdqvp7Qyc3xlnKrmbLW6ze5Q-OsFKk_q5qPNty-SKaYGZuG1SBk4fZD2aGU1ESUlOCiXAS/s1600/7349034_1_x.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="583" data-original-width="512" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjgEKeTewhsUgrSz_Z3EVi9WDstmv-7KIACDQ083fyDmzYNYp6eBjHiSaDBm2fHhaaC0P5z8xrdqvp7Qyc3xlnKrmbLW6ze5Q-OsFKk_q5qPNty-SKaYGZuG1SBk4fZD2aGU1ESUlOCiXAS/s640/7349034_1_x.jpg" width="561" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Marcel Duchamp, <i>Młynek do czekolady Nr 2</i>, 1914</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Carl Jung opisywał 'niewidzialne' aspekty
rzeczywistości jako popęd, czyli siłę psychiczną, która
pozostaje determinującym lecz nieuświadomionym aspektem nas samych.
Istniejących zarówno na poziomie indywidualnych sił zarządzających
psychiką, <br />
jak i w grupowych przekonaniach, kształtujących
nieświadomość zbiorową. Joseph Campbell wskazywał na siłę myślenia
magicznego, czyli intencyjnego tworzenia obiektów <br />
i łączących się
z nimi rytuałów, które istnieją poza czasem, wiążąc
określone wzorce i treści w zwartą strukturę przekonań i
wierzeń. Zarówno wyobrażenie Junga jak<br />
i Campbella zakreślają szerokie ramy niewidzialnego świata. Naukowcy natomiast, w tym Bruce Lipton, czy Rupert Sheldrake, badając cząstki oraz komórki, zauważyli, że
nawet najmniejsza struktura dryży. Ma swoją częstotliwość, czyli faluje w określonym rytmie. Mistyczki i mistycy w chwilach medytacji i uniesień
duchowych, odczuwali te niewidzialne rejestry jako wznoszące doświadczenie
absolutu, czyli łączności ze stwórcą.<br />
<br />
Rola intuicji<br />
Rzadko się o tym mówi, ale na przykład Planc, Kant, Leibnitz, czy Eisntein, oprócz myślenia analitycznego, posiłkowali się w swojej pracy wyobraźnią i wglądami intuicyjnymi, które umożliwiały nomen omen kwantowe skoki w ich rozważaniach (<i>Bóg i materia</i>, M. Heller).<br />
Można więc powiedzieć, że intuicja, czyli szersza perspektywa percepcji jest częścią mechaniki kwantowej. Ale choć tak istotna, nie poddaje się tak łatwo naukowym analizom. Podobnie jak świat kwarków i antykwarków.<br />
<br />
Kochaj bliźniego swego jak siebie samego<br />
Niewidzialny obszar jest więc całkiem duży i charakteryzuje się permanentnym drżeniem, czyli ruchem i zmianą. Dodatkowo fizycy zaobserwowali, że obserwowanie ma wpływ na to, co jest obserwowane. Bo strukturalnie wszystko jest ze
sobą połączone. Co wykazał Jung <br />
i Campbell, czy potwierdziły odkrycia epigenetyki, a wcześniej nauczał też o tym Chrystus.<br />
A skoro tak, to
nasuwa się pytanie w jaki sposób wzajemnie od siebie zależymy, jak
na siebie wpływamy i czy można to jakoś kontrolować?<br />
Według dr
Freda Alana Wolfa koncentracja uwagi, generuje określony
ładunek energetyczny, co ma wpływ nie tylko na przedmioty, ale i
sytuacje. Innymi słowy może mieszać swoją uwagą w liniach
czasowych, czyli w niewidzialnych duktach narracyjnych
rzeczywistości. Kiedyś plotły je Mojry lub przedwieczna
pajęczyca, a dziś teoretycznie może to robić każdy. Co ochoczo wykorzystują trenerzy, coache, psychologowie głosząc siłę koncentracji uwagi, myśli i pragnień. Możesz kształtować swoje życie, możesz przenosić góry, jeśli tylko chcesz.<br />
<div style="margin-bottom: 0in;">
<br />
Spekulacje
dotyczące intuicji i charakteru rzeczywistości wystąpiły z
brzegów religii, psychologii czy kultury, w momencie ich rozpoznania
przez naukę. Zresztą to nie przypadek, że w skrajnie
zracjonalizowanym świecie, w którym dominuje umysł, furtkę do
wyższych wymiarów otwiera nauka. </div>
<div style="margin-bottom: 0in;">
</div>
<div style="margin-bottom: 0in;">
Te niewidzialne zależności i połączenia, które przeczuwały filozofia, religia, psychologia<br />
i nauka dobrze zilustruje jeden ze skeczy mojego ulubionego serialu. Cząsteczki możliwości sobie drżą od naszych chęci i marzeń, co mimo wszystko ma optymistyczny wydźwięk. No <br />
a dodatkowa informacja jest taka, że człowiek nie kończy się na mięsie.</div>
<div style="margin-bottom: 0in;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/DI9n82HyCdU/0.jpg" frameborder="0" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/DI9n82HyCdU?feature=player_embedded" width="320"></iframe></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0in;">
<div style="text-align: right;">
<i>Monika Waraxa, 16.11.18</i></div>
</div>
</div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: left;"><tbody>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: left;"><br /></td></tr>
</tbody></table>
<br />
<br /></div>
<style type="text/css">
<!--
@page { margin: 0.79in }
P { margin-bottom: 0.08in }
-->
</style><style type="text/css">
<!--
@page { margin: 0.79in }
P { margin-bottom: 0.08in }
-->
</style></div>
Monika Waraxahttp://www.blogger.com/profile/12948804283465003072noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5017256937280555160.post-13544980301098824002018-11-26T23:03:00.001-08:002018-11-26T23:03:20.085-08:00El Greco w Siedlcach<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<style type="text/css">
<!--
@page { margin: 0.79in }
P { margin-bottom: 0.08in }
-->
</style>
<br />
<div style="margin-bottom: 0in;">
Moja pierwsza kaseta magnetofonowa to
kupiona w księgarni w Ostródzie,</div>
<div style="margin-bottom: 0in;">
<i>The Best Of</i> Whitney Huston. Spisywałam słowa <i>I Wanna Dance
with Somebody</i> tak jak słyszałam i śpiewałam razem Kasprzakiem. W
kółko to odtwarzałam. <i>How Will I know też</i>. Nie rozumiałam w ząb
o czym śpiewam, ale mocno to przeżywałam. Nie wiem dlaczego wybrałam tę kasetę. Może ze
względu na wygląd Whitney, a może puszczali ją w Trójce?<br />
Potem zachwycałam się nią w <i>The Bodyguard</i>. <i>I Will Always Love You</i> było tłem dla moich
pierwszych platonicznych miłości. Następnie moja fascynacja jej
anielskim głosem jakoś osłabła. Po prostu dałam jej karę za zażywanie kokainy i nie słuchałam jej piosenek. W 2007 roku
wydała płytę i zachrypniętym głosem opowiadała Ophra Winfrey o
swoich doświadczeniach. W zamian usłyszała, że jej głos to skarb
narodowy. Musi o niego dbać dla dobra wszystkich.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi_yEW_6yhQoRJYmRS2RePqZErLZm6na9hfWvoF2zOUMPBPIBZXn-P9Nw36dAC7tv-c9NbjxtmsL2zEdkJZCsGsg2HK2Dx4J2tr3ukcWP1iE5Yy3us4u1SNk-fwlFr2IXUed6BgyKhBtNh4/s1600/whitney-620x330.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="330" data-original-width="620" height="340" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi_yEW_6yhQoRJYmRS2RePqZErLZm6na9hfWvoF2zOUMPBPIBZXn-P9Nw36dAC7tv-c9NbjxtmsL2zEdkJZCsGsg2HK2Dx4J2tr3ukcWP1iE5Yy3us4u1SNk-fwlFr2IXUed6BgyKhBtNh4/s640/whitney-620x330.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Whitney Huston</i>, źr. intenret</td></tr>
</tbody></table>
El Greco malował różnych świętych w ekstazie. W oczy rzucają się ich falujące ciała <br />o
wydłużonych proporcjach. A ich dłonie i stopy wsadzone jakby na chybił trafił
w fałdy strojów. El Greco w Siedlcach, to brzmi równie
surrealistycznie, co Rembrandt w Olsztynku albo Hockney w Łomży.
Zderzenie rzeczywistości, które normalnie się nie spotykają.
Prado. Tam się jedzie i stoi w kolejce,
żeby go zobaczyć albo do Toledo, a nie do Siedlec. </div>
<div style="margin-bottom: 0in;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0in;">
Muzeum Diecezjalne ma tylko jeden obraz El Greca – za to bardzo dobry – przedstawiający ekstazę św. Franciszka.
Historia odnalezienia obrazu jest fascynująca. Izabela Galińska <br />i
Hanna Sygietyńska trafiły na obraz w latach sześćdziesiątych na
plebanii w Kosowie Lackim.</div>
<div style="margin-bottom: 0in;">
Specjaliści im nie dowierzali, pukali
się w głowę, a jednak po kilku latach komisja z udziałem m.in. profesora Białostockiego orzekła: tak, to El Greco. No to mamy
skarb! Każdy historyk sztuki marzy o takim odkryciu. Elgreczynkom się to
udało, choć sporo czasu zajęło im przekonywanie specjalistów, że
obraz wart jest zachodu i konserwacji.
</div>
<div style="margin-bottom: 0in;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0in;">
Jedziemy na El Greca<br />
Sobota, dzień przed uzyskaniem
niepodległości. Pociąg do Lublina. W przedziale dwie dziewczyny, też jadą na wystawę. Dosiada się do nas facet z dwiema córkami. Przemądrzały historyk sztuki, specjalizuje się w
baroku i co prawda zjeździł muzea Europy w szerz <br />i wzdłuż, a teraz chce go
pokazać córkom.</div>
<div style="margin-bottom: 0in;">
Wysiadamy z pociągu. Z podróżnych formuje się nieformalna wycieczka do muzeum. Jest ono małe, a zwiedzających dużo. Wystawa musiała kosztować sporo
zachodu i nie tylko. Na schodach ustawia się kolejka. Zestresowany
ochroniarz informuje czekających, że jak wyjdzie ta grupa, to wejdzie następnych dwadzieścia osób. Czekamy, gawędzimy.
Ludzi przybywa. Ustawiają się tak, że nie można przejść. To kurtki trzeba zdejmować? Tak plecaki też się zostawia. To wyjmij Władziu okulary z plecaka – zwróciła się do
męża pewna miłośniczka sztuki. Władzio wyjął. Wchodzimy. Odwieszamy
kurtki i plecaki na przepełniony wieszak. Ksiądz zaraz państwa
wpuści, dodaje ochroniarz. Na razie ustala coś z grupą starszych blondynek. Przed
wejściem, w wąskim korytarzu muzeum, przypominające wyglądem małą miejską bibliotekę, urządzony jest sklepik, w którym można
kupić album, reprodukcję lokalnego obrazu. Ksiądz wstukuje tajemny kod.
Wchodzimy. Dwie małe sale z siedmioma obrazami. Historyk sztuki z
pociągu na widok jednego <br />z obrazów tłumaczy córkom: No to jest pacykarstwo. W myślach dopowiadam: chciałabym zobaczyć jak Pan by taki sam napacykował.</div>
<div style="margin-bottom: 0in;">
Nie wolno robić zdjęć z fleszem.
Dmuchawa wwiewa do pomieszczenia chłodne powietrze. Oglądam niespiesznie mimo tłoku zwiedzających.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhQjurERHFrZNyhbbsNhjxFM37IppR91rTzph1GPuS21jxEvwZDEHstC-08ZEBhoTg3XT1KPD4CLh8GlA6P9CnOJX-boUzfpzIStcVufTPqEX-mKtCyTdH8NFvxt9PZe3nyd5oFwzR-xvoB/s1600/El_Greco_Ecstasy_of_Saint_Francis.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="710" data-original-width="498" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhQjurERHFrZNyhbbsNhjxFM37IppR91rTzph1GPuS21jxEvwZDEHstC-08ZEBhoTg3XT1KPD4CLh8GlA6P9CnOJX-boUzfpzIStcVufTPqEX-mKtCyTdH8NFvxt9PZe3nyd5oFwzR-xvoB/s640/El_Greco_Ecstasy_of_Saint_Francis.jpg" width="448" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><style type="text/css">
<!--
@page { margin: 0.79in }
P { margin-bottom: 0.08in }
-->
</style>
<br />
<div style="margin-bottom: 0in;">
<i>Ekstaza Św. Franciszka</i>, El Greco, Muzeum
Diecezjalne, Siedlce, 1578</div>
</td></tr>
</tbody></table>
Chusta św. Weroniki wciąga błękitami, zwłaszcza swoim wzorkiem. Patrzę na pociągnięcia pędzla i przenosi mnie do pracowni El Greca. Miał tam mało światła. Ale był mocno skoncentrowany na malowaniu. Tak, że zapomniał się napić, zjeść, nie mówiąc o sikaniu.
<br />Z pracowni wyrywa mnie do obrazu wrażenie, że głowa Chrystusa jest
trochę za ciężka, <br />a jego długie uszy zamieniają go w
Elfa.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhX8nX7Jp0rtlS-fgCWKWgsvASLKYNN5MrFbHpLfiygslKPvi9yKx1y3E5pmh7IRkC1eXDepKIUVjzycgtcpBXD_T8MqouMF2N-u1K_w0LnmVecaNl3-TD7i-RHL_aUxjXKDgxOUbSgmR7G/s1600/0b1a064655c95ff887a161c8369603dd.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="700" data-original-width="661" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhX8nX7Jp0rtlS-fgCWKWgsvASLKYNN5MrFbHpLfiygslKPvi9yKx1y3E5pmh7IRkC1eXDepKIUVjzycgtcpBXD_T8MqouMF2N-u1K_w0LnmVecaNl3-TD7i-RHL_aUxjXKDgxOUbSgmR7G/s640/0b1a064655c95ff887a161c8369603dd.jpg" width="604" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Św. Weronika</i>, El Greco, Muzeum Santa Cruz, 1580 </td></tr>
</tbody></table>
Patrzę na Św. Franciszka
kontemplującego śmierć z czaszką. Chałat ugier, złoto.
Malatura wygląda jak futerko misia. Za chwilę zajdzie słońce, ale malarz chce skończyć tę część
obrazu jeszcze dzisiaj. Więc się spieszy. Dokańcza chwilę po zmroku, przy blasku kilku świec
rozstawionych wokół sztalugi.</div>
<div style="margin-bottom: 0in;">
<br />
Uświadamiam sobie, że El Greco miał taką wyobraźnię, że mógł z łatwością
przenosić się na wzgórze, na którym św. Franciszek rozmawiał z Bogiem.</div>
<div style="margin-bottom: 0in;">
Kubiak,
w jednym z rozdziałów <i>Brewiarza</i>, kwituje gorączkowe poszukiwania przygód <br />i
doświadczeń dr Fausta stoickim 'dobrze, ale po co'? Jako dobry przykład podając postawę św. Franciszka, ćwiczącego się w obojętności
na uciechy świata materialnego. </div>
<br />
Whitney Huston niezbyt tu pasuje, bo przecież nie napiszę, że miała anielski głos, a po śmierci dołączyła do chóru pana, gdzie św. Franciszek siedząc na chmurce, rozkoszuje się jej śpiewem.<br />
A może ona nie pasowała do nas, podobnie jak El Greco do Siedlec. Czasem jest tak, że życie robi takie zestawienia, żebyśmy się zdziwili, a potem zastanowili.<br />
<br />
<i>Ars Sacra El Greca</i><br />4.10–30.11.2018<br />Muzeum Diecezjalne w Siedlcach<br />
<div style="text-align: right;">
<i>Monika Waraxa, 27.11.2018</i></div>
<div style="text-align: right;">
<br /></div>
</div>
Monika Waraxahttp://www.blogger.com/profile/12948804283465003072noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5017256937280555160.post-29107742918596764182018-11-02T04:02:00.000-07:002018-11-07T02:24:07.856-08:00W labiryncie ludzkich spraw...Kōji Kamoji<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<style type="text/css">
<!--
@page { margin: 0.79in }
P { margin-bottom: 0.08in }
-->
</style>
<br />
<div style="margin-bottom: 0in;">
<i>Co jest najważniejsze w sztuce… W takim ogólnym znaczeniu to chyba jednak najważniejsza jest prawda.</i><br />
<div style="margin-bottom: 0in; text-align: right;">
Kōji Kamoji</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0in;">
„<span lang="pl-PL">Modlitwa to twoja
medytacja” – czytam na banerze przy jednym z żoliborskich
kościołów. Dzisiaj ludzie odkrywają swoją prawdę na wszelkiej
maści terapiach, warsztatach <br />i spotkaniach inspirujących. Wielu z
nich dociera do tego, co istotne, a co nie. Za czym warto iść, a co
zostawić. Są też tacy, którzy kręcą się w kółko. </span><br />
<span lang="pl-PL"><br /></span></div>
<div style="margin-bottom: 0in;">
<span lang="pl-PL"></span></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="-webkit-text-stroke-width: 0px; font-family: Times; letter-spacing: normal; margin-bottom: 0.5em; margin-left: auto; margin-right: auto; orphans: 2; padding: 6px; text-align: center; text-decoration-color: initial; text-decoration-style: initial; text-indent: 0px; text-transform: none; widows: 2; word-spacing: 0px;"></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg1rHmHi3mwpKK6Hj7633x52_2AACglBuUMwzLiQHN9PwQDNmrPaar7jBGVmZ2DycSWOHi-WBQV4WQp9912nj-YQQlEm7fuuRAnJg_xLYy9JHPKexryP4tGkAOyU05kdalHs2BpL7-bYm1f/s1600/w-pracownii-2012.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="909" data-original-width="1600" height="362" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg1rHmHi3mwpKK6Hj7633x52_2AACglBuUMwzLiQHN9PwQDNmrPaar7jBGVmZ2DycSWOHi-WBQV4WQp9912nj-YQQlEm7fuuRAnJg_xLYy9JHPKexryP4tGkAOyU05kdalHs2BpL7-bYm1f/s640/w-pracownii-2012.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Koji Kamoji w pracowni, 2012, źr., magazynszum.pl</td></tr>
</tbody></table>
<i>Modlitwa i miasto</i> Kōjiego Kamojiego pokazywana jesienią zeszłego roku w Instytucie
Awangardy, byłym studiu Edwarda Krasińskiego to inny rodzaj
kontemplacji. Instalacja odtwarzała labirynt
z katedry w Chartres. Artysta w opisie projektu porównywał przecięty na pół labirynt do rozebranej kobiety. Patrząc na
zdjęcie zamieszczone na stronie Instytutu, ma się wrażenie, że jego druga połowa też tam jest, z tymże spływa poza balustradę tarasu. Przypomina to nadmorski basen w luksusowym kurorcie, w którym
brzeg wody oblewa jego krawędź. Woda to dobry przewodnik dla impulsów
elektrycznych, w tym dla uczuć i emocji. Łączy się z nimi żeńska, receptywna energia jin, w wielu tradycjach reprezentowana przez księżyc, noc i to, co ukryte. Aspekt ten odżywa dziś w kobietach, ale też coraz mocniej dochodzi do
głosu u mężczyzn. Według niektórych labirynt z Chartres, a zwłaszcza jego centrum jest hołdem
złożonym tej zarazem twórczej i niszczycielskiej sile.<br />
<div style="margin-bottom: 0in;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjJunUe5WIogGN3qZHyId9-uBUs1ONEXi2lr3GuzXceIB07bHKd2e3Ed5cakWMI7DmNJSu3RufGasPXlP44fExZbvOKat_k2UmXxSI9xvEwMynlTHHmOSEL_IYu2-jBhDqEJBPUZQ3B9kfd/s1600/koji_kamoji_instytut_awangardy_.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="640" data-original-width="960" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjJunUe5WIogGN3qZHyId9-uBUs1ONEXi2lr3GuzXceIB07bHKd2e3Ed5cakWMI7DmNJSu3RufGasPXlP44fExZbvOKat_k2UmXxSI9xvEwMynlTHHmOSEL_IYu2-jBhDqEJBPUZQ3B9kfd/s640/koji_kamoji_instytut_awangardy_.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="font-size: 12.8px;"><style type="text/css">
<!--
@page { margin: 0.79in }
P { margin-bottom: 0.08in }
-->
</style>
<span style="font-size: 12.8px;">Kōji Kamoji</span>, <i>Modlitwa i miasto</i>, Instytut Awangardy, żr., http://www.instytutawangardy.org</td></tr>
</tbody></table>
<div style="margin-bottom: 0in;">
Marmurowy labirynt z katedry
ma średnicę około 64 stóp (19,5m). Zwykle zastawiony krzesłami,
jest odsłaniany dla zwiedzających w każdy piątek od lutego do
listopada. Składa się z jedenastu
koncentrycznych kręgów, rozdzielonych czterema ścieżkami dojścia.
<br />
W środku jest przedstawiona sześciopłatkowa róża. Według tradycji
wschodniej to symbol boga, zgodnie z przekonaniem innych, wyobrażenie
kobiecego łona. Zwroty, zakręty ścieżek labiryntu rzeczywiście
kojarzą się z macicą oglądaną z profilu.</div>
<div style="margin-bottom: 0in;">
<br />
Przejście z jednej
przestrzeni w drugą, ze środka na zewnątrz, od ducha do materii.
</div>
<div style="margin-bottom: 0in;">
Labirynty od zawsze są metaforą życia. Każdy człowiek-bohater dokonując
przełomów <br />
w swojej historii, pomaga innym stanąć do zmiany. Może
to być zapis wewnętrznej podróży tych, którzy zdecydowali się
dotrzeć do swojej własnej prawdy, przechodząc przez ograniczenia schematów zachowań przekazywanych w rodzinie z pokolenia
na pokolenie, czy trudności, które katalizują bliskie relacje.
Przejście przez niego jest metaforą wejścia <br />
w proces zmiany.
Nie wiadomo jak ona przebiegnie, czy będzie długa czy krótka, mniej lub bardziej bolesna. Najważniejsza jest gotowość
dotarcia do swojego centrum, do intuicji, która w wielu
kulturach jest mądrością serca. Podobno to wtedy osiąga się pełnię <br />
i szczęście. Wejście do środka labiryntu to stanięcie w kwiecie życia i powrót do momentu narodzin, kiedy wszystko się jeszcze pamiętało.</div>
<div style="margin-bottom: 0in;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0in;">
<span lang="pl-PL">Zmiany w świecie są
szybkie i nieodwracalne.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0in;">
Labirynt Kōjiego Kamojiego kontempluje
prawdę, która może być intencją zawartą
w ciszy skupienia. We właściwym momencie z tego oczekiwania rodzi się działanie. Jest subtelne<br />
i prawie niezauważalne. Wybrzmiewa wyjątkowo mocno w
kontekście nowości, spowalniając i zatrzymując.<br />
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0in;">
Rok temu oglądałam labirynt Kōjiego Kamojiego po południu, w promieniach zachodzącego słońca i pomyślałam, że
wygląda jak lądowisko dla helikoptera. Z perspektywy
czasu jest jeszcze ciekawszy i ważniejszy, ponieważ
zaakcentował mi nowy początek. Lubię kiedy sztuka
inspiruje, ale jeszcze bardziej kiedy zgrywa się z życiem. A jak to
się dzieje? Do końca nie wiadomo.<br />
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0in; text-align: right;">
<i>Monika Waraxa</i></div>
<br />
<style type="text/css">
<!--
@page { margin: 0.79in }
P { margin-bottom: 0.08in }
-->
</style><style type="text/css">
<!--
@page { margin: 0.79in }
P { margin-bottom: 0.08in }
-->
</style><style type="text/css">
<!--
@page { margin: 0.79in }
P { margin-bottom: 0.08in }
-->
</style></div>
Monika Waraxahttp://www.blogger.com/profile/12948804283465003072noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5017256937280555160.post-40933710335870408632018-01-08T00:26:00.001-08:002018-01-08T00:26:48.011-08:00Piony i poziomy, ale też skosy– nowe obiekty Marcina Chomickiego<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<div style="margin-bottom: 0in;">
Podobno przyjemność, którą odczuwa
się w czasie tworzenia, jest stanem najbliższym absolutowi. Psycholog Mihaly Cisikszentmihalyi eksplorował ten temat, opierając się na relacjach twórców z
różnych dziedzin. Na potrzeby jego badań opisywali, co czują w czasie procesu twórczego. Na tej
podstawie stworzył on definicję 'przepływu', czyli odczucia pełni i szczęścia. Bycie w przepływie charakteryzuje się całkowitym roztopieniem w działaniu. Człowiek jest wtedy jakby poza czasem, w lekkości i łatwości wykonywanego zadania, ale przede wszystkim odczuwa radość, której źródło jest wewnątrz.</div>
<div style="margin-bottom: 0in;">
Zwyczajowo takie stany przypisuje
się dzieciom, które dopiero odkrywają twórczość. W świecie sztuki natomiast obowiązuje powaga oraz pewnego rodzaju
sztywność. Z doświadczenia wynika, że twórca, który opowiada o radosnych momentach w swojej twórczości, jest jakby mniej wiarygodny. Natomiast wielowymiarowy model życia zakłada pełnię i
różnorodność stanów oraz odczuć. Powaga staje się więc
ciekawa, jeśli zestawić ją z pogodną prostotą. Bo zwyczajowo
białe przeplata się z czarnym, tak jak w czasie słynnego balu
maskowego Trumana Capote.<br /><br />
W towarzystwie obiektów Marcina
Chomickiego wyczuwa się swobodę i przyjemność, która towarzyszyła mu przy ich konstruowaniu, sklejaniu i malowaniu. Może nie dodaje to powagi, ani twórcy, ani jego sztuce, otwiera jednak przestrzeń dla nowej jakości w jej odbiorze, gdzie rzeczy mogą być <i>autentik</i> lub nie.</div>
<div style="margin-bottom: 0in;">
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjgTNtJOs748FrXVA6eWuxbFEljL9BRA3pfWVBpKk0Z_jYzAtEq2PFcSMPEvmVHQ7lqo6kS1JNEAoTljPOQ-AuVrPZWQNVDqwIHakVM_Pg1mGwKFlq15n2M92Asq8dJAEwXdvhompczTQGT/s1600/25634898_1832505946769383_232114823_o.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="1200" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjgTNtJOs748FrXVA6eWuxbFEljL9BRA3pfWVBpKk0Z_jYzAtEq2PFcSMPEvmVHQ7lqo6kS1JNEAoTljPOQ-AuVrPZWQNVDqwIHakVM_Pg1mGwKFlq15n2M92Asq8dJAEwXdvhompczTQGT/s640/25634898_1832505946769383_232114823_o.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><div style="margin-bottom: 0in;">
Marcin Chomicki, <i>Trickster</i>, <i>Obiekty</i>, Kwiaciarnia Grafiki, 2017, fot. dzięki uprzejmości artysty.</div>
</td></tr>
</tbody></table>
Obiekty Marcina Chomickiego prezentowane w Kwiaciarni Grafiki, w ramach pokazu <i>Trickster</i> mogłyby być modelami
projektów małej architektury lub wielkoformatowych rzeźb. Ich
cechą wspólną jest to, że nie mają jednego, określonego układu w jakim mogą być prezentowane i oglądane. Pojedyncze z nich działają jak moduły.
Zestawiane w różnych wariacjach z innymi, zmieniają swoje działanie
oraz ekspresję.</div>
<div style="margin-bottom: 0in;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0in;">
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgLJbl61VH5AmVqKV_LcqbOjGKQgCG_jwK66AQ3Q9fCthO_OGhHaNOHby7Vnj3YHwjfnfJa3KqJELHnoXJd-GO0D-9NbN1jGxtOOabrgKTWauh3WbMsKpMCoHEpHfENEhreeTYZcBMmH8bX/s1600/24116310_1805789139441064_261105953_o.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="1200" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgLJbl61VH5AmVqKV_LcqbOjGKQgCG_jwK66AQ3Q9fCthO_OGhHaNOHby7Vnj3YHwjfnfJa3KqJELHnoXJd-GO0D-9NbN1jGxtOOabrgKTWauh3WbMsKpMCoHEpHfENEhreeTYZcBMmH8bX/s640/24116310_1805789139441064_261105953_o.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><div style="margin-bottom: 0in;">
Marcin Chomicki, <i>Trickster</i>, <i>Obiekty</i>, Kwiaciarnia Grafiki, 2017, fot. dzięki uprzejmości artysty.</div>
</td></tr>
</tbody></table>
</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg5yvNU5wG-AFjr-VOeJ6pImk-jHbmP0heSBvjPNu9FB_Ag68s1jDL6F6hfp4hyphenhyphenPFpLyDjASP9izndC4hjdAmYm1ytju-JO3tM6CzEIE4W1YVWqQtKCZT1SUuC4rIu-LHjOeHdfbwPzouHl/s1600/25673218_1832505880102723_788945578_o.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="1200" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg5yvNU5wG-AFjr-VOeJ6pImk-jHbmP0heSBvjPNu9FB_Ag68s1jDL6F6hfp4hyphenhyphenPFpLyDjASP9izndC4hjdAmYm1ytju-JO3tM6CzEIE4W1YVWqQtKCZT1SUuC4rIu-LHjOeHdfbwPzouHl/s640/25673218_1832505880102723_788945578_o.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td class="tr-caption" style="font-size: 12.8px;"><div style="margin-bottom: 0in;">
Marcin Chomicki, <i>Trickster</i>, <i>Obiekty</i>, Kwiaciarnia Grafiki, 2017, fot. dzięki uprzejmości artysty.</div>
</td></tr>
</tbody></table>
<div style="font-size: medium; margin-bottom: 0in; text-align: left;">
</div>
</td></tr>
</tbody></table>
<div style="margin-bottom: 0in;">
Kiedyś podstawą warsztatu artysty było rzemiosło, czyli praktyka i doświadczenie, obejmujące znajomość użycia mediów i narzędzi. Marcin Chomicki tworząc
swoje obiekty, nawiązuje do tej tradycji, a w szczególności do postawy promowanej w Bauhausie. Program tej szkoły naznaczył estetycznie nie tylko
pierwsze dekady XX wieku, ale i lata późniejsze. Jego podstawą było eksplorowanie szeroko pojętego rzemiosła. Według założycieli i pedagogów szkoły kotwiczyło ono twórczość w rzeczywstości, niosąc równowagę między formą i zawartą w niej treścią. Królująca tam interdyscyplinarność potwierdzała wytyczne manifestu Waltera Gropiusa, architekta i założyciela Bauhausu, że rzemieślnik jest równy artyście.
<i>Manifesto</i> (1919). </div>
<div style="margin-bottom: 0in;">
<span lang="pl-PL"><br />Marcin Chomicki do budowania swoich obiektów używa pił japońskich, </span>którymi cięcie wykonuje się ciągnąc
ostrze do siebie. Na poziomie technicznym cienkość
ostrza umożliwia precyzję i nie wymaga użycia dużej
siły. Na poziomie idei specyfika działania narzędzia
przywołuje tradycje dalekowschodnie, gdzie zamiast rozwiązań siłowych, stosuje się działania wynikające z obserwacji rzeczywistości.<br />
<style type="text/css">
<!--
@page { size: 8.27in 11.69in; margin: 0.79in }
P { margin-bottom: 0.08in }
-->
</style>
</div>
<div style="margin-bottom: 0in;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0in;">
Dobór kolorów nawiązuje do
projektów twórców z kręgu Bauhausu, ale również do malarstwa
Henryka Stażewskiego, czy kompozycji rzeźbiarskich Katarzyny Kobro. Wybrane części obiektów pokryte są jasnymi, często
fluorescencyjnymi kolorami działającymi jeszcze mocniej w
zestawieniu z powierzchniami odsłaniającymi naturalną strukturą
drewna. <br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhlAQNAOkkjPgbj1vygmiw3aHQe6o1ak4QzqPATtiINHx46lNmcU3BvZw4Qs5J-kmL47_yzydbd-3NjurhDvVYvOza8XFSQLHJsDy8xdEflPW7HFP2YVotF8EbEtEMqTHt0UHqU4FvqIbmN/s1600/25674696_1832505916769386_1216226885_o.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhlAQNAOkkjPgbj1vygmiw3aHQe6o1ak4QzqPATtiINHx46lNmcU3BvZw4Qs5J-kmL47_yzydbd-3NjurhDvVYvOza8XFSQLHJsDy8xdEflPW7HFP2YVotF8EbEtEMqTHt0UHqU4FvqIbmN/s640/25674696_1832505916769386_1216226885_o.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td class="tr-caption" style="font-size: 12.8px;"><div style="margin-bottom: 0in;">
Marcin Chomicki, <i>Trickster</i>, <i>Obiekty</i>, Kwiaciarnia Grafiki, 2017, fot. dzięki uprzejmości artysty.</div>
</td></tr>
</tbody></table>
</td></tr>
</tbody></table>
Piony w zależności od ustawienia obiektu przekształcają
się w poziomy, przechodząc płynnie od reprezentacji dynamicznej
siły męskiej do statycznego aspektu żeńskiego. Pierwszy kierunek
łączy się z tworzeniem i kreatywną częścią procesu
twórczego, drugi z materializowaniem idei. Oba aspekty
zwykle współistnieją ze sobą, trudno jest więc rozpatrywać je osobno. Dobrą ilustracją tej symbiozy, jest wizerunek Śiwy, jako przedstawienie lingam–yoni.<br />
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiDfpw2bpR1vaIazJF-yIuz8lN3Wj08CiwV0Kti4JM1_8EkREYou8IhtfPsQyr1AYnSYRXhTTA9dk3JC-Rt0nvjBoMQM1Q8UAwaHAX-74SOAg-6zczSpP9ca0pgkZJT8Oh4V4WOGssrCouc/s1600/685db6cbcaff77b662ed08db2b952c1f--shiva-lingam-shiva-shakti.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="395" data-original-width="500" height="504" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiDfpw2bpR1vaIazJF-yIuz8lN3Wj08CiwV0Kti4JM1_8EkREYou8IhtfPsQyr1AYnSYRXhTTA9dk3JC-Rt0nvjBoMQM1Q8UAwaHAX-74SOAg-6zczSpP9ca0pgkZJT8Oh4V4WOGssrCouc/s640/685db6cbcaff77b662ed08db2b952c1f--shiva-lingam-shiva-shakti.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>źródło: https://www.pinterest.co.uk/mariapozo1960/yoni-lingam/?lp=true</i></td></tr>
</tbody></table>
<div style="margin-bottom: 0in;">
<span lang="pl-PL">Pion
i dynamika aspektu męskiego wiąże się w tradycji dalekowschodniej z
fallusem, co ma swoje źródła w przed buddyjskich i przed
szintoistycznych wierzeniach. Zgodnie z nimi łączono go z
zapładniającym umysłem boga, siłą stwórczą. W Japonii celebruje się go w czasie dorocznego
Festiwalu Płodności Hounen w Komaki. A w trakcie Święta Stalowego
Fallusa w Kawasaki, spotkać można twórców rzeźb fallusów z
białej rzepy, która sama w sobie jest synonimem krzepy i zdrowia. </span></div>
<div style="margin-bottom: 0in;">
<span lang="pl-PL"><br /></span></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjntYB2BEICz21330QrbkZD6V4Zi1xq3YvQR7dB4pxV8Or20VIDJSdotDtgPvfPn3McrxGOoa5H7a5n3t7uGfM7g2nLvu_AmjWhJ6l1RFrMgiOxnhEnMKhFqowVPkfxsYYgPwgCzboVrWEl/s1600/dc68368de03aefb69ae3d931cd6b6ac2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="360" data-original-width="640" height="360" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjntYB2BEICz21330QrbkZD6V4Zi1xq3YvQR7dB4pxV8Or20VIDJSdotDtgPvfPn3McrxGOoa5H7a5n3t7uGfM7g2nLvu_AmjWhJ6l1RFrMgiOxnhEnMKhFqowVPkfxsYYgPwgCzboVrWEl/s640/dc68368de03aefb69ae3d931cd6b6ac2.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Źródło: https://www.pinterest.co.uk/pin/510243832756675804/</i></td></tr>
</tbody></table>
<div style="margin-bottom: 0in;">
W kontekście obiektów tworzonych przez Marcina Chomickiego, na
pierwszy plan wysuwa się temat 'robienia' ich z określonego materiału i powodu. Przedmiot taki może być użyteczny,
sprawiać przyjemność patrzącemu lub też stać się obiektem
sztuki. Jego przeznaczenie i odbiór będą się różnić, w zależności
od tego, kto na niego patrzy i co widzi. Tym co spaja wszystkie te oglądy w jedno, już na etapie pomysłu, jest intencja
twórcy. Jeśli jest wyrazista, może nawet powstać coś, co zaświeci.<br />
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0in;">
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgb0oymQ-tJZYDwgasDjfsWMfFpU4ZnKN39AItK9vLsttfgokiiP-wDzeZiDkMCPfpdUQhd4QATFfM93IW9NJRE1Qpy8kdabRXCLHVwGFDtnLV4ChE-mE0VdJAiSWqk5m3j1yAQ15LidN27/s1600/24115396_1805789149441063_1221200246_o.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="1200" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgb0oymQ-tJZYDwgasDjfsWMfFpU4ZnKN39AItK9vLsttfgokiiP-wDzeZiDkMCPfpdUQhd4QATFfM93IW9NJRE1Qpy8kdabRXCLHVwGFDtnLV4ChE-mE0VdJAiSWqk5m3j1yAQ15LidN27/s640/24115396_1805789149441063_1221200246_o.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><style type="text/css">
<!--
@page { size: 8.27in 11.69in; margin: 0.79in }
P { margin-bottom: 0.08in }
-->
</style>
Marcin Chomicki, <i>Trickster</i>, <i>Obiekty</i>, Kwiaciarnia
Grafiki, 2017, fot. dzięki uprzejmości artysty</td></tr>
</tbody></table>
</div>
<div style="margin-bottom: 0in;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0in; text-align: right;">
<i>Monika Waraxa, 8.1.2018</i></div>
<style type="text/css">
<!--
@page { size: 8.27in 11.69in; margin: 0.79in }
P { margin-bottom: 0.08in }
-->
</style></div>
Monika Waraxahttp://www.blogger.com/profile/12948804283465003072noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5017256937280555160.post-81234538850310384162017-11-16T00:53:00.000-08:002017-11-17T04:15:49.166-08:00Patrzyć tak, żeby zobaczyć<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div style="margin-left: 1em; margin-right: 1em; text-align: right;">
</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj7Ty_YLPK_9LRGx34-7EHzZcShfz5ToescuBsiRTrXy0Bd7XmBneO4Pv5pWLz_KZEkEP3hZ-t22-e5e-AVa6Pvsi-bZ-LffmNm34P9Lw00xVWUHP1QRnkosXKwE0AhKt6KoZg6aMhmHIIu/s1600/22139958_10214192185501274_2076856730_o.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1328" data-original-width="1600" height="530" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj7Ty_YLPK_9LRGx34-7EHzZcShfz5ToescuBsiRTrXy0Bd7XmBneO4Pv5pWLz_KZEkEP3hZ-t22-e5e-AVa6Pvsi-bZ-LffmNm34P9Lw00xVWUHP1QRnkosXKwE0AhKt6KoZg6aMhmHIIu/s640/22139958_10214192185501274_2076856730_o.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">
<style type="text/css">
p.p1 {margin: 0.0px 0.0px 0.0px 0.0px; font: 13.0px Times; -webkit-text-stroke: #000000}
span.s1 {font-kerning: none}
</style>
<div class="p1">
<span class="s1">Michał Szuszkiewicz, <i>Skrzynia krakowska i hiszpańska Armada</i> <i>(wg N. Hilliard'a)</i>, dzięki uprzejmości artysty</span></div>
</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"><i><br /></i></span>
<span style="font-family: inherit;"><i>*</i>Rozpatrzenie<br /><i>Niewiele zobaczyliśmy...my raczej robiliśmy inwentarz...jak skąpiec, który z ręki do ręki przekłada sztuki złota, syciliśmy się samym tym bogactwem prawie nie patrząc...i ufni, że jednak musi istnieć ktoś, kto to rozpatrzył.</i><br /> </span><span style="font-family: inherit;">W. Gombrowicz, <i>Dziennik</i>, t.II, s.59</span><span style="font-family: inherit;"><br /></span><span style="font-family: inherit;"><br /><i>*</i>Participation mistique <br />(Jung za Lucien Lévy-Bruhl) irracjonalne, nieświadome utożsamienie (z przedmiotem) wypływające z intuicji, że wszystko, co w jakikolwiek sposób nas dotyczy, nie jest tylko sobą samym, ale jest równocześnie pewnym symbolem.</span><span style="font-family: inherit;"><br /></span><span style="font-family: inherit;"><br /></span><span style="font-family: inherit;">Inflacja obiektów i ich wizerunków to domena współczesności. Dynamika popkultury opiera się na ich powielaniu na masową skalę. Każdy je ogląda, większość produkuje (fotografia), kopiuje (memy) oraz opisuje (komentarze na portalach społecznościowych). Zwykle robimy to bez umiaru i jasnego celu. Nawet nie wiadomo, w którym momencie przekroczyliśmy rubikon znieczulenia nie tylko natłokiem obrazów, ale również informacji, które się z nimi łączą. </span><span style="font-family: inherit;">Wydaje się więc, że w obliczu tego naporu ważne byłoby porządkowanie, czyli rozpatrzenie rzeczy na poziomie doświadczeń osobistych, umożliwiające pełniejszą reakcję na świat, zarówno w wymiarze uczuciowym, racjonalnym, jak i duchowym. </span><span style="font-family: inherit;">Ważną rolę w tym procesie pełnią emocje, które uczulają na zapamiętywanie i archiwizowanie różnorodnych zdarzeń. Badania dotyczące pracy mózgu oraz wnioski fizyka kwantowego Freda Alana Wolfa wskazują, że w pierwszej kolejności zapamiętujemy to, co mocno przeżyliśmy. To dobrze odsłania sam mechanizm, ale też i wagę przeżycia w rozpatrywaniu rzeczywistości, którego pomijanie przy jednoczesnym g</span><span style="font-family: inherit;">romadzenie informacji i obrazów, prowadzi do zaległości i zastojów, generując poczucie przytłoczenia i znużenia.</span><br />
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-family: inherit;">Kluczy i strategii rozpatrywania rzeczywistości jest wiele. Jedni skłaniają się bardziej introwertycznie, idąc w medytację i ciche rozważania nad światem, inni eksplorują swoją historię z zacięciem dziewiętnastowiecznego odkrywcy, który jak przystało na neofitę, nie zdaje sobie sprawy z ograniczeń i trudności, które przed nim staną, natomiast artyści robią o tym sztukę.</span></span><br />
<span style="font-family: inherit;"><br /><span style="font-family: inherit;">Doznaniem analogicznym do rozpatrywania obiektu sztuki są przeżycia płynące z kontaktu z naturą. Co ze względu na skalę zjawiska, jego powszechność, ale również kontekst kulturowy tradycji zachodnioeuropejskiej, której kanon piękna opiera się na proporcjach złotego podziału, wywiedzionych z przyrostu i struktur świata natury, pozwala lepiej zdefiniować to pojęcie oraz określić jego użyteczność w kontekście tworzenia i odbioru sztuki. K</span><span style="font-family: inherit;">iedy kontakt ze sztuką niesie równie silne </span></span>odczucia<span style="font-family: inherit;">, co patrzenie na zachód słońca, skrawek lasu lub panoramę gór, pojawia się potencjał rozpatrzenia.</span><br />
<span style="font-family: inherit;">Warunkiem wielowymiarowego i pogłębionego istnienia dzieła sztuki jest więc przepływ pomiędzy intencją artysty, na którą składają się powody tworzenia, czyli kontekst intelektualny, przekaz symboliczny, ale też jego doznania i emocje, a rozpatrzeniem tego złożonego przekazu przez odbiorcę.</span><span style="font-family: inherit;"><br /> </span><span style="font-family: inherit;"><br />W pracach Doroty Kozieradzkiej i Michała Szuszkiewicza osobista historia miesza się z wątkami relacji rodzinnych, a studium fotograficzne i malarskie opisujących je przedmiotów, nawiązują do płynnego przechodzenia pomiędzy trójpodziałem czasoprzestrzeni, w której tu i teraz jest manifestacją tego, co było lub będzie. </span><br />
<span style="font-family: inherit;"><br />Rozpatrywanie to porządkowanie i wybieranie z piętrzącego się stosu zaszłości. Należałoby tu brać pod uwagę współczynnik możliwości percepcyjnych, czyli przeżycia do skali emocjonalnej, fizycznej oraz ilościowej tego, co jest rozpatrywane. Zachwianie tej proporcji może prowadzić do niezbyt przyjemnej sytuacji, kiedy to kolekcjoner zostaje pochłonięty przez swoją kolekcję. Truman Capote, Yves Saint Laurent, czy Andy Warhol, zostali ostatecznie przytłoczeni przez ich rozrastające się bez kontroli zbiory, które po osiągnięciu masy krytycznej, przeistoczyły się w czarne dziury, zasysając wszystko, co wokół, łącznie z ich właścicielami. </span><br />
<span style="font-family: inherit;"><br /></span>
<span style="font-family: inherit;">Fotograficzne martwe natury z przedmiotów odziedziczonych Doroty Kozieradzkiej dobrze zgrywają się malarskim tonem strojów teściowej Michała Szuszkiewicza. Sukienka to atrybut kobiecości i jej cielesności, przedłużającej ród. Pierwsza w brązach unoszona przez kolibra, który musi być większy niż normalnie, z powodu ciężaru materiału, ale też przez bagaż doświadczeń właścicielki. Brązy łączą się również z ziemią i z osadzeniem.</span><span style="font-family: inherit;"><br /></span><span style="font-family: inherit;">Natomiast błękitna tworzy meandry wzorów swoją bogatą materią malarską. Z jej powierzchni można wróżyć jak z fusów, odsłaniając kształty przypominające gołębie skrzydło, skały wraz z całą naturą oraz jej niedostępnością i tajemnicą.<br /> </span><span style="font-family: inherit;">W obu strojach kobiecość wybrzmiewa jako integralna część natury, przywołuje cielesność, fizjologię, życie zgodne z cyklem narodzin i śmierci, wydobywając wagę roli kobiety w dawaniu życia. 'Wizyjne' sukienki Szuszkiewicza przerzucają ciężar z narracji rodu na wizję świata, w której historia ostatniej rodziny jest już odległą przeszłością. W tle pobrzmiewa gorzka nuta porażki, tym bardziej, że natura i tak sobie bez nas poradzi.</span><br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjuyh6PfE7QfhjtrQi8vcXf8HBSwVIWqQ0r7q0C11yW-1lALOfhm-LYbeowr3oKUz0oB13-SrGW55EE0HsjI4aysoK2j86a-wBaT4Pe5ROg70HO6WnclVfA9R7XfoJQ8V2c1JzpIDzSjlTT/s1600/22140495_10214192182941210_2102853106_o.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="989" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjuyh6PfE7QfhjtrQi8vcXf8HBSwVIWqQ0r7q0C11yW-1lALOfhm-LYbeowr3oKUz0oB13-SrGW55EE0HsjI4aysoK2j86a-wBaT4Pe5ROg70HO6WnclVfA9R7XfoJQ8V2c1JzpIDzSjlTT/s640/22140495_10214192182941210_2102853106_o.jpg" width="395" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">
<style type="text/css">
p.p1 {margin: 0.0px 0.0px 0.0px 0.0px; font: 12.0px Times; -webkit-text-stroke: #000000}
span.s1 {font-kerning: none}
</style>
<div class="p1">
<span class="s1">Michał Szuszkiewicz, <i>Sukienka teściowej: Tchórzewski i martwe materie</i>, 2017, dzięki uprzejmości artysty</span></div>
</td></tr>
</tbody></table>
</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiQbqNiswMwNTUhgmORfV4G4JtMYNLF41idW313bVwwUEcPNao3KzSD2NBTHgPzRvJj2on03ekzH5FhD5zSVMr1dzNg7H4TYKit61KMBDGtc7lLuppSo9qYX6oYFE3dUWyNMXhuIzZZK98j/s1600/22163675_10214192185741280_1188911666_o.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1269" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiQbqNiswMwNTUhgmORfV4G4JtMYNLF41idW313bVwwUEcPNao3KzSD2NBTHgPzRvJj2on03ekzH5FhD5zSVMr1dzNg7H4TYKit61KMBDGtc7lLuppSo9qYX6oYFE3dUWyNMXhuIzZZK98j/s640/22163675_10214192185741280_1188911666_o.jpg" width="506" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">
<style type="text/css">
<!--
@page { size: 8.27in 11.69in; margin: 0.79in }
P { margin-bottom: 0.08in }
-->
</style>
<div style="margin-bottom: 0in;">
Michał Szuszkiewicz, <i>Sukienka
teściowej: Maziarska</i>, 2016, dzięki uprzejmości artysty</div>
</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">Kompozycje Doroty Kozieradzkiej pochodzące z dwóch cykli fotograficznych: </span><i>Dziedzictwo</i> i <i>Prace porządkowe </i>zawierają<span style="font-family: inherit;"> obiekty z przeszłości, które zostają</span> powołane na świadków <span style="font-family: inherit;">ciągłości rodu. Treść, która się tu rozwija odwołuje się przede wszystkim do potrzeby uznania wagi istnienia poprzednich pokoleń. </span><br />
<span style="font-family: inherit;">Pieczątki, fajki ułożone na parkiecie, przywołują prace biurowe, ale też czas wolny wypełniony przyjemnościami. U</span>łożony na dostojnych materiach pościeli i obrusów w marmury i w kwiaty t<span style="font-family: inherit;">ermofor oklapły od ciepłego powietrza suszarki, leżącej poniżej, która wygląda jakby to było jej ostatnie użycie. <br />Stara waliza wypełniona mosiężnymi lichtarzami i naczyniami, która mogłaby być częścią bagażu transatlantyckiej podróży. Ustawiona na małym stołku, przypomina skarb, który zapomniano zakopać. <br />Mroczny stolik z granatowym welurem w tle, prezentuje białą zastawę stołową z pozłacanymi krawędziami firmy Bavaria, używaną od święta, owiniętą ciasno czarną folią. Obok stoi czarna łyżwa, której ostrze mogłoby ją rozciąć, ale nikt jakoś o tym nie pomyślał.</span><br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhEey6ag7vX4t2EvqK2b6UO74Ea5dQga3uMwRoiL53POwjlf5vc1wChj-8ACPBuk15Ncg_bVO9xvuPLcrfe321dqHyevZPOIAtRKogXPq3f8oIzApeTdvTj4duE8duyfPRJvp-Yi2ep2WiC/s1600/44_img8458.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="571" data-original-width="857" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhEey6ag7vX4t2EvqK2b6UO74Ea5dQga3uMwRoiL53POwjlf5vc1wChj-8ACPBuk15Ncg_bVO9xvuPLcrfe321dqHyevZPOIAtRKogXPq3f8oIzApeTdvTj4duE8duyfPRJvp-Yi2ep2WiC/s640/44_img8458.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">
<style type="text/css">
<!--
@page { size: 8.27in 11.69in; margin: 0.79in }
P { margin-bottom: 0.08in }
-->
</style>
<div style="margin-bottom: 0in;">
Dorota Kozieradzka, <i>Kompozycja V</i>,
z cyklu: <i>Dziedzictwo</i>, 2015, dzięki uprzejmości artystki</div>
</td></tr>
</tbody></table>
</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjgo26jzcHcNBO_xvHP3JMTosvG9A7qOFYAzynJYnlS04Ofa3C3-vZMa26rYqbAy0-qFM77GGcEV0NqkItJpObdMNxvdEnHSUSUI5PGAQo_CgQ1HBX-2z6J8lGJlcy0qbaZipGvd5YHD93Y/s1600/44_skrzynia.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="571" data-original-width="681" height="536" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjgo26jzcHcNBO_xvHP3JMTosvG9A7qOFYAzynJYnlS04Ofa3C3-vZMa26rYqbAy0-qFM77GGcEV0NqkItJpObdMNxvdEnHSUSUI5PGAQo_CgQ1HBX-2z6J8lGJlcy0qbaZipGvd5YHD93Y/s640/44_skrzynia.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">
<style type="text/css">
<!--
@page { size: 8.27in 11.69in; margin: 0.79in }
P { margin-bottom: 0.08in }
-->
</style>
<div style="margin-bottom: 0in;">
Dorota Kozieradzka, <i>Kompozycja
VII</i>, z cyklu: <i>Dziedzictwo</i>, 2015, dzięki uprzejmości
artystki</div>
</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">Wspomnienie bajki z dzieciństwa, zmyślone historie opowiadane przez koleżanki na podwórku, akapit książki czytanej pod kocem z latarką, czy tak jak w przypadku Doroty Kozieradzkiej i Michała Szuszkiewicza scheda po przodkach to wyzwalacze momentów z przeszłości. Każdy nosi w sobie taki zbiór obrazów, które są wizerunkami przedmiotów lub stopklatkami wspomnień. Czasem wygląda on jak zagracony gabinet osobliwości, muzeum z porządnie wyeksponowanymi artefaktami albo archiwum z ukrytymi cennościami. </span><br />
<span style="font-family: inherit;"><br /></span>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhbWut7OZNOjXjUNTFak3RDq41GDKJv0RC0Fa3UZxW1ij6ibDIzA5b1OUrdBOPk-X0-hIvNzXYD_mI7zIX_QSN56oal-MCtguv9zgIfsRMarCJOGuaDw8YKxglrwKUde7cIgWGyGX3DMgzz/s1600/54_img6851proba02www.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="700" data-original-width="1050" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhbWut7OZNOjXjUNTFak3RDq41GDKJv0RC0Fa3UZxW1ij6ibDIzA5b1OUrdBOPk-X0-hIvNzXYD_mI7zIX_QSN56oal-MCtguv9zgIfsRMarCJOGuaDw8YKxglrwKUde7cIgWGyGX3DMgzz/s640/54_img6851proba02www.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Dorota Kozieradzka, z cyklu: <i>Prace porządkowe</i>, 2015, dzięki uprzejmości artystki</td></tr>
</tbody></table>
<span style="font-family: inherit;">Bibeloty, naczynia, sprzęty, ubrania, które są bohaterami tych zdjęć i obrazów, prowadzą widza przez narrację związków rodzinnych, łącząc ich subiektywny ogląd, </span><span style="font-family: inherit;">z uniwersalną prawdą o relacjach międzyludzkich oraz o tym, co stanowi o ich dynamice i jakości.</span><span style="font-family: inherit;"><br /></span><span style="font-family: inherit;">Dobrze wyłuskują problem, kierując uwagę widza na pojedyncze obiekty. Określają ich znaczenie w pejzażu emocjonalnym, który choć niewidzialny, tworzy formatywną strukturę ich osobistych narracji, łącząc je z historią poprzednich pokoleń<br /><i><br />Epilog</i></span><br />
<span style="font-family: inherit;">Marcel Duchamp rozpatrywał rzeczywistość i swoją sztukę wyjątkowo skrupulatnie. Jego <i>Pudełko w walizce</i> (<i>Boîte-en-valise</i>, 1935-41), opisywane przez Waltera Arensberga jako 'nowy rodzaj autobiografii i muzeum w jednym', zawiera reprodukcje wszystkich jego prac w tym model <i>Wielkiej szyby (Le Grand Verre)</i> oraz trójwymiarowe repliki <i>Paris Air</i> i <i>Fontanny</i>. S</span><span style="font-family: inherit;">kalą tej pracy oraz jej finezyjną grą znaczeń zakrzywił czasoprzestrzeń, włączając w pole sztuki kopię (inny wymiar) rzeczywistości, ze wskazaniem na znaczenie ciągłości osobistej narracji i jej rolę w osadzeniu w świecie. J</span>ako między–przestrzenny komiwojażer był<span style="font-family: inherit;"> jednocześnie Duchampem z przeszłości, teraźniejszości i przyszłości, odsłaniając moc rozpatrzenia jako siłę napędową wszystkich działań, również tych twórczych. </span><br />
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div style="text-align: left;">
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhNPj7ebEUz9BbjeQzSfijloIce9wgiMVNXdNbVdIj7vhSSjdSfW1ADWMWkhZgR0_aKfz16wsiJGMa5bEkRfZFT15r3Wl0VbJ9ZK2mvXXlK6xYjhaVJBIdXAu9AiLwWEBTFGIZTt6ibPpz_/s1600/BoxInValise1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="469" data-original-width="761" height="394" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhNPj7ebEUz9BbjeQzSfijloIce9wgiMVNXdNbVdIj7vhSSjdSfW1ADWMWkhZgR0_aKfz16wsiJGMa5bEkRfZFT15r3Wl0VbJ9ZK2mvXXlK6xYjhaVJBIdXAu9AiLwWEBTFGIZTt6ibPpz_/s640/BoxInValise1.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Marcel Duchamp, <i>Pudełko w walizce</i>, 1935-41, źródło: internet<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: right;">
<span style="font-size: small;"><i>Monika Waraxa, 13.11.2017</i></span></div>
</td></tr>
</tbody></table>
</div>
<br />
<style type="text/css">
<!--
@page { size: 8.27in 11.69in; margin: 0.79in }
P { margin-bottom: 0.08in }
A:link { color: #000080; so-language: zxx; text-decoration: underline }
-->
</style></div>
Monika Waraxahttp://www.blogger.com/profile/12948804283465003072noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5017256937280555160.post-733751873668068522017-10-09T00:43:00.003-07:002017-10-09T00:48:22.985-07:00To tak nieraz niepokój się opłaca, czyli zdjęcia rozpatrzone <div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<style type="text/css">
<!--
@page { size: 8.27in 11.69in; margin: 0.79in }
P { margin-bottom: 0.08in }
-->
</style>
</div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">Konrada Pustołę poznałam, kiedy pokazywał swoje <i>Darkroomy</i> w Wizytującej Galerii. Leszek Czajka przedstawił go jako artystę zaangażowanego w działalność Krytyki Politycznej, który studiował w Londynie. Potem braliśmy udział we wspólnej wystawie w Wizytującej oraz plenerze w Toskanii, gdzie oprócz rozmów o sztuce, szarad oraz intelektualnych potyczek, zastanawialiśmy się nad tym, kto jakim byłby owocem. Otóż on mógłby być szarą renetą, kwaśną, ale jednak wytrawną smakowo, no i stara odmiana, zasługująca w pełni na miano szlachetnej. Zwiedzaliśmy też Sienę, ale nasączaliśmy się jej historią i renesansem osobno. A kiedy w drodze nad morze wpadliśmy w przydrożny rów, Konrad przyjechał i nas wyciągnął, z tymże nie ręcznie, tylko samochodem, co było bardzo miłe z jego strony.</span><span style="font-family: inherit;"><br /></span><span style="font-family: inherit;"><br /></span><span style="font-family: inherit;">W ubiegłą sobotę wybrałam się na rozmowę o wydanym niedawno albumie jego zdjęć, która odbyła się w Laboratorium Centrum Sztuki Współczesnej. Na pierwszy rzut oka widać, że album jest bardzo ładnie wydany. Okładka rozdzielona na połowę zielonym płótnem i fragmentem zdjęcia górki żwiru. </span><span style="font-family: inherit;">Środek pachnie farbą drukarską i pustką oraz gromadzi zbiór najważniejszych cykli fotograficznych Konrada Pustoły. Jak słusznie zauważyli prelegenci omawiający album, na zdjęciach nie ma ani jednego człowieka. Mierzenie się z pustką jest właściwe dla większości ludzi, z tymże Konrad Pustoła to fotografował.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEheGtQG0A678z1QpBNFUUb8Lf1RndOGvd7HEYekwlSOD8cWAfKDK8rTfc1J-BRV7sh0DW4NTVdovKkrZ0GzJpkc6sSaW8WlyAqaHLiBUjAP1VmY6ua8uCNE6QQi7vn4gSO-FrPBUOonv5_g/s1600/IMG_20171003_132307.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEheGtQG0A678z1QpBNFUUb8Lf1RndOGvd7HEYekwlSOD8cWAfKDK8rTfc1J-BRV7sh0DW4NTVdovKkrZ0GzJpkc6sSaW8WlyAqaHLiBUjAP1VmY6ua8uCNE6QQi7vn4gSO-FrPBUOonv5_g/s640/IMG_20171003_132307.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Album ze zdjęciami Konrada Pustoły, 2016</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">Góra (<i>Transformacja</i>, 2014)? A nie to jednak rozjechana hałda. Jeszcze bardziej mylące są ślady pojazdu. Wyglądają jak tory z kopalni. Wąskie i jednokierunkowe. I zrobiło się przemysłowo. Na pocieszenie wszystko przyprószone śniegiem. Niby zaraz się roztopi, ale na razie się bieli. Kałuża na pierwszym planie wskazuje na to, że temperatura sięga trochę powyżej zera. Czy Konradowi marzły dłonie w trakcie robienia tego zdjęcia, czy może był w rękawiczkach?</span><span style="font-family: inherit;"><br /></span><span style="font-family: inherit;"><br /></span><span style="font-family: inherit;">Natomiast zdjęcie białego konia (<i>Sanna</i>, 1999), pasącego się w prawo, przypomniało mi zeszłoroczną wycieczkę na Kyoto. Z Kuramą, jedną z tamtejszych gór, związana jest legenda, zgodnie z którą mnichowi Ganchō ukazał się biały koń, który poprowadził go do miejsca mocy, w którym oczywiście powstała nowa świątynia. W kadrze zdjęcia, w oddali częściowo jaśnieje roślinność. Obok konia rosną dwa drzewa, </span>małomówni <span style="font-family: inherit;">narratorzy. Były tu długo przed nim i prawdopodobnie również go przeżyją.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">Hałda żwiru, z cyklu <i>Transformacja</i>, z okładki albumu, swoim wyglądem przypomina ruchomą górę z Marsa, usypaną przez obcych. Mogłaby być jednym z kadrów, zgromadzonych w tajnym archiwum NASA. Sfotografowana, ale nie udostępniona do wiadomości publicznej, żeby ludzie sobie za dużo nie wyobrażali, bo Ziemia jako centrum wszechświata jest o wiele bardziej medialną ideą, niż to, że gdzieś tam w przestworzach naszej galaktyki, ktoś, jeszcze coś, chociaż w pewnych kręgach zainteresowanie ufoludkami rośnie.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span><span style="font-family: inherit;"><i>Niedokończone domy</i> (2005)</span><span style="font-family: inherit;"><br /></span><span style="font-family: inherit;">Nie wiadomo co się tam dokładnie stało, ale prawdopodobnie coś poszło nie tak, bo zostawić coś w pół drogi, świadczy o złym planowaniu, braku wyobraźni, niedotrzymywaniu terminów i niewydolności finansowej. Ale właściwie dlaczego 'niedokończone' jest synonim porażki, a nie symbolem odwagi w stawaniu do wyzwań, które przynosi życie? A może pustostan bez okien i drzwi w polu, świadczy o tym, że inwestorzy po prostu zmienili zdanie i oczywiście jest im przykro, że nieukończona budowa psuje krajobraz oraz nastraja innych pesymistycznie? Trudno jednak powiedzieć, czy podejmą się rozbiórki niedokończonego domu, bo już sporo zainwestowali w kolejny. Niewiele mogą więc zrobić dla tych, którzy muszą na to patrzeć. Może chociaż postawić plakat informujący z hasłem: 'Po prostu zmiana planów'.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span><span style="font-family: inherit;">Zdjęcia Konrada Pustoły odsłaniają czułość i delikatność, z którą patrzył na fotografowane przez siebie teamty. Uważność bez uprzedzeń. A w efekcie ciekawe kadry, bez przeciążeń intelektualnych, a interesujący temat jest zawsze zahaczony o przeżycie, które w połączeniu z umysłowym puzzlem, tworzy całość, będącą z jednej strony śladem subiektywnego odczucia, a z drugiej zadrażniającym komentarzem. Rozpatrzona w ten sposób rzeczywistość, staje się bogatym katalogiem kadrów, a dla oglądającego jest przede wszystkim okazją do wczucia się w oglądane zdjęcie.<br /> </span><span style="font-family: inherit;"><br /></span><span style="font-family: inherit;">Jung w jednym ze swoich wykładów dotyczących estetyki i rozpoznania czym jest piękno oraz jakie są jego kryteria, p</span>odkreślał siłę greckiego kanonu w kształtowaniu sztuki zachodnioeuropejskiej, p<span style="font-family: inherit;">owołując się na leżącą u jego podstaw analogię sztuki i natury oraz pojęcie 'wczucia się', ukorzenionego w organicznych strukturach świata przyrody. Bo patrząc na naturę mamy okazję ją przeżyć, czyli 'wczuć się', co jest w zgodzie z cytowanym przez Junga Lippsem, że: </span><i style="font-family: inherit;">Formy (stworzone przez człowieka) są piękne o tyle tylko, o ile się w nie wczuwamy</i><span style="font-family: inherit;">. I dalej: </span><i style="font-family: inherit;">To, co wyczuwam (w tych formach), to – najogólniej – życie (natura). </i><span style="font-family: inherit;">Natomiast fotografie Konrada Pustoły, aż nadto dobrze spełniają to kryterium.</span><br />
<span style="font-family: inherit;"><br /></span><span style="font-family: inherit;">Zdjęcia krzaków z cyklu <i>Uzdrowisko </i>(2013), gdzie zza chudych pni drzew wygląda domeczek, wskazują na pytanie o trwałość człowieka i jego dokonań, co wybrzmiewa jeszcze wyraźniej, przez jego nieobecność. Natura staje się tym witalniejsza, im bardziej człowiek ją lekceważy. I tylko patrzeć jak nas pochłonie. Nie z zemsty, tylko zgodnie z zasadą utrzymania równowagi, którą, ostatnio częściej niż zwykle zaburzamy. Może więc brak osób w tych kadrach jest rodzajem przepowiedni, uwieczniającym erę 'po człowieku'. Coś tam jeszcze po nim zostało, ale krzaki to szybko pochłoną. A cykl <i>Zniknij nad Wisłą</i> właściwie to tylko potwierdza. Fascynację Konrada Pustoły naturą i jej siłą dobrze ilustruje cytat z <i>Chamowa</i> Mirona Białoszewskiego, wybrany przez niego na etykietę cyklu: <br />(…) <i>Widzi się zielsko. Szkoda rwać, ale się rwie w ten raz wyjątkowo. </i>(...)</span><span style="font-family: inherit;"><br /></span><span style="font-family: inherit;">(…) <i>Kiedy się nie wie, co to, idzie się przez gaj nad Wisłą, nie wiadomo, gdzie on się kończy. </i>(...)</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjxnJzVnPRetqdKNfNGDiO13tO3o2mU8LZrl9A4y-ci-PSh5r3Ea0wLkKtt65gVcUMArCc0-TnbDFnGTWKul-TiN8drzwhd3Z7HJ3AE_JL86WLyDdk3hIy8oMRXM6-otXhDLzdujcrpOrpW/s1600/IMG_20171003_144637.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjxnJzVnPRetqdKNfNGDiO13tO3o2mU8LZrl9A4y-ci-PSh5r3Ea0wLkKtt65gVcUMArCc0-TnbDFnGTWKul-TiN8drzwhd3Z7HJ3AE_JL86WLyDdk3hIy8oMRXM6-otXhDLzdujcrpOrpW/s640/IMG_20171003_144637.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Z cyklu <i>Zniknij nad Wisłą</i>, 2009</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">Epilog<br />Zeszłej jesieni w czasie zwiedzania Czerwonych Plaż w Panjinie, chiński kierowca zawiózł nas tam, gdzie mogliśmy spokojnie podziwiać zupełnie wyludniony kawałek morza i plaży. Tym przyjemniejszy, że poprzedzony doświadczeniem przeciskania się przez tłum chińskich turystów i brodzeniem w silnym wietrze. Tu oprócz nas był tylko zagubiony sprzedawca kaczych jaj.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">Czerwona sodówka rosła nieruchomo w płyciźnie nabrzeża, a wysokie trawy i trzciny, uginały się miękko pod głaskiem wiatru. Nad tą chińską pustką, która sama w sobie jest oksymoronem, górował niedokończony budynek, chyba hotelu, z fruwającymi u okien foliami. Rusztowania zostały już dawno zabrane, ale nic nie zapowiadało tego, że budowa ma się ku końcowi. Pomyślałam o zdjęciach Konrada i o tym, że p</span><span style="font-family: inherit;">ustka łączy w sobie brak, ale też witalność życia.</span><br />
<div style="text-align: left;">
</div>
</div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg8ahm6A9UouKI-Ef3jr0N4uQVEF1eeqhp7TbsU2DxtcAFo33J7_B1gpU0KCuQIwI2sKr3wYSdPQ-qvKleRuumyZ3LRgFclytod9jA0Ya1jZ_KmYcsDkWsD48rVHPx2O84UErVb0Ebukk_y/s1600/IMG_20171003_133416.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg8ahm6A9UouKI-Ef3jr0N4uQVEF1eeqhp7TbsU2DxtcAFo33J7_B1gpU0KCuQIwI2sKr3wYSdPQ-qvKleRuumyZ3LRgFclytod9jA0Ya1jZ_KmYcsDkWsD48rVHPx2O84UErVb0Ebukk_y/s640/IMG_20171003_133416.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Z cyklu <i>Transformacja</i>, 2014</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiC0PD9bxInIBB6LAG5kGjsAjOPrCi3VC2fcf5Lm3jFAeov45eNOP6eIozSRq24UoLQrcJ7bslTZ98ssXv6gjnVUTbXq0T39mD7NU6QBlDhQStOpHpV9SpkG9UTzq7UBNMlLnbAJvvCNNd7/s1600/IMG_20171003_145015.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiC0PD9bxInIBB6LAG5kGjsAjOPrCi3VC2fcf5Lm3jFAeov45eNOP6eIozSRq24UoLQrcJ7bslTZ98ssXv6gjnVUTbXq0T39mD7NU6QBlDhQStOpHpV9SpkG9UTzq7UBNMlLnbAJvvCNNd7/s640/IMG_20171003_145015.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Z cyklu <i style="font-size: 12.8px; text-align: left;">Sanna</i><span style="font-size: 12.8px; text-align: left;">, 1999</span></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span><span style="font-family: inherit;"><a href="http://konradpustola.org/"><i>Więcej zdjęć Konrada Pustoły</i></a></span><span style="font-family: inherit;"><br /></span><span style="font-family: inherit;"><a href="http://sklep.beczmiana.pl/2-glowna/837-konrad-pustola-album.html"><i>Kupować album można</i></a></span><span style="font-family: inherit;"><br /></span><span style="font-family: inherit;"><br /></span><span style="font-family: inherit;">W tytule fr. <i>Chamowa</i> Mirona Białoszewskiego.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div style="text-align: right;">
<span style="font-family: inherit;"><i>Monika Waraxa, 4/10/2017</i></span></div>
<div style="text-align: left;">
<style type="text/css">
p.p1 {margin: 0.0px 0.0px 0.0px 0.0px; font: 16.0px Baskerville}
p.p2 {margin: 0.0px 0.0px 0.0px 0.0px; font: 12.0px 'Times New Roman'; min-height: 15.0px}
p.p3 {margin: 0.0px 0.0px 0.0px 0.0px; font: 16.0px Baskerville; color: #011993}
span.s1 {text-decoration: underline}
</style></div>
</div>
Monika Waraxahttp://www.blogger.com/profile/12948804283465003072noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5017256937280555160.post-49819721813887602112017-05-04T02:10:00.001-07:002017-10-03T23:17:53.262-07:00Marina Abramović przestrzennie <div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<style type="text/css">
p.p1 {margin: 0.0px 0.0px 0.0px 0.0px; font: 12.0px Georgia; -webkit-text-stroke: #000000; min-height: 14.0px}
p.p2 {margin: 0.0px 0.0px 0.0px 0.0px; font: 12.0px Georgia; -webkit-text-stroke: #000000}
span.s1 {font-kerning: none}
</style>
<br />
<div class="western" style="margin-bottom: 0in;">
<div class="p1">
<span class="s1">Co to jest duchowość i czy można bez niej żyć? Wszystko można, ale człowiek nie kończy się na mięsie, więc koniec końców trochę się traci. Przy narodzinach i śmierci szyszynka zalewa nas DMT, 'hormonem oświecenia'. Pierwszy z momentów pozostaje raczej poza zasięgiem naszej świadomości, a drugi jeśli umiera się przytomnie, staje się areną transcendentalnego wglądu. Wtedy się wie, co jest w życiu najważniejsze i oby ta chwila mogła trwać wiecznie, niestety. Może więc celem poszukiwań duchowych jest odkrywanie momentów, kiedy widzi się świat pełniej i czuje się żywiej swoją obecność w tu i teraz?</span><br />Twórcy często zapuszczali się w rewiry duchowości, a w epoce Romantyzmu, która zbiegła się czasowo z Rewolucją Francuską nader chętnie. Wydawać by się mogło, że nowy porządek społeczny wypchnie świadomość na szersze wody poznania. Koniec końców duchowość została jakby odcięta od człowieka na najbliższe dziesięciolecia wraz z monarszą głową. Postmodernizm jeśli to w ogóle możliwe, pogłębił tylko to rozdzielnie. Dziś mniej lub bardziej analitycznie sięga się po temat duchowości. Co to właściwie jest? Jakaś bliżej nieokreślona przestrzeń, w której człowiek już dawno się nie realizuje albo słabo, ale wielu czuje, że istnieje. Telepatia, jasnowidzenie, bioenergoterapia, trzecie oko, intuicja, szyszynka, pole serca. Kiedyś uznawane za takie sobie pitu pitu, dziś rozpoznane przez biochemików, biologów i fizyków kwantowych jako całkiem prawdopodobna, lecz niewidzialna aktywność człowieka.<br /><br />Kiedy na arenę nowego oglądu rzeczywistości wkroczyły nauki ścisłe, również racjonaliści, choć nadal sceptyczni, zaczęli przyglądać się z ciekawością rzeczywistości jako fali, krystalicznej siatce zależności, polu morficznemu. Temat, który kiedyś tylko czysto badawczo interesował głównie religioznawców i antropologów, dziś zajmuje twórców, którzy rzucają coraz ostrzejsze światło na rozwój samoświadomości.</div>
<div class="p1">
<span class="s1">Wyczuwana przez niektórych nutka kryzysu, ma zdecydowanie posmak przejedzenia niezbyt strawnymi koncepcjami, w których najważniejszy stał się chwytliwy temat, często drobiazgowo analizowany. To on w założeniu ma sprzedać projekt artystyczny, książkę lub dokument, rzadziej utwór muzyczny. Jeśli nawet artyści zapuszczają się w nieobliczalną strefę rytuału, to raczej z poziomu badacza, odkrywcy, niż tego, który doświadcza.</span></div>
<div class="p1">
<span class="s1">Najnowszy film dokumentalny Space in Between, Marina Abramović in Brazil, (2016), odsłania szerszej publiczności tematy, które fascynowały artystkę już od początku jej działalności. Abramović zapuszcza się z właściwym sobie rozmachem w dżunglę duchowości i nie wiadomo, co z tego wyniknie.</span></div>
<div class="p1">
<span class="s1">Spotkałam ją w czasie działania 512 hours w Serpentine Gallery, w Londynie w 2014 roku. Nie, nie rąbnęłyśmy sobie selfie, nie było też pogawędki przy kawie. Przyniosła mi słuchawki, a potem była obserwacja człowieka przez człowieka. I na pierwszy plan wysunęła się jej charyzma i siła, kobiety twardej jak granitowy posąg oraz to, że lubi młodych, ładnych chłopaków.</span></div>
<div class="p1">
<span class="s1">W dzisiejszej odsłonie najbardziej interesujące będzie jednak przyjrzenie się proporcji ego i duchowości.</span></div>
<div class="p1">
<span class="s1">Abramović prezentuje plastikowy worek z czosnkiem i cebulą w środku. To najlepsi towarzysze egzotycznych podróży, mówi w nieistotnej z pozoru scence. Po czym zjada ząbek czosnku i bierze gryza nie obranej cebuli, a nie była to odmiana cukrowa.</span></div>
<div class="p1">
<span class="s1">Dokument rozpoczyna się malowniczą i symboliczną sceną wejścia do jaskini. Dzikość brazylijskiej natury i jej skala ukazuje artystkę niby mróweczkę lub pyłek na tle ogromnej całości. Zejście do jaskini jest jak podróż do podświadomości. To tam kryją się mroki naszego cienia i potencjał poznania, który przeniesie nas, jak to mówią znawcy tematu w strefę wyższych częstotliwości. A tam wszystko jest możliwe, również spotkanie z absolutem. Zapowiada się ciekawie: ego artystki całkiem nieźle rozrośnięte, kontra trudne doświadczenia, w tym wystawianie ciała i psychiki na nowe, najczęściej ekstremalne wyzwania, gdzie zagryzanie surowej cebuli i czosnku, jest czystą przyjemnością.</span><br />
<br />
Tam gdzie dotąd przeważał intelekt, koncepcja, badanie (research), proste przeżycie jako doświadczenie, było mniej popularnym sposobem na eksplorowanie rzeczywistości, a gromadzenie faktów przeważyło nad ich rozpoznaniem, czyli przeżyciem.<br /><br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgnKu8UZfAgU2TgDVGIdSKFGm7siRBsi1_0FVKBAXDJ-7HVGMDTdTJfPwgKAOlb9mloi8A4X_T5fsLkBmmm8p45RWgAgLsNj0DLNFkyqe_GHuRghRRAedDCF0oDe-pjxPPUwiTytjYPyJbm/s1600/The+Space+in+Between+-+Marina+Abramovic+and+Brazil+foto+dal+film+8_mid.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="372" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgnKu8UZfAgU2TgDVGIdSKFGm7siRBsi1_0FVKBAXDJ-7HVGMDTdTJfPwgKAOlb9mloi8A4X_T5fsLkBmmm8p45RWgAgLsNj0DLNFkyqe_GHuRghRRAedDCF0oDe-pjxPPUwiTytjYPyJbm/s640/The+Space+in+Between+-+Marina+Abramovic+and+Brazil+foto+dal+film+8_mid.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i><span style="font-size: small;">źródło:uk.pinterest.com</span></i></td></tr>
</tbody></table>
</div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span lang="pl-PL"><span style="font-family: inherit;">Abramović odbyła swoją pierwszą podróż
do Brazylii w 1989 roku. Wtedy wybrała się do kopalni kryształów
i postanowiła 'poprosić je' o pomysły. Górnicy się dziwili,
kiedy chciała sobie poleżeć w kopalni, no ale. Efektem medytacji
był pomysł na buty ametystowe, służące do podróży mentalnych.
I kto tam wie, gdzie jeszcze?<br /><br /></span></span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjD9N0WEmOWG6dOwQjw3zaFzmfcsJ60Ft9d8COwNnMgde-Y-55zMNySeZ9rjhwuBA_nRuoWlXdj3eZBU1t8gTLUA8-3Rx6heKsQIx-3gd_pmbLJ0DlU6WV8JRbuBeyiGXx1LbvgdAXSx6f4/s1600/18-marina-abramovic-cover-story-1.w1024.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><span style="font-family: inherit;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjD9N0WEmOWG6dOwQjw3zaFzmfcsJ60Ft9d8COwNnMgde-Y-55zMNySeZ9rjhwuBA_nRuoWlXdj3eZBU1t8gTLUA8-3Rx6heKsQIx-3gd_pmbLJ0DlU6WV8JRbuBeyiGXx1LbvgdAXSx6f4/s640/18-marina-abramovic-cover-story-1.w1024.jpg" width="531" /></span></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i><span style="font-family: inherit; font-size: small;">Buty kryształowe, źródło: http://nymag.com/</span></i></td></tr>
</tbody></table>
<span style="font-family: inherit;">Do Jana od Boga przyjeżdżają ludzie z całego świata, jak mówią świadkowie, miejsce ma specjalną atmosferę, bo zbudowane jest na złożu kryształów. Czasem na nowo przybyłych działa przeciwbólowo, a czasem uspokajająco. Ważną częścią 'terapii' jest medytacja. Pacjenci siedzą w specjalnie do tego przeznaczonym pomieszczeniu, czekając na spotkanie z uzdrowicielem. Trzeba się uspokoić i wyciszyć. To nie Jan od Boga leczy, to duchy uzdrowicieli działają przez niego. Czasem zmienia mu się głos, kolor oczu, a w czasie uzdrowień jest jak transie. Operacje przeprowadza głównie dla tych, co powątpiewają w skuteczność jego metod, chciałoby się powiedzieć, na dowód. Kiedy smyra po oku jednego z pacjentów małym kuchennym nożykiem do obierania ziemniaków, trudno nie uwierzyć. Dziękuję za uwagę, operacja się udała.</span><span style="font-family: inherit;"><br />Musisz tu zostać co najmniej trzy dni, inaczej nic z tego nie będzie, uzdrowiciel zwraca się z łagodnym uśmiechem do artystki. Co robić?</span><span style="font-family: inherit;">Patrząc na działanie Jana od Boga ma się wrażenie, że granica między światem duchów, energii i tym, co widzimy, jest naprawdę cienka. Prowadzi to również do konkluzji, że wszystko jest ze sobą połączone. Poczucie osamotnienia to specjalność ego, które skutecznie oddziela nas od stada, przekonując, że jak się nie pospieszymy i nie zagarniemy szybko jak najwięcej dla siebie, to zostaniemy z niczym. Abramović chyba zaskoczona charyzmą uzdrowiciela, zostaje tyle ile trzeba, choć miała inny plan.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">Przygaszone u Jana od Boga ego, szybko jednak rozkwitło w czasie późniejszych sesji zdjęciowych, które towarzyszyły powstawaniu dokumentu. Teatralne kadry imponującej natury i Abramović, która z pyłku zamienia się w posąg i to nie byle jaki. W białej szacie, w pozie Chrystusa odkupiciela z Rio de Janeiro, jednoczy się z naturą, stojąc na środku wodospadu, płynącego po malowniczych skałach. Fotograf przekrzykując zwały spadającej wody, wprowadza niespodziewanie wątki humorystyczne. Scenka przywołuje na myśl Kantora dyrygującego falami (Panoramiczny happening morski, 1967).</span></div>
<br />
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">Tym czasem ekipa przemieszcza się w głąb dżungli i składa wizytę u Dony Flor akuszerki, zielarki, która jest chodzącą apologią intuicji. Opowiada o codziennej higienie utrzymywania się w dobrym nastroju, inaczej nie mogłaby wykonywać swojej pracy. Nie słyszałaby ducha, który podpowiada jej jak leczyć. Urodziła kilkanaścioro dzieci, wykarmiła prawie setkę. Pierwszy raz leczyła ziołami swoją ciotkę, kiedy miała dziewięć lat, nic nie wiedząc o ziołolecznictwie. Podążała tylko za wewnętrznym głosem. Dla niej całkowite poddanie się temu instynktowi, jest bardziej niż oczywiste. Dodatkowo nie musi wiedzieć jak to działa. Obejdzie się bez analizy.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">W Chapada Diamantina Abramović spotyka się z szamanem Zezito Duarte, który najpierw oczyszcza artystkę białym piórem, a potem podaje jej modną dziś w niektórych kręgach ayahuascę, końską dawkę oczywiście. Potem drugą. Abramović rozpada się na atomy i co gorsza nie może z tym nic zrobić. Oczyszczanie na wszystkich możliwych poziomach: górą dołem i bokiem. To nie pierwszy raz, kiedy Abramović próbuje psychoaktywnych substancji. Kiedyś pod ich wpływem zrobiła performance, (Rhythm 2, 1974). A z Ulayem (Uwe Laysiepen), swoim wieloletnim partnerem poddawali się hipnozie we wczesnych latach swojej twórczości. Tamte eksperymenty zasiliły ich działania na wiele lat.<br /></span></div>
<br />
<div style="text-align: left;">
</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj5WpEjvY0cCDtIDUpme_WVGVFY7u7UbsYr_uo9MIJPhKpmMfqSbs33YNXrx6weMBmQDK27_Bm6vAOrpZ3LBx_2PrwmXznJF9f4DpQp9ytaZbuNw2BZZdvlpQ4x-Oe8BafDX4oabV8R6HHx/s1600/marina-abramovi-on-her-hardcore-spiritual-journey-through-brazil-body-image-1481142235.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj5WpEjvY0cCDtIDUpme_WVGVFY7u7UbsYr_uo9MIJPhKpmMfqSbs33YNXrx6weMBmQDK27_Bm6vAOrpZ3LBx_2PrwmXznJF9f4DpQp9ytaZbuNw2BZZdvlpQ4x-Oe8BafDX4oabV8R6HHx/s640/marina-abramovi-on-her-hardcore-spiritual-journey-through-brazil-body-image-1481142235.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i style="font-size: 12.8px;"><span style="font-size: small;">źródło: creators.vice.com</span></i></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-family: inherit;">Ostatnim przystankiem w spektakularnym pojedynku z jej własnym cieniem, jest Curitiba, w Paranie. Abramović odwiedza
duchowe zgrupowanie w środku dżungli. Kobiety i mężczyźni,
trochę jak w sekcie. Przygotowują zioła do sesji leczniczych.
Abramović poddaje się całej serii nacierania i dreptania w ziemi,
oczyszczania jajkami. W tych dwóch jajkach jest teraz cały twój
ból. Zgniatasz jajko i trach, pozbywasz się bólu, mówi
uzdrowicielka. Z tym w prawej ręce poszło łatwo, to drugie jest
twarde jak kamień. Abramović z całej siły
próbuje je zmiażdżyć oburącz, krzyczy ze złości. Zapiera się
i naciska. A, to już twoja sprawa jak sobie z tym poradzisz. </span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhIEq4QQvOYl4mFj49LoDZKcHxj4_BpBfZHDS5JR1QkxoD8UpDLg-B_vVNqWvuxv_tFQ6WDEZDqz0Je46goXEsRPcMvTOsjAf24iJeIgxiQdVGDc3ZXIYAGL9XAbgks6BNXbMD3YYM0G9ep/s1600/378741c45c5c03676b6a4e20786bed20.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><span style="font-size: large;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhIEq4QQvOYl4mFj49LoDZKcHxj4_BpBfZHDS5JR1QkxoD8UpDLg-B_vVNqWvuxv_tFQ6WDEZDqz0Je46goXEsRPcMvTOsjAf24iJeIgxiQdVGDc3ZXIYAGL9XAbgks6BNXbMD3YYM0G9ep/s640/378741c45c5c03676b6a4e20786bed20.jpg" width="640" /></span></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption"><i><span style="font-size: small;">źródło: youtube.com</span></i></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span lang="pl-PL" style="font-family: inherit;">Doświadczenia ekstremalne dla sprawdzenia siebie i może
próba złamania ego, które musi pęknąć jako to jajko? Trudno
powiedzieć czym poskutkuje ta wyprawa? Nie wiadomo również,
czy jej ego zostało poskromione na dobre? Abramović jest artystką uznaną, a nie Grażyną ezoteryki,
przemawiającą do poszukujących z niszowego kanału internetowego,
ma więc możliwość prezentacji światów i przekonań, które mogą lecz
nie muszą zahaczać o duchowość, a co ważniejsze dotrą do
szerszej publiczności i otworzą przestrzeń na nowe pytania.</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><span lang="pl-PL" style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><br /></span></span></span>
</span></div>
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: right;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><span lang="pl-PL" style="font-family: inherit;"><i>Monika Waraxa, 4.5.17</i></span></span></span></div>
</div>
<br />
<div class="western" style="margin-bottom: 0in;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: left;">
<style type="text/css">
<!--
@page { margin: 0.79in }
P { margin-bottom: 0.08in }
-->
</style>
</div>
<div class="western" style="margin-bottom: 0in;">
<br /></div>
<style type="text/css">
<!--
@page { margin: 0.79in }
P { margin-bottom: 0.08in }
-->
</style><br />
<style type="text/css">
p.p1 {margin: 0.0px 0.0px 0.0px 0.0px; font: 19.0px Times; color: #323333; -webkit-text-stroke: #323333}
span.s1 {font-kerning: none}
</style></div>
Monika Waraxahttp://www.blogger.com/profile/12948804283465003072noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5017256937280555160.post-74020201194475628142017-03-10T04:15:00.002-08:002017-03-10T04:18:28.312-08:00Sztuka?<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<div class="p1">
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhIVpktpwCgQ-0e5LmTwAc6rOGww2gCb-IQ64QCWV4KLxUdvj9uD-cUi1cMm9D9fDnlzrU5sAG0nYZlpunxPjNMC0NfzclcP3PbCEsCwyljoLwpHP-e62ZEASY017NvfbYQqmeW0sjBPUpj/s1600/3debe5f912c21659d595e9ee7e286884f4ae76e0_m.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhIVpktpwCgQ-0e5LmTwAc6rOGww2gCb-IQ64QCWV4KLxUdvj9uD-cUi1cMm9D9fDnlzrU5sAG0nYZlpunxPjNMC0NfzclcP3PbCEsCwyljoLwpHP-e62ZEASY017NvfbYQqmeW0sjBPUpj/s640/3debe5f912c21659d595e9ee7e286884f4ae76e0_m.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">źródło: fffound.com</td></tr>
</tbody></table>
<div class="p1">
<span class="s1"><br /></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span class="s1"><span style="font-family: inherit; font-size: small;"><br /></span>
<style type="text/css">
p.p1 {margin: 0.0px 0.0px 0.0px 0.0px; font: 12.0px Georgia; -webkit-text-stroke: #000000}
span.s1 {font-kerning: none}
</style>
</span></div>
<div class="p1" style="text-align: left;">
<span class="s1"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: small;">Trzeba się przygotować na zajęcia. Poza tym wysłać zamówienie na blejtramy. Pisząc listę wymiarów, aż się podekscytowałam.</span></span></div>
<br />
<div style="text-align: left;">
<span class="s1"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">
</span></span></div>
<div class="p1" style="text-align: left;">
<span class="s1"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: small;">Ostatnio jeden z krytyków sztuki, znany i lubiany, zastanawiał się głośno, przy okazji wystawy młodych artystów pokazywanych w już niemłodej, ale liczącej się galerii, po co malować i czemu właściwie służy malarstwo? Ja przy tej okazji zastanawiam się czemu służy krytyka sztuki albo jej kuratorowanie?</span></span></div>
<span style="font-family: inherit;">
<style type="text/css">
p.p1 {margin: 0.0px 0.0px 0.0px 0.0px; font: 12.0px Georgia; -webkit-text-stroke: #000000}
span.s1 {font-kerning: none}
</style>
</span></div>
<div class="p2">
<span class="s1"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: x-small;"><span style="font-family: georgia, times new roman, serif; font-size: small;"><br />Nie raz podważałam lub umniejszałam rolę krytyków i kuratorów. Bo raz, że lubiłam przysolić, a dwa zawsze podejrzewałam, że coś tu jest nie tak. Jakieś zatajenie, chachmęctwo, dziwna zależność, która z mojego punktu widzenia raczej ograniczała, niż pompowała siły twórcze. Dziś nadal zadaję sobie pytanie o rolę pośredników w procesie twórczym i czy potrzebuje on aż tyle akuszerek?</span></span></span></div>
<div class="p2">
<span class="s1"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: small;">Jak ego jest dużutkie to człowiek ma wielką potrzebę, żeby oceniać, odnosić się, porównywać, siebie do innych i innych z innymi. Doktorat ze sztuki nie jest tożsamy ze sztuką, tak jak czytanie i cytowanie nie jest tym samym, co pisanie. <br />Choćby najbardziej sprawiedliwy osąd pozostanie zawsze oceną. W kontekście oceny pojawia się oceniający, który czy tego chce czy nie, plasuje się jakoś do reszty. Wie więcej, częściej zastanawia się nad tym i owym. A tu już mamy podział na ja i reszta. Każdy kto się ze mną </span></span><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">zgodzi, </span><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">jest częścią mojej bandy. No te podziały nie są jednak najlepsze. To znaczy z punktu widzenia badacza taka systematyka porządkuje i pomaga podsumować różne zjawiska. Toż sztuka ledwo dyszy od tych podsumowań i polemik, czy nie słyszycie?</span></div>
<div class="p2">
<span class="s1"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: small;"><br />Ostatnio przy okazji sytuacji towarzyskiej usłyszałam, że wygląd to mam rasowej intelektualistki. o to właściwie znaczy i</span></span><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"> czy to komplement</span><span class="s1"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: small;">? Bo czy ta ocena nie pomija całego wachlarza innych atutów, które mam do zaoferowania </span></span><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">światu</span><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">? <br />Człowiek dla odmiany może być intelektualistą, ale również istotą czującą, która przede wszystkim żyje, żuje i doświadcza. Częścią tej szerokiej działalności jest pasja. </span><br />
<span class="s1"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: small;">Może nią być pisanie, malowanie, chodzenie po lesie, oglądanie zwierząt i licznie gwiazd. Czytać książki, ale nie za dużo. Klasyka z plastycznymi i wielowarstwowymi opisami świata tak. Jeśli jednak chodzi o literaturę i sztukę, lepiej nie być na bieżąco. Można kibicować innym twórcom, ale obcować z ich dziełami, to trochę kanibalizm. Brzmi jak opis z portalu randkowego? No cóż takie mamy czasy.</span></span></div>
<div class="p2">
<span class="s1"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: small;">Kiedy myślę o krytyku, który zainspirował powyższą refleksję, czuć, że raczej lubi sztukę. Ktoś kto by jej nie lubił nie zajmowałby się nią już tak długo. I to jest godne uwagi oraz szacunku. Zastanawiam się tylko jaka jest proporcja realnych pytań do retoryki w jego tekście?</span></span></div>
<div class="p2">
<span class="s1"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: small;">Wielu artystów na przykład wije swoje kariery zgodnie z określonym wzorem i planem. Sztuka stała się strategią, a miejsce twórczego odpału zajęła logistyka. I to czego tu brakuje to zmienność i nieprzewidywalność. Chaos, którym żywi się życie i sztuka. Inaczej wkrada się konwencja, która do pewnego momentu może być nawet interesująca, ale na dłuższą metę ogranicza znacznie pole działania. Czujnym trzeba być i myśleć za siebie, a przede wszystkim się nie bać i nie nerwowo, tylko spokój może nas uratować. </span></span><br />
<span class="s1"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: small;"><br /></span></span></div>
<div class="p2">
<span class="s1"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: small;">Co jest ważne w twórczości młodego artysty? Oczywiście kariera, żeby być najlepszym. Porażka nie wchodzi w grę. To jest rodzaj napędu, który też kiedyś czułam. Dobrze jeśli ktoś się zrealizuje, bo wie do czego w późniejszych doświadczeniach może się odnieść. Jeśli nigdy nie poczuł choćby pięciu minut sławy, zawsze będzie za tym tęsknił i wyobrażał sobie, że to jest kamień filozoficzny, alchemiczny składnik, dopełniający jego życie. Choć historia sztuki pokazuje, że wielu sparzyło się, kierując podobnym przekonaniem, to jednak nadal równie wielu, chciałoby próbować no i nie można im mieć tego za złe.</span></span></div>
<div class="p2">
<span class="s1"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: small;"><br />Kierując się zdaniem, że sami tworzymy swoją rzeczywistość, może łatwiej będzie uzyskać odpowiedzi na pytanie po co malować obrazy i robić sztukę. Jeśli wszyscy jesteśmy połączeni, to może krytyka sztuki, koncepcja kuratora i kapitał rynku sztuki mogłyby mieć coś wspólnego z nastawieniem młodych twórców? A fe panowie. Tacy duzi a udają, że nie wiedzą, o co chodzi. Kto tu kogo deprawuje? Młody twórca was obrusza? A kto to napędza, kto wprawia tę machinę w ruch? </span></span></div>
<div class="p2">
<span class="s1"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: small;"><br />Z mojej perspektywy sztuka w aktualnym anturażu jest w kryzysie, ale nie dlatego, że nie powstają ciekawe rzeczy. Oczywiście, że powstają. Kryzys polega na tym, że wielowymiarowość niczym nieograniczonej siły twórczej, została sprasowane do wymiaru elitarnego puzdereczka, przenoszonego z miejsca na miejsce, przez wybranych dla wybranych.<br />Świat sztuki rządzi się swoimi prawami, a twórcza wolność nie bardzo tam pasuje. Każdy wybiera za siebie i ciekawie jest doświadczyć takiego rodzaju uznania, jednak praca artysty polega również na wielu innych rzeczach. Nie jest problemem, to że świat sztuki stworzył dla siebie ciasną ramę, która nie sprzyja twórczości, tylko, że jest to solidne ograniczenie i niewielu to widzi.</span></span></div>
<div class="p2">
<span class="s1"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: small;"><br />Artyści choć coś przeczuwają, nie chcą widzieć, że ten kolos na glinianych nogach już daleko nie zajedzie, ale jeszcze może coś da się ugrać w starym systemie? Jakaś jeszcze wystawa lub chociaż pokaz slajdów i mini wykład: 'ja i moja sztuka'.</span></span></div>
<div class="p1">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: small;"><span class="s1"></span><br /></span></div>
<div class="p1">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Minęło kilka lat, zanim zobaczyłam, że ego świata sztuki, to nie jestem ja, a potrzeba tworzenia ma swoje źródło gdzie indziej. Wiem również, że wolność twórcza zasilana jest pasją i czystą intencją. Czy trzeba odpowiadać na te wszystkie pytania, żeby się nią cieszyć? Mówiąc cieszyć mam na myśli tego, kto ją robi i tego, który ją kupuje, wiesza na ścianie i lubi na nią patrzeć.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<style type="text/css">
p.p1 {margin: 0.0px 0.0px 0.0px 0.0px; font: 12.0px Times; -webkit-text-stroke: #000000; min-height: 14.0px}
p.p2 {margin: 0.0px 0.0px 0.0px 0.0px; font: 12.0px Times; -webkit-text-stroke: #000000}
span.s1 {font-kerning: none}
</style>
</div>
<div class="p2">
<span class="s1"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: small;">Kiedyś rozmawiałam z jedną realistką w Pekinie, która mówiła, że śledzi informacje o katastrofach lotniczych, bo chce być na bieżąco i lubi być przygotowana na każdą ewentualność. Odpowiedziałam jej, że grunt to pozytywne nastawienie do świata i że to, na czym się skupiasz rośnie. Usłyszałam, że jestem leśnym skrzatem, który nic nie wie o prawdziwym życiu i być może.</span></span><br />
<div style="text-align: right;">
<span class="s1"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: small;"><i>Monika Waraxa, 10.3.2017</i></span></span></div>
</div>
<style type="text/css">
<!--
@page { margin: 0.79in }
P { margin-bottom: 0.08in }
-->
</style></div>
Monika Waraxahttp://www.blogger.com/profile/12948804283465003072noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5017256937280555160.post-43333021496081553532014-08-05T00:52:00.000-07:002014-08-05T02:11:37.431-07:00Marina Abramović: Wielka Empiryczka <div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj5JXLHmXiQAXBSn6J1EM41hWV5ESDhILjACi_4w_3qj9DKNrbby4ryIIOv5DJMGAGQ3gi9uEbJsGk3MkdPiycTCs5g-o8jDA8-54tHXbbExlDVwLB2U3Hg7XbQgHt8YLnI_r9t13DruzTa/s1600/THE-DRESS-Marina-Abramovic%CC%81-Laos-2008-761x1024.png" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj5JXLHmXiQAXBSn6J1EM41hWV5ESDhILjACi_4w_3qj9DKNrbby4ryIIOv5DJMGAGQ3gi9uEbJsGk3MkdPiycTCs5g-o8jDA8-54tHXbbExlDVwLB2U3Hg7XbQgHt8YLnI_r9t13DruzTa/s1600/THE-DRESS-Marina-Abramovic%CC%81-Laos-2008-761x1024.png" height="400" width="296" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Marina w Givenchy</i></td></tr>
</tbody></table>
<span style="font-family: inherit; font-size: large;">Jako dziewczynka marzyła o ładnym nosie, którego prototypem był nos Brigitte Bardot. Pewnego dnia, trzymając w rękach zdjęcie aktorki, kręcąc się w kółko, postanowiła upaść na krawędź łóżka i go złamać. Zadanie lekarza miało polegać na złożeniu nosa według zdjęcia Brigitte. Akcję przerwała matka. Seria policzków miała jej wybić z głowy głupie pomysły, których jak się okazało ma jeszcze wiele. </span><br />
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;">Jej dzieciństwo i wczesna młodość toczy się w Belgradzie. Jest dzieckiem dwóch bohaterów narodowych z czasów Tito – Vojo i Danici Abramović. Matka, zaangażowana działaczka traktuje Marinę jak dorosłą, ostro stawiając jej wymagania. Choć Abramović twierdzi, że im trudniejsze dzieciństwo, tym lepszy artysta, odetchnęła z ulgą po śmierci matki. Jej dom rodzinny przypominał koszary wojskowe. Mówi, że była raczej trenowana na żołnierza niż wychowywana. Matka budziła w ją w środku nocy, żeby poprawiała pomiętą w czasie snu pościel. Babka, która spędzała całe dnie w kościele na modlitwach, była dla Mariny niewyczerpanym źródłem mądrości życiowych i kobiecym wzorcem. Mówiła jej na przykład, że wszystko co wydarza się w dniu urodzin jest ważne. <br /><br />Czytając manifest artystyczny Abramović dowiadujemy się między innymi tego, że artysta nie powinien nikogo zbić, kraść pomysłów innym artystom. Powinien również unikać zakochania się w innym artyście (ten punkt powtórzony kilka razy). Jej obaj mężowie byli artyści – Neša Paripović, jugosłowiański konceptualista i Paolo Canevari, włoski rzeźbiarz. <br />W swoje urodziny, w 1975 roku Abramović poznała Ulaja (Uwe Laysiepen). Spotkali się w Amsterdamie. Po jej performance Ulaj opatrzył ranę w kształcie pięcioramiennej gwiazdy, którą wycięła sobie wcześniej na brzuchu. Natychmiastowa fascynacja zamieniła się w kompatybilność. Ulaj mówi, że poznanie Mariny było jak odnalezienie zaginionego brata. Oboje urodzeni 30 listopada stworzyli symbiozę artystyczno-miłosną. Życie prywatne i zawodowe to mieszanka wybuchowa. Może prowadzić do zwrotów akcji, na które nie zawsze jesteśmy gotowi. Relacja kobiety i mężczyzny osadzonych w kontekście społecznym i kulturowym, stały się głównym sensem wspólnej pracy </span></span><span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;"><span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;">Abramović</span></span> i Ulaja. Swoimi działaniami tworzyli 'tamto ja', wyczerpując stopniowo witalność swojego uczucia. <br /><br />Retrospektywna prezentacja działań Abramović w nowojorskiej MoMa w 2010, była dla niej jak otwarcie starego albumu ze zdjęciami. Na widok policyjnego Citroën, w którym Abramović i Ulaj przeżyli 5 lat, popłakała się. To było dla nich jedno z ważniejszych doświadczeń. Przez pięć lat samochód służył im za mieszkanie, ale też jako narzędzie do performance. W 1976 na biennale Paryskim wykonali w nim <i>Relację w ruchu</i> (<i>Relation in Motion</i>).</span></span></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody></tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiqqHGbLSRIDZ5jK_0rEDO0AFJXMkWIbpNwEcEwLUpaEaWlHCft8WXce__S-E7Hsv05uruoPLCbKk0g-0hObclQc3H5a7EKTtu1KzVbzEq6E7ycvPRMyQG7MB_GR6JRsNrr_ETxu-2qY2Lv/s1600/tumblr_mrwjupQJ431sn5m9vo1_1280.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiqqHGbLSRIDZ5jK_0rEDO0AFJXMkWIbpNwEcEwLUpaEaWlHCft8WXce__S-E7Hsv05uruoPLCbKk0g-0hObclQc3H5a7EKTtu1KzVbzEq6E7ycvPRMyQG7MB_GR6JRsNrr_ETxu-2qY2Lv/s1600/tumblr_mrwjupQJ431sn5m9vo1_1280.jpg" height="266" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Abramović, Ulaj, <i>Relation in Time</i>, 1977</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;">Ich wspólne </span>prace <span style="font-family: inherit;">tak jak </span><i style="font-family: inherit;">Relacja w czasie</i><span style="font-family: inherit;">, 1977 (</span><i style="font-family: inherit;">Relation in Time</i><span style="font-family: inherit;">), kiedy siedząc tyłem do siebie, oparci plecami ze splecionymi włosami, odnosiły się bezpośrednio do granic wytrzymałości ludzkiego ciała, ale też do badania przepływu energii między nimi a publicznością. Wtedy sprawdzili to zapraszając publiczność do galerii na koniec działania. Energia publiczności przedłużyła je o godzinę. </span><br /><br /><span style="font-family: inherit;"> Kolejny etap w ich karierze to szukanie inspiracji w innych kulturach. Podróżowali do Indii, Australii, Tybetu. Jednym z ich ważniejszych doświadczeń było życie z Aborygenami australijskimi. Nauczyli się od nich bycia tu i teraz oraz tego, że całe życie z wszystkimi jego czynnościami powinno być celebracją. Poddali się również sesji hipnotycznej, którą zarejestrowali na taśmie. Nagrany materiał zainspirował wiele z ich późniejszych działań.</span><br /><br /><span style="font-family: inherit;"> Na retrospektywną wystawę w MoMa Abramović przygotowała nowe działanie, bazujące jednak na </span><i style="font-family: inherit;">Nieghtsea Crossing</i><span style="font-family: inherit;">, które tworzyła razem z Ulajem w latach 1981-1987. Abramović i Ulaj siedzą po obu stronach długiego stołu w medytacyjnym bezruchu. Kobieta i mężczyzna, a pomiędzy nimi kultura, gender, cały świat. Po 6 latach kolejnych odsłon tego performance, było jasne, że długotrwałe siedzenie bez ruchu nie służy Ulajowi. Na przeciwko </span></span><span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;"><span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;">Abramović</span></span> zostało puste krzesło, które w MoMa, w 2010 roku miała wypełnić publiczność. <i> </i><i>Wielki spacer po murze, </i>1988<i> </i>(<i>The Great Wall Walk</i>) miał polegać na przejściu muru i romantycznym spotkaniu na jego środku. Ulaj rozpoczął przejście od strony pustyni Gobi, </span></span><span style="font-size: large;">Abramović</span><span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;"> od strony Morza Żółtego. Spacer trwał 3 miesiące. W pierwotnym założeniu spotkanie miało zakończyć się ślubem. Jednak po ośmiu latach przygotowań wiele zmieniło się w ich życiu, związku i w postawie artystycznej. Oboje stali się rozpoznawalnymi artystami. Ambicje Abramović rozrosły się, a jej relacja z Ulajem uległa nadwątleniu. Kiedy spotkali się na murze, ona ubrana na czerwono, Ulaj na niebiesko każdy ze swoją flagą, ich związek odchodził do przeszłości. Łzy Abramović. Koniec sceny. </span></span></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody></tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgcdZy0EEAsEaAgNDOO8POeamV5sW1qez0er8glRB3Lq5nkFhOE1hHw3Jrthiuif_iJFAF_CS1Z65Rp8pSJlyE8nKXLHlxp-E18Xvjb-IN3hx90dK8ehu6jBIXWrcdrcmm6bXvSzRvAHly3/s1600/tumblr_ltzhr0KOvD1qzoctjo1_500.jpg" height="268" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="400" /></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: 13px; text-align: center;"> Abramović, Ulaj, </span><i style="font-size: 13px; text-align: center;">The Great Wall Walk</i><span style="font-size: 13px; text-align: center;">, 1988</span><br />
<span style="font-family: inherit; font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-family: inherit; font-size: large;">Lata dziewięćdziesiąte to nowy etap twórczości Abramović wiąże się z teatrem. Jej działania nabrały rozmachu, stały się bardziej komercyjne. Współpraca z Charlesem Atlasem zaowocowała produkcjami takimi jak <i>Biografia</i>, 1992 (<i>Biography</i>), <i>Łudzący</i>, 1994 (<i>Delusional</i>). Odgrywanie zastąpiło radykalizm wcześniejszych performance, gdzie jedynym narzędziem było nagie ciało i jego wytrzymałość, tak jak w cyklu <i>Rytm (Rythm)</i>: zażycie psychotropów (<i>Rytm 2</i>), podanie publiczności do ręki rewolweru (<i>Rytm 0</i>), leżenie w płonącej, pięcioramiennej gwieździe (<i>Rytm 5</i>). Nagość przykryły kostiumy i rekwizyty. Abramović z tamtego okresu bliżej do Marii Callas niż do pustynnej ascetki. </span><br />
<span style="font-family: inherit; font-size: large;"><br />
Ta barokowa w wyrazie faza twórczości zakończyła się zwróceniem w stronę minimalistycznych działań osadzonych mocno w aspekcie trwania i związanego z nim czasu. Abramović w tamtym czasie inspirował Wagner (Der Ring des Niebelungen, 15 godzin), Eric Satie i jego <i>Vexations</i> odtwarzane 840 razy z rzędu, John Cage i <i>Organ2/ASLSP, </i>które trwa 639 lat od 2001, ale również 3 godzinne przedstawienia Piny Bausch oraz prace Gordona Duglasa takie jak <i>24 hours Psycho</i>, 1993. </span><br />
<span style="font-family: inherit; font-size: large;"><br />
Jeden z anonsów retrospektywy w MoMa: <i>Artystka jest obecna</i>, 2010 (<i>The Artist is Present</i>) to projekcja z samobiczującą się Abramović pokazana na budynku przy Wall Street. Działanie wyrwane z kontekstu, budzi zdziwienie i przerażenie przechodniów. Na ich twarzach maluje się pytanie: dlaczego ona to robi? Abramović w dokumencie o tym samym tytule (<i>The Artist is Present</i>, 2012), który powstał przy okazji tworzenia wystawy w MoMa mówi, że dopiero teraz, po czterdziestu latach kariery ludzie zaczęli brać ją poważnie, a dziennikarze nie pytają już o to dlaczego to, co robi jest sztuką.</span></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody></tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjeONWw_gh8Kxuf8a_Er23L4mtl4waUp_m2a0F1KyG1500syPs2j0aPqI791DchVexURFsSo9KqVZBMXRqm7pAzV1V3J5iPZ0VKaY_dO5WW7EI2UVyl943J_yISzkadek4xXfegteKbpbsB/s1600/marina-abramovic-the-artist-is-present-2001-moma-installation-view-portrait-with-flowers-2009.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjeONWw_gh8Kxuf8a_Er23L4mtl4waUp_m2a0F1KyG1500syPs2j0aPqI791DchVexURFsSo9KqVZBMXRqm7pAzV1V3J5iPZ0VKaY_dO5WW7EI2UVyl943J_yISzkadek4xXfegteKbpbsB/s1600/marina-abramovic-the-artist-is-present-2001-moma-installation-view-portrait-with-flowers-2009.jpg" height="300" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Marina Abramović<i>, Portret z kwiatami.</i> 2009, fot. Marco Anelli,<br />
Dzięki uprzejmości artystki i Sean Kelly Gallery/Artists Rights Society (ARS), New York</td></tr>
</tbody></table>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit; font-size: x-small;"> </span><span style="font-family: inherit; font-size: large; text-align: left;">Wystawę w MoMa otwiera wielki czarno-biały portret glamour. Abramović otoczona gąszczem kwiatów, wygląda jak diwa, Madonna albo przodowniczka pracy. Tłum oblegał puste krzesło naprzeciwko Abramović nieprzerwanie przez trzy miesiące. Rekordzista siadał przed nią 21 razy. Artystka pomieszała się z celebrytką, a odbiorcy zamienili się w gruppies. </span><br />
<span style="font-family: inherit; font-size: large; text-align: left;">Największym zaskoczeniem Andy Warhola na jego pierwszej obleganej przez publiczność wystawie było to, że tłum w amoku może go nawet udusić. Bestialstwo w anturażu grupowej manii może bardzo łatwo zająć miejsce kulturowego uładzenia. Co by było gdyby nikomu nie znana Marina usiadła przy stole na ulicy albo w nieznanej prowincjonalnej galerii, a naprzeciwko niej stanęło puste krzesło? Czy ludzie reagowaliby podobnie? Co na nich tak działa – wizerunek medialny artystki czy jej charyzma i konsekwencja postawy artystycznej? </span></div>
</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;"><br />Wspomniany już film dokumentalny, który powstał przy okazji tworzenia retrospektywy w MoMa, świetnie pokazuje rozmach, nakład pracy i logistykę produkcji dużego wydarzenia artystycznego jakim była ta wystawa. Jednym z ważniejszych działań przygotowawczych było szkolenie 30 performerów, którzy mieli odegrać 5 historycznych performance Abramović. Młodzi artyści zostali zaproszeni do jej domu w Hudson Valley. Musieli oddać swoje telefony komórkowe i zacząć od zanurzenia się w otaczającej naturze. W czasie dwutygodniowych zajęć dostawali różne zadania: kąpiele nago w rzece, 3 dniowy post, liczenie ryżu. Chodziło o to, żeby przygotować się na przekaz zawarty w działaniach Abramović, która zapowiedziała im: będziecie mnie nienawidzić, ale potem pokochacie i zrobicie wszystko, co zechcę.<br /><br />Jednym z ważniejszych wątków w twórczości Abramović jest odtwarzanie historycznych performance. W 2005 roku Abramović zrealizowała <i>Re-Performance</i>, cykl 7 performance w Muzeum Guggenheim w Nowym Jorku. Działanie polegało na odtworzeniu performance wykonanych wcześniej m.in. przez Bruce Nauman<i>, Nacisk ciała</i>, 1974, (<i>Body Pressure</i>). Natomiast z twarzą pomalowaną na złoto, w białej koszuli i szarej kamizelce, wcieliła się w Josepha Beuysa, który tłumaczy obraz martwemu królikowi (<i>How to Explain Pictures to a Dead Hare</i>, 1965). </span><br />
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-size: large;">Kiedy performance się kończy, pozostaje dokumentacja zdjęciowa, która tak jak w przypadku tej artystki może być podstawą budowania jej pozycji rynkowej, albo dokumentacją, którą można wykorzystać do odtworzenia poszczególnych działań. Sean Kelly – mecenas </span></span><span style="font-size: large;">Abramović</span><span style="font-family: inherit;"><span style="font-size: large;"> pracuje z nią od dawna. Choć performera i jego efemeryczną sztukę, trudno sprzedać, dobrym wyjściem okazała się sprzedaż niskich nakładów wyselekcjonowanych zdjęć dokumentujących jej działania. Od tamtego czasu wszystkie jej performance są perfekcyjnie skadrowane. <br /><br />Droga artystyczna, którą przeszła Abramović była długa. Wystawa w MoMie to dzieło epickie, które dobrze pokazuje ewolucję jej działań i konsekwencję postawy – artysta musi być wierny sobie, jak mówi. <br />Jej najnowsze działanie <i>512 Godzin</i> (<i>512 Hours)</i> w Serpentine Gallery w Londynie ma zupełnie inny charakter. To 'projekt' instytutu, o którego stworzeniu myśli </span><span style="font-size: large;">Abramović. </span><span style="font-size: large;">Wywiadzie przeprowadzonym przez Sir Normana Rosenthala, artystka prezentuje '<i>The </i></span></span><span style="font-size: large;"><i>Abramović</i></span><span style="font-family: inherit;"><span style="font-size: large;"><i> Method</i>' i idee instytutu, gdzie uczestnicy, poszerzając swoją wewnętrzną przestrzeń, uzyskają spokój ducha i będą mogli emanować światłem jak ikony, które </span><span style="font-size: large;">Abramović jako mała dziewczynka, </span><span style="font-size: large;">oglądała</span><span style="font-size: large;"> z babcią</span><span style="font-size: large;"> w kościele. </span></span><br />
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-size: large;"><br />Instytut w Hudson Valley według słów </span><span style="font-size: large;">Abramović</span><span style="font-size: large;"> miałby być nowym Bauhausem, poświęconym historii i idei działań efemerycznych takich jak performance, taniec, teatr, opera, których główną zmienną jest czas i trwanie. Głównym celem pracy instytutu jest spowolnienie ludzi i pokazanie im prawdziwej wartości i sensu życia. </span><span style="font-size: large;">Abramović</span><span style="font-size: large;"> marzy o tym, żeby uczyć sztuki i życia w trybie zen i koncentracji na pojęciu 'suchness'. W instytucie miałyby się znaleźć różne pomieszczenia, przeznaczone do studiowania trwania: miejsce do liczenia ziarenek ryżu, powolnego picia wody, medytacji, przykładania głowy i ciała do kryształów, które zapamiętują energię. Można więc powiedzieć, że wystawa w Serpentine Gallery to działanie prototypowe, a publiczność biorąca w nim udział to grupa testerów. Sceneria działania jest zmienna, ale odnosi się do ogólnej koncepcji instytutu, który ma powstać w Hudson Valley.<br /><br /> Osoby, które na co dzień żyją szybko, mogą być zaskoczeni, tym co im się przydarzy w </span><span style="font-size: large;">Serpentine</span><span style="font-size: large;"> Gallery. Ci o wyższym poziomie samoświadomości czy autorefleksji mogą poczuć głębiej zatrzymanie, a sceptycy pozostaną obojętni. Charyzma </span><span style="font-size: large;">Abramović</span><span style="font-size: large;"> wszystko spaja. Oprócz głębszych doznań obserwacja zachowań ludzi w grupie, które mogą skumulować się w pozytywną siłę, albo przekształcić się w zbiorową jaźń, dostrojoną do charyzmatycznej przewodniczki. <span class="st">Klaus Biesenbach, </span>kurator wystawy w retrospektywy</span><span style="font-size: large;"> w </span><span style="font-size: large;">MoMa przyznał, że kiedy poznał </span><span style="font-size: large;">Abramović</span><span style="font-size: large;"> myślał, że jest w nim zakochana. Zweryfikował jednak swój pogląd, stwierdzając, że </span><span style="font-size: large;">Abramović</span><span style="font-size: large;"> </span><span style="font-size: large;">kocha</span><span style="font-size: large;"> i uwodzi wszystkich, nie tylko jego. </span></span><br />
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-size: large;"><br />Najnowsze działania Abramović wskazują na utopijną, ale pozytywną chęć przebudzenie ludzi. Ciemna strona mocy materializuje się jednak w skali planowanego przedsięwzięcia. Z jednej strony inicjatywa Abramović jest powrotem do korzeni. Przywołuje kult Wielkiej Matki Gai, która żyje i przekonuje do życia w bliskim kontakcie z naturą. Z drugiej skala i system edukacji w instytucie w Hudson Valley, przywodzi na myśl zbiorowe działania Kaszpiorwskiego. Ameryka i jej oświeceniowa myśl z 'New Age' przeniknęła niepostrzeżenie do założeń Abramović.<br /><br />Nad dobrą intencją, unosi się cień jej niezaspokojonego ego, które oprócz ambicji mobilizuje kreatywność i daje energię do kolejnych działań, ale w zamian oczekuje zaspokojenia rządzy władzy. Skala i rozmach instytutu w Hudson Valley, odnoszą się do pozytywnej zmiany społecznej u podstawy, której leży narcystyczna chęć pokazania innym 'idealnej' wizji jak żyć. </span></span><br />
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-size: large;"><br />Zakusy Abramović jakkolwiek jasno wynikają z jej przeszłości i dzieciństwa zanurzonego w systemie totalitarnym i wychowaniu w duchu walki o równość, w wersji z Hudson Valley zalatują sekciarstwem. Niektórzy zarzucają Marinie flirt z pop kulturą, zamiłowanie do mody i kontakty z Lady Gagą. Rzeczywiście popularność </span><span style="font-size: large;">Abramović w świecie celebrytów jest duża.</span><span style="font-size: large;"> Każdy człowiek, nawet radykalny artysta ma prawo do odrobiny próżności, ego jednak lepiej trzymać w ryzach. </span></span><br />
<span style="font-family: inherit; font-size: large;"><br />
p.s.<br />Do dziś nie rozumiem dlaczego w image artystycznym Mariny Abramović brakuje czarnej peleryny? </span></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody></tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgLrMUKdMACFIGMipUzjSR8D_AfsKM2_6orIAN3u3f6OpAzHdfZZqCeVcioog86VvMnYz3GEkLftT12WXU4ifnwEfvkF5t-uUyFwN5OpvawmBYoqzRW47sQiKDieTdDGSItMK-7o9tlxqtO/s1600/b0138838_220238.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgLrMUKdMACFIGMipUzjSR8D_AfsKM2_6orIAN3u3f6OpAzHdfZZqCeVcioog86VvMnYz3GEkLftT12WXU4ifnwEfvkF5t-uUyFwN5OpvawmBYoqzRW47sQiKDieTdDGSItMK-7o9tlxqtO/s1600/b0138838_220238.jpg" height="265" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><div style="min-height: 16px;">
<br /></div>
<div style="font-size: 10px;">
Marina Abramović, <i>Entering the Other Side</i>), Solomon R. Guggenheim Museum, 2005.<br />
fot. Attilio Maranzano, Courtesy of the artist and Sean Kelly Gallery, New York</div>
</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;"><i>512 Hours, </i>Marina Abramović </span><br />
<span style="font-family: inherit; font-size: large;">11/06-25/08/2014<br />Serpentine Gallery, London <i> </i></span><br />
<span style="font-family: inherit; font-size: large;"><i><br />Źródła:</i></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;"><i>Marina Abramović: The Artist Is Present </i>(2012), Matthew Akers, Jeff Dupre, 106 min</span><br />
<span style="font-family: inherit; font-size: large;"><a href="https://www.youtube.com/watch?v=V7vHUhr0s5k">Marina Abramović interviewed by Sir Norman Rosenthal, 92Y Talks</a> <br /> </span><br />
<span style="font-family: inherit; font-size: large;"><br /></span>
<br />
<div style="text-align: right;">
<i><span style="font-family: inherit; font-size: large;">Monika Waraxa, 4/08/14, Londyn</span></i></div>
</div>
</div>
Monika Waraxahttp://www.blogger.com/profile/12948804283465003072noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5017256937280555160.post-70858432540900950852014-06-24T00:27:00.000-07:002014-08-04T04:36:37.046-07:00Walerian Borowczyk: natura czy kultura?<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<br />
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"> <table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgMcHB2Z4YMppdwE8EgZlnp68zH19op7VJcwVTERugkR0DmgLetdKU3U35Ait8bnmr2xYrbm-nOIUAkDND8fcuILkDvuD5LoEN0Lt9xsH4fIOyGVF5KWbff4ct6yqzdJXLfM0arto-O4fRN/s1600/0dhx.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgMcHB2Z4YMppdwE8EgZlnp68zH19op7VJcwVTERugkR0DmgLetdKU3U35Ait8bnmr2xYrbm-nOIUAkDND8fcuILkDvuD5LoEN0Lt9xsH4fIOyGVF5KWbff4ct6yqzdJXLfM0arto-O4fRN/s1600/0dhx.jpg" height="272" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Walerian Borowczyk</i></td></tr>
</tbody></table>
</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;">Kilka tygodni temu zakończył się 12 Polski Festiwal Filmowy Kinoteka, organizowany przez Polski Instytut w Londynie. Głównym bohaterem festiwalu był Walerian Borowczyk – artysta w Polsce trochę zakurzony, <a href="http://contemporarylynx.co.uk/archives/3597">choć ostatnio odkurzany przez Daniela Birda.</a></span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;">Borowczyk urodził się w 1923. Studiował na Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, gdzie przyjaźnił się między innymi z Tadeuszem Różewiczem. Tam również poznał swoją przyszłą żonę Ligię Branice, swoją wieloletnią partnerką i aktorkę w jego filmach. Przełomem w karierze Borowczyka było spotkanie z Janem Lenicą w 1956 roku, który w tamtym czasie był rysownikiem w Szpilkach. Lenica i Borowczyk postanowili razem podbić świat nowatorską animacją. Ich wspólny film – ruchomy kolaż z wycinanek oparty na prostych motywach graficznych z 1957 roku Był sobie raz, odniósł wielki sukces. Został nagrodzony Srebrnym Lwem w kategorii filmu eksperymentalnego na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Wenecji. W 1957 roku Borowczyk wyjechał do Francji, gdzie kontynuował pracę nad kolejnymi animacjami, a potem filmami pełnometrażowymi.</span></span></div>
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><br />Filmografia Waleriana Borowczyka istnieje w ścisłym związku z literaturą, sztukami plastycznymi i rzemiosłem. Blanche, 1971 jest nawiązaniem do <i>Mazepy. Tragedii w pięciu aktach Słowackiego</i>. <i>Dzieje Grzechu,</i> 1976 powstały na podstawie powieści Stefana Żeromskiego. Natomiast <i>Rozalia</i>, 1966, za którą Borowczyk otrzymał Złote Niedźwiedzie na MFF w Berlinie, zrealizowano na podstawie opowiadania Guy de Maupassanta – <i>Rosalie Prudent</i>. </span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;">W jego filmach roi się od nawiązań do sztuki w ujęciu klasycznym i tradycji malarskiej, które wraz z odniesieniami do literatury tworzą bogatą siatkę symboli i odniesień. </span></span></div>
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgYgjDsp1iG_7le9fR1T5LIDNYYgHZuVN2Lnw8tgzlqBKzhmx30N9cP0wJOwLUlH2sMSlPvMrHbqHMZPaOZNm4chefga1qBL3TtPz67HcyzHIztAAlzG6IbxWfa2C3VHT1c1LjZEaIf9huq/s1600/Walerian_Borowczyk-Blanche-002.png" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgYgjDsp1iG_7le9fR1T5LIDNYYgHZuVN2Lnw8tgzlqBKzhmx30N9cP0wJOwLUlH2sMSlPvMrHbqHMZPaOZNm4chefga1qBL3TtPz67HcyzHIztAAlzG6IbxWfa2C3VHT1c1LjZEaIf9huq/s1600/Walerian_Borowczyk-Blanche-002.png" height="248" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Walerian Borowczyk, Blanche</i></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><i>Blanche</i> to zbiorowy portret średniowiecznej rzeczywistości, w którym główni bohaterowie: Blanche (Ligia Branice) – młoda i niewinna żona i baron (Michael Simon) – odstręczający mąż, przenoszą widzów w średniowieczne realia małżeństw aranżowanych. Kontrast pomiędzy piękną Blanche i okropnym baronem przywodzi na myśl obraz Domenico Ghirlandaio: <i>Starzec i chłopiec</i>. Czy cnotliwa i wrażliwa Blanche o sercu gołębicy, może jednak kochać odstręczającego barona?</span></span></div>
</div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi_xAY0h18mt5jWvUkdT5XatAqxvgc8twDGF_2Chz9387sB-dsftnMD-Rxz8GbzbcMaKTzcZZ0HlD2_TKqU-CCMBFDpqQQr6gDNAAPPOtOteV-RvXH6KfheHi3l6ot0ehUnKx-7EdRpO2Pn/s1600/Domenico_ghirlandaio_An+Old+Man+and+his+Grandson.1490jpg.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi_xAY0h18mt5jWvUkdT5XatAqxvgc8twDGF_2Chz9387sB-dsftnMD-Rxz8GbzbcMaKTzcZZ0HlD2_TKqU-CCMBFDpqQQr6gDNAAPPOtOteV-RvXH6KfheHi3l6ot0ehUnKx-7EdRpO2Pn/s1600/Domenico_ghirlandaio_An+Old+Man+and+his+Grandson.1490jpg.jpg" height="400" width="292" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Domenico Ghirlandaio, An Old Man and his Grandson, 1490</i></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><span style="font-size: large;">W filmie użyto muzyki zaczerpniętej z Carmina Burana, która w wykonaniu werystycznej grupy muzyków, przenosi nas w późne średniowieczne lato i czas świętowania dożynek: podziękowania za zbiory, które zgodnie z tradycją słowiańską odbywają się 23 września, w dzień równonocy jesiennej. Dekoracje dożynkowe w Blanche to wieńce ze zboża i polnych kwiatów, pod którymi kryją się popędy, pragnienia i niespełnione uczucia bohaterów. Borowczyk zwinnie wprowadza nas w uwikłanie, które rozciąga się pomiędzy rytmem natury napędzającym popędy i obyczajem, za którym stoi norma społeczna. Jednoczesne nawiązania do holenderskiej martwej natury, zapowiadają nieodwołalne działanie czasu – przemijanie i umieranie. </span></span></span></span></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEieqL0JbORYDum_tRzOzyIoto8xsCZfyUh8TmDCWmlRhaAjbGqNAZl_n_AtM072J_z5bGHT6WmBvJgG-rKO3HJQldSOlj4R6Cn7bITKsCczvsDGLlTgI9qNFmZUlMAv5QWD1k1o_GYEOFpZ/s1600/rosalie.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEieqL0JbORYDum_tRzOzyIoto8xsCZfyUh8TmDCWmlRhaAjbGqNAZl_n_AtM072J_z5bGHT6WmBvJgG-rKO3HJQldSOlj4R6Cn7bITKsCczvsDGLlTgI9qNFmZUlMAv5QWD1k1o_GYEOFpZ/s1600/rosalie.jpg" height="315" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Walerian Borowczyk, Rosalie </i></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;">Podobnie jak Blanche, życie Rozalii (<i>Rosalie</i>, 1966), ściśnięte jest mocnym uściskiem konwenansu. Ten krótki film rozpoczyna przejmujący szloch, biednej służącej, która w akcie rozpaczy i braku perspektyw, morduje swoje nowo narodzone dziecko, a jego ciało zakopuje w ogrodzie. To werystyczny portret dramatu i absurdu naszych działań pod presją oczekiwań społecznych.</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;">Krótkometrażowy film <i>Prywatna kolekcja</i> (<i>A Private Collection</i>, 1973), w którym narrator (André Pieyre De Mandiargues) ubrany w elegancki garnitur, oprowadza nas po unikalnej kolekcji artefaktów należących do Waleriana Borowczyka. Kolekcja bardzo dobrze odzwierciedla jego fascynacje i inspiracje nie tylko erotyką, ale przede wszystkim naturalną siłą, która ją napędza i determinując nasze działania. Borowczyk zwraca uwagę na to, że pierwotna siła popędów jest również źródłem transformacji, która objawia się w naszym dążeniu do harmonii i piękna. Prywatna kolekcja jest symbolicznym zapleczem twórczości Borowczyka i dobrze pokazuje jej dynamikę, opartą na antynomii: natura – kultura. </span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;">Film roi się od rozsuwających się kotarek, ruchomych zasuwek, drobnych obiektów i pudełek z niespodzianką, z których zamiast diabełka lub zajączka, wyskakuje penis. </span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;">Film oryginalnie miał być częścią czterech historii składających się na <i>Niemoralne opowieści</i>, 1974 (<i>Contes Immoraux</i>). W drugiej części filmu natchniona nastolatka (Charlotte Alexandra) po wizycie w kościele, poddaje się swoim fantazjom erotycznym roznieconym wiarą. Od ekstazy religijnego uniesienia bardzo blisko do przeżycia erotycznego.</span></span></div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi5GCW3uNDUBKK3o54Npj-jfgHpNcGBfl8C5JnooO9w1yiujxSRaSKHXoZZ2c7VjouvQeldW3q47GDH-SsC0-HFLoRqBEa54ljcUxbM2hNVVbQil00Mboz3OpLOoDhOuW7DRdg-wfDEOi_-/s1600/gianlorenzobernini_Ecstasy+of+Saint+Teresa_detail.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi5GCW3uNDUBKK3o54Npj-jfgHpNcGBfl8C5JnooO9w1yiujxSRaSKHXoZZ2c7VjouvQeldW3q47GDH-SsC0-HFLoRqBEa54ljcUxbM2hNVVbQil00Mboz3OpLOoDhOuW7DRdg-wfDEOi_-/s1600/gianlorenzobernini_Ecstasy+of+Saint+Teresa_detail.jpg" height="383" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Ekstaza św. Teresy, Bernini</i></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;">Kulminacją niemożliwych do pogodzenia popędów i konwenansu społecznego rozgrywa się w <i>The Strange Case of Dr Jekyll and Miss Osbourn</i>, 1981, który powstał na podstawie powieści Roberta Louisa Stevensona. Powieść Stevensona doczekała się co prawda wielu adaptacji, ale w tej wersji głównego bohatera i jego alter ego, gra dwóch aktorów – boski Udo Kier i Gerald Zalcberg, którego Borowczyk docenił za twarz seryjnego mordercy. </span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;">Erotyzm Mr Hyda rozsadza mieszczański konwenans. Intensywność, irracjonalizm, histeria i wyuzdanie wirują w scenach filmu jak Bachantki na cześć Dionizosa. Rosnące napięcie erotyczne, podgrzewane przez kolejne zbrodnie, podkreśla rozdarcie głównego bohatera na dwa: Dr Jekyll – przykładnego narzeczonego, poświęconego bez reszty swojej pracy na rzecz rozwoju ludzkości i Mr Hide, owładniętego żądzą zwierzaka. Ulgę bohaterom niesie czas, który przecina każde rozdarcie i dramat. Dla Borowczyka czas to siła wyższa, która zmienia wszystko poza naszą wolą. Widać to bardzo dobrze w zjadanych przez czas rekwizytach z <i>Rozalii</i> i wyrzucanych przez służbę wieńcach dożynkowych w <i>Blanche</i>. </span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"></span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;">Borowczyk ukazuje swoich bohaterów jako część natury. Jego człowiek nie zajmuje miejsca w centrum wszechświata. Z perspektywy kultury to postać absurdalna, której życie bywa żałosne i przepełnione błędami. W kontekście natury targają nią popędy, których w większości przypadków nie może zaspokoić. Oba przeciwstawne aspekty tworzą sytuację bez wyjścia przypominającą losy bohaterów greckich dramatów. Na straży porządku świata Borowczyka stoi czas – źródło wszech wiecznej przemiany i transformacji.</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"></span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"> Filmy Borowczyka z perspektywy popkulturowości i powierzchownej percepcji, będą soft porno w wersji vintage, których obrazoburczość może dziś śmieszyć. Jeśli jednak spojrzymy na nie w kontekście kultury ulegającej naturze, objawi się nam tradycja człowieka naturalnego.</span></span></div>
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgflemerUjhRz-Bn1TLtY3zH_zhGIhTmF9W9r9AbI-dS7ATrBWa_cM4U8FKOJApf3bj8txY9IKqGtNhY5UciN1r3POQfYPwNpLK88WN3_lIjfu3xJLhUnLEg2ZCOhkjk-qIDUsvKjALFVJ3/s1600/Immoral+Tales+%28Contes+immoraux,+1974%29.png" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgflemerUjhRz-Bn1TLtY3zH_zhGIhTmF9W9r9AbI-dS7ATrBWa_cM4U8FKOJApf3bj8txY9IKqGtNhY5UciN1r3POQfYPwNpLK88WN3_lIjfu3xJLhUnLEg2ZCOhkjk-qIDUsvKjALFVJ3/s1600/Immoral+Tales+(Contes+immoraux,+1974).png" height="240" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Walerian Borowczyk, Immoral Tales, 1974</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><a href="http://contemporarylynx.co.uk/archives/3676">This text is also available in English.</a></span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"></span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><br />Do 6 lipca można oglądać:</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><i>Walerian Borowczyk: The Listening Eye</i></span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;">20 May 2014 – 6 Jul 2014</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;">Institute of Contemporary Arts</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;">The Mall, London SW1Y 5AH</span></span></div>
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"></span></span></span></span><br />
<div style="text-align: left;">
<br />
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span class="date-display-end" content="2014-07-06T11:00:00+00:00"></span>
</span></span></span></span></div>
<div class="actions" style="text-align: right;">
<i> <span style="font-family: inherit;"><span style="font-size: small;">Monika Waraxa, 24/06/14, Londyn</span></span></i></div>
<div class="panel-pane pane-entity-field pane-node-body">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
</div>
</div>
Monika Waraxahttp://www.blogger.com/profile/12948804283465003072noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5017256937280555160.post-3760963026622335172014-05-29T03:04:00.001-07:002014-08-04T04:38:30.105-07:00Matisse z perspektywy miękkiej poduszki<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><i>Bachant niesie żar sosnowej żagwi,</i></span></span><br />
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><i>
W biegu wznieca tryskający z tyrysu<br />
I pośród wirującej rzeszy <br />
Wznosi go wysoko,</i></span></span><br />
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><i>A włosy rozwiewa na wietrze.</i><br /><i>
<span style="font-size: small;">Pieśń Bachantek, </span></i><span style="font-size: small;"><i>Mitologia Greków i Rzymian</i>, Z. Kubiak, 2003, s. 341 </span></span></span><br />
<br />
<span style="font-family: inherit;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;">Malarza należałoby oddzielić od jego mitu, a jego obrazy od reprodukcji. </span></span></span><br />
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;">
Wszyscy aż za dobrze je znamy, jak smak syntetycznego szafranu, słodzika i podróbek z chin.</span></span><br />
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;">
Czy lizanie monitora komputerowego niesie ze sobą głębsze przeżycia estetyczne? Zapomnieliśmy, że sztukę trzeba oglądać i sublimować, a nie tylko kartkować. Przypomina nam o tym Uroboros wąż transformacji, zaklęty w krąg tancerzy Matissa. Taniec w kręgu to czas wiecznego powrotu, ekstaza na cześć Dionizosa. Transformacja wyrażona ruchem po kole, łączy się jednocześnie z wiecznym wężem, który połyka swój ogon. Taniec jako forma ekspresji, sublimacja ekstazy, pożądania. Stań przed obrazem. Pomyśl. Zamknij oczy. To nic złego, że zagłębienia w liściach alg kojarzą ci się z penetracją, a uproszczony kształt gruszki przypomina fallus.</span></span><br />
<span style="font-family: inherit;"><br /></span>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEisi2_2DAIPA-wLoH92fwgE07G09ToLplZMjzJ1nQH4Cn7T_no_e4KRxjd2AyNPxzf5jyJ8yRniASg75cx5U31tWZdWid7JOLklCUi4Ty4s_fPAFi0ZvQv6NGjYc8x5Js20owv0eUyuvIGF/s1600/dance_II_1910.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEisi2_2DAIPA-wLoH92fwgE07G09ToLplZMjzJ1nQH4Cn7T_no_e4KRxjd2AyNPxzf5jyJ8yRniASg75cx5U31tWZdWid7JOLklCUi4Ty4s_fPAFi0ZvQv6NGjYc8x5Js20owv0eUyuvIGF/s1600/dance_II_1910.jpg" height="270" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Dance</i> II, H. Matisse, 1910</td></tr>
</tbody></table>
<span style="font-family: inherit;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;">Jako mała dziewczynka pławiłam się w atrapach. Zbierałam opakowania po niemieckich produktach. I kiedy rozkładałam kartoniki po czekoladzie z orzechami albo z rodzynkami i rozmyślałam o tym, jak smakują. To co ja wtedy robiłam z braku, ludzie dziś robią z nadmiaru. Oczywiście opakowanie uwodzi, robi wrażenie, że można je jeść. Koleżanka, która tworzyła ze mną duet zbieraczy do dziś cmokta papierki.<br />
<br />
Głęboka tęsknota Matissa za malowaniem, który z powodu złego stanu zdrowia nie utrzymywał już pędzla w rękach, wybrzmiewa mocniej w kontekście kilku martwych natur zestawionych z wycinankami: <i>Czerwone wnętrze, martwa natura na niebieskim</i> stole, 1947 czy <i>Martwa natura z muszlą</i>, 1940. Matisse malował tak jak dziecko cieszy się na widok tęczy i myśli, że można jej dotknąć. Durnowata radość tworzenia, pogłębione odczuwanie świata zalatują sentymentem i średnio mieszczą się w formatkach sztuki najnowszej. Intencja w procesie twórczym pełni wyjątkową funkcję. Bazuje na osobistym przeżyciu twórcy, napędza go do działania i jednocześnie uziemia jego sztukę w głębiach archetypicznej wiedzy. To właśnie intencja połączona z warsztatem zatrzymuje naszą uwagę, kiedy patrzymy na dobry obraz albo tak jak w tym wypadku na wycinankę.<br />
<br />
Jacqueline Duhême była asystentką Matissa w latach 1947-1949. Kiedy zaczęła z nim pracować miała 20 lat. Wspomina Matissa jako delikatnego i jednocześnie wymagającego artystę, zwykle leżącego. Ich rutyna pracy rozpoczynała się o 8.30 od śniadania, składającego się głównie z brioszki, którą dzielił się z kotem lub nie. Potem następowała procedura mycia rąk –Jacqueline przynosiła Matissowi miskę z wodą i emulsję do rąk. Umyte dłonie nacierał talkiem, żeby nie tłuścić papieru. W tamtym czasie główną zarządzającą jego życiem była Lydia Delectorskaya, która dbała o zaopatrzenie, doglądała spraw administracyjnych i werbowała modelki, zazwyczaj w tramwaju, mówiąc: Pan Matisse chciałby panią namalować.</span></span><br />
<span style="font-family: inherit;"><br /></span>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhQF9UW4hcCCnzaC-CSVm5APUbwGT3nm3qRr-o2B1rPAuc1lCzohnzRcEZsFjKmx-APjwwo80Fq9BR9gdzw5x8DiQU-KcQPVns4t6Z4GHFKJWtWcw2W_wb4vx3pRJxuZ4wUmAxXV3I6MhLY/s1600/Matisse,+Ho%CC%82tel+Re%CC%81gina,+Nice,1952PhotoLydiaDelectorska.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhQF9UW4hcCCnzaC-CSVm5APUbwGT3nm3qRr-o2B1rPAuc1lCzohnzRcEZsFjKmx-APjwwo80Fq9BR9gdzw5x8DiQU-KcQPVns4t6Z4GHFKJWtWcw2W_wb4vx3pRJxuZ4wUmAxXV3I6MhLY/s1600/Matisse,+Ho%CC%82tel+Re%CC%81gina,+Nice,1952PhotoLydiaDelectorska.jpg" height="392" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: x-small;"><i>Matisse and Jacqueline</i>, Hôtel Régina, Nice,1952, Photo by Lydia Delectorska</span></td></tr>
</tbody></table>
<span style="font-family: inherit;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;">Duże kompozycje wycinankowe prezentowane na wystawie takie jak monochromatyczna <i>Ocenia</i> pierwotnie zapełniały ściany pracowni Matissa w Paryżu, Nicei i Vance. Elementy kompozycji przyczepione szpilkami bezpośrednio do tapety. Prawie każdy ma na sobie po kilka nakłuć, które są śladami roszad kompozycyjnych. Kształt powstawał na bazie szkicu, z czasem wycinany był już bezpośrednio w papierze. Matisse używał kilku rodzajów nożyczek: dużych, małych, ostro i okrągło zakończonych oraz precyzyjnych nożyczek do haftowania.</span></span><br />
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><br /></span></span>
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;">
Wycinanki powstawały z grubszego bristolu, który trzyma formę i nie chłonie gwaszu jak cieńsze papiery. Papiery malowane były na podłodze szerokim pędzlem równymi pociągnięciami pędzla w dwóch warstwach – pionowej i poziomej: ultramaryna, szmaragdowa zieleń, fuksja. Wycinanie większych form odbywało się przy pomocy Jacquline, której ręce rytmicznie napinały papier, umożliwiając Matissowi formowanie kolorowego papieru zwinnymi ruchami nożyczek. </span></span><br />
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;">
Organiczne formy liści alg, akantu, wycinane przez Matissa mogą kojarzyć się z penetracją, a ich miękko wykończone zagłębienia przywodzą na myśl cielesną radość i ekstazę tańców dionizyjskich.</span></span><br />
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;">
Falliczne formy gruszek, które szukają zagłębień, budzą Dionizosa, na którego cześć 'w<i> procesjach odbywających się podczas świąt Dionizosa niesiono fallus, który do niego należy jako do boga płodności<span style="color: red;">*</span></i>. Lekkość i swoboda wzorów i kompozycji, które w naturalny sposób zapełniały wnętrza pracowni Matissa została utracona po naklejeniu ich na płótno. Trzeba jednak pamiętać, że ta metoda w kontekście ich przechowania i konserwacji jest o wiele bardziej efektywna.</span></span><br />
<span style="font-family: inherit;"><br /></span>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj01GSWPVrPK6XEbyloH9shSxdzMBAKAXj2tCVFt8243hcw0S-b-_ruLgggWs3cwMWOykRUy78EXnXCfdXK2vaaEuf9QntymjDCnoYccHRvHcy7hMS7EfYSmpVfqVi3rJB_rwxX9XG_VrNb/s1600/matissealgueblanche.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj01GSWPVrPK6XEbyloH9shSxdzMBAKAXj2tCVFt8243hcw0S-b-_ruLgggWs3cwMWOykRUy78EXnXCfdXK2vaaEuf9QntymjDCnoYccHRvHcy7hMS7EfYSmpVfqVi3rJB_rwxX9XG_VrNb/s1600/matissealgueblanche.jpg" height="400" width="283" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Algue blanche</i>, H. Matisse</td></tr>
</tbody></table>
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;">W czasach kiedy Jacqueline miała okazję pracować z Matissem on już prawie nie malował. Wykonywał kompozycje wycinankowe w różnej skali, rysował portrety, ale nigdy nie robił akwareli. Wtedy również trwała praca nad dekoracjami Kaplicy Różańcowej w Vence zbudowanej dla sióstr Dominikanek. Jacqueline pozowała mu do szkiców wizerunku Madonny z dzieciątkiem, na czysto wykonanego czarną linią w formie oszczędnego rysunku na białych płytkach, na ścianie kaplicy. Na wystawie w Tate oprócz majestatycznego szkicu Madonny, prezentowane były również projekty witraży do kaplicy. Wystawa w Tate Modern jet rzadką okazją do przeżyć, których niestety nie zapweni nam monitor komputera.</span></span><br />
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><span style="font-size: x-small;"><span style="color: red;">*</span> <span style="font-size: small;"><i>Mitologia Greków i Rzymian</i>, Z. Kubiak, 2003, s. 337</span></span></span><br />
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;">Informacje o Jacqueline Duhême na podstawie artykułu <i>Matisse</i>, Tate ETC. Nr 31, Lato 2014, Jacqueline Duhême, Juliette Rizzi, Flavia Frigeri</span></span><br />
<span style="font-family: inherit;"><br /></span>
<br />
<div style="text-align: right;">
<i style="font-family: inherit;">Monika Waraxa, 29 Maj 2014, Londyn</i></div>
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><br /></span></span>
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><i>
Henri Matisse: The Cut-Outs</i></span></span><br />
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;">17 April – 7 September 2014</span></span><br />
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;">
Tate Modern, Londyn<br /><a href="http://www.tate.org.uk/whats-on/tate-modern/exhibition/henri-matisse-cut-outs">Info o wystawie</a><br />
<br />
</span></span><br />
</span><br />
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="color: #444444; text-align: left;">
<span style="color: black;">
<br />
</span></div>
</div>
Monika Waraxahttp://www.blogger.com/profile/12948804283465003072noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5017256937280555160.post-43106903080769975142013-11-28T04:53:00.001-08:002014-08-04T04:39:10.555-07:00Smutna załoga<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiO35lBXWq3CWy4cr2tJGa5deIC24h4G16pbDQAxoRHDw28qS9V96j9tGQrCcdrflj20C7l7ihfXwJFPvtfMhFJYNP6jP6j00mEGuNG48arYufRIVzzj2kq_EABVF9Ch2AzIYvhsEhZq39W/s1600/z3772747Q%252CGornicy-z-AGH-podczas-Barborki.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiO35lBXWq3CWy4cr2tJGa5deIC24h4G16pbDQAxoRHDw28qS9V96j9tGQrCcdrflj20C7l7ihfXwJFPvtfMhFJYNP6jP6j00mEGuNG48arYufRIVzzj2kq_EABVF9Ch2AzIYvhsEhZq39W/s400/z3772747Q%252CGornicy-z-AGH-podczas-Barborki.jpg" height="256" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Smutna załoga, źródło Agencja Gazeta</i></td></tr>
</tbody></table>
<span style="font-family: inherit;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;">Dobre intencje są jak błękitna chmura, która unosi się nad Warszawą. Problem w tym, że nikt jej nie widział. </span></span><br />
<div style="min-height: 15px;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><br /></span></span></div>
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;">Przedstawiciel związku zawodowego Centrum Sztuki Współczesnej w Warszawie potwierdził w czasie audycji radiowej, że dalszy dialog z Fabio Cavalluccim, dyrektorem CSW jest niemożliwy. Amen. </span></span><br />
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><br /></span></span>
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;">
Polityka i jej mechanizmy są dziś częścią kultury, w Polsce, aż za bardzo. Może dlatego, że mało funduszy na sztukę, może za mało inicjatyw? Trzeba dobrze zastanowić się nad strategią i określeniem strefy wpływów, bo w tym kraju jest miejsce tylko dla jednej instytucji, jednego rzeźbiarza, jednego malarza. Jeśli jednak nie obcy ci<i> new age </i>i dobrze znasz ideę hojnego wszechświata, to wiesz, że obdaruje cię on wszystkim, o co tylko poprosisz. Przyglądając się ostatnim wydarzeniom w CSW myślę jednak, że ludzie kultury w Polsce nie znają teorii rurociągu Louise Hay.</span></span><br />
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><br /></span></span>
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;">Patrząc na podział strefy wpływów, które według teorii niektórych nie istnieją, przychodzą na myśl strategie i zachowania polityków, którzy mówią, że polepszają, ale głównie swoją pozycję. Natomiast polityk kulturalny deklaruje, że chce poszerzać horyzonty myślowe społeczeństwa, że niesie go idea czynienia świata lepszym, a jak jest naprawdę? </span></span><br />
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;">Teorii jest wiele. Każdy ma swoją. Wiadomo na pewno, że niektórzy są bardzo oddani sprawie. Ich oddanie można mierzyć na przykład w długości zajmowania stanowisk i tak poprzedni dyrektor CSW w Warszawie Wojciech Krukowski zasiadał na stanowisku przez 20 lat. Oddalając się na emeryturę, powiedział w wywiadzie udzielonym Agnieszce Kowalskiej <i>Nie można popadać w rutynę, a dynamika młodego pokolenia jest imponująca. </i></span></span><br />
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;">Dwanaście lat Stacha Szabłowskiego na stanowisku kuratora CSW, to również świetny wynik. </span></span><br />
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><br /></span></span>
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;">
Tydzień temu, w rozmowie w Programie II Polskiego Radia, słuchałam debaty z udziałem Moniki Małkowskiej, Stacha Szabłowskiego, Fabia Cavallucciego oraz przedstawiciela związku zawodowego<i> </i> i tam właśnie usłyszałam po raz pierwszy o zjawisku 'smutnej załogi Zamku'. </span></span><br />
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><br />Dla porządku przypomnijmy entuzjastyczne wypowiedzi przedstawicieli świata kultury, na temat objęcia stanowiska przez nowego dyrektora Fabia<i> </i>Cavallucciego.</span></span><br />
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;">GW 10/07/2010, Adam Mazur: </span></span>
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><i>Wybór Fabia Cavallucciego jest z kilku względów przełomowy. Demokratyczny i w pełni transparentny konkurs zakończył się wyborem pierwszego w historii polskiej sztuki zagranicznego dyrektora. To będzie miało zasadnicze konsekwencje dla programu instytucji, jaką jest CSW. Ale warto dodać, że Cavallucci jest znany już od lat w polskim świecie sztuki. Przyjeżdżał do Polski, śledził to, co się tu dzieje, interesował się polską sztuką i zapraszał wielokrotnie polskich artystów do udziału w imprezach międzynarodowych. Co nie bez znaczenia - w kontekście awantur wokół innych instytucji sztuki w kraju - nowy dyrektor ma wsparcie załogi i związków zawodowych (przedstawiciele CSW głosowali właśnie na niego), więc może uniknąć eskalacji konfliktów nieuniknionych podczas reformowania CSW.</i></span></span><br />
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;">Adam Mazur zrezygnował ze stanowiska kuratora w CSW, ogłaszając, że idzie na tacierzyński, ale prawdziwy powód był chyba inny. Założył swoje czasopismo o sztuce <i>Szum</i> i heja.</span></span><br />
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><br /></span></span>
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;">Anna Mytkowska</span></span><br />
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><i>Wydaje mi się, że to ważny precedens oraz szansa na to, że coraz bardziej będziemy się otwierać na międzynarodowy styl pracy.</i></span></span><br />
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><br /></span></span>
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;">GW 6/08/2010, Dorota Jarecka</span></span>
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><i>Myślę, że doskonale sobie poradzi. Brak polskiego paszportu nie powinien przeszkodzić w poruszaniu się po czymś, co pogrążone jest we włoskim chaosie, austriackiej biurokracji i co działa z angielską flegmą. To nie brak polskiego języka albo niewystarczająca znajomość polskiej kultury będzie problemem Cavallucciego, ale sam Zamek, w którym kiedyś znakomity performer Cezary Bodzianowski czytał fragmenty dzieła Franza Kafki pod tym tytułem, symbolicznie odnosząc się do jego anachronicznej i ociężałej struktury. </i></span></span><br />
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><br /></span></span>
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;">A już rok później pojawił się pierwszy skowronek niepowodzeń:<br />
6/07/11 GW, Dorota Jarecka</span></span>
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><i>Bo Fabio Cavallucci ma problem z Zamkiem jako instytucją sztuki. Jest tutaj szefem od dziewięciu miesięcy. I gdyby miał powiedzieć, gdzie leży największy problem CSW, byłby to problem każdej tego typu wielkiej galerii. Polega on - o paradoksie! - na tym, że są one przede wszystkim galeriami, czyli dominują w nich sale wystawowe. </i></span></span><br />
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><br /></span></span>
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;">I czarne chmury nad Cavalluccim, objawiły się reszcie Polski.<br />
26/09/13 GW</span></span>
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><i>W środę napisaliśmy, że pracownicy Centrum Sztuki Współczesnej - Zamek Ujazdowski w Warszawie oskarżają włoskiego dyrektora placówki o marnowanie publicznych pieniędzy, chaos organizacyjny i łamanie kodeksu pracy. Chcą jego odwołania. </i></span></span><br />
<div style="min-height: 15px;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><br /></span></span></div>
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;">Załoga Zamku mówi, że z dyrektorem pracować się nie da. Próbowali po dobroci, ale nic z tego. Dyrektor łamał prawo pracy, nie dotrzymywał zobowiązań, zamykał działy. Nie było rady. Upublicznienie konfliktu stało się nieuniknione. Smutno mi się tego słuchało, w Londynie po zmroku.</span></span><br />
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><br /></span></span>
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;">Trochę rozweselił mnie jednak Stach Szabłowski, opowiadając o pomyśle działania para-artystycznego z pokojową bojówką negocjatorów i Arturem Żmijewskim oraz grupą doświadczonych aktywistów. Bojówka w założeniu miała zdiagnozować słabe strony w zarządzaniu Zamkiem i popełniane błędy oraz przedłożyć analizę do wykorzystania. </span></span><br />
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;">Na swoją prywatną potrzebę wyobraziłam sobie tę grupę w zielonych kapokach (zielony uspokaja). A w czasie zbierania materiałów dowodowych w sprawie, rozpylają zapach geranium, który również łagodzi. Pomysł był nawet realnie brany pod uwagę, ale dyrektor wycofał go z realizacji. </span></span><br />
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><br /></span></span>
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;">Nie wiemy jak było. Może Cavallucci miał się przestraszyć upublicznieniem konfliktu i podać się do dymisji? Może miał się ugiąć pod presją. Chyba jednak nie tak łatwo go przestraszyć. Nawet zdjęcia załogi ubranej na czarno, nie zrobiły na nim wrażenia. Załoga chyba nie doceniła determinacji i poczucia misji dyrektora? A może dyrektor nie docenił załogi?</span></span><br />
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><br /></span></span>
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;">
Po tym co usłyszałam w radio obie strony mają do odrobienia lekcję z zakresu pozytywnej komunikacji i może nieobowiązkową lekturę Louise Hay?</span></span><br />
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;">
Zarówno dyrektor, jak i Stach Szabłowski, i przedstawiciel związków zawodowych wykorzystali w swoich wypowiedziach wiele słów, z których przebijały różnorodne potrzeby, frustracje i oczekiwania oraz żal. Wszystko poza chęcią porozumienia. Pozostaje tylko rozwód, albo terrapia małżeńska.</span></span><br />
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;">A może jednak wezwać do Zamku grupę aktywistów w kapokach?</span></span><br />
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><br /></span></span>
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;">
Chciałabym wierzyć, że wszystkim chodzi tylko o dobro instytucji. Ale skojarzenie z demokracją sarmacką jest silniejsze. I oto mamy elekta, który stał się wrogiem załogi Zamku. A zewnętrzny wróg jak wiadomo potrafi zjednoczyć has Polaków najlepiej. </span></span><br />
<div style="min-height: 15px;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><br /></span></span></div>
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;">Zacne grono kuratorów i dyrektorów m.in. Anda Rottenberg, Joanna Mytkowska, Piotr Piotrowski, Mirosław Bałka, Paweł Althamer, Artur Żmijewski domagało się światowca na stanowisku dyrektora CSW. Dziś wiadomo, że zachodni styl konstruktywnego rozwiązywania problemów, nie zmaterializuje się w osobie Włocha. To może teraz czas na Anglika, albo Duńczyka?</span></span><br />
<span style="font-family: inherit;"><br /></span>
<br />
<div style="text-align: right;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><i>Monika Waraxa, 27/11/13, Londyn</i></span></span></div>
<div style="text-align: right;">
<i><span style="font-family: inherit;"><br /></span></i></div>
<div style="min-height: 15px; text-align: right;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<br />
<div style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: 12px; min-height: 15px;">
<br /></div>
</div>
Monika Waraxahttp://www.blogger.com/profile/12948804283465003072noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5017256937280555160.post-5281801532650523032013-09-05T03:22:00.000-07:002014-08-04T04:40:02.088-07:00Aktualia nie.<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><br /></span></span>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;">Pewnego niedzielnego popołudnia, kiedy zwyczajowo spędzałam czas w National Gallery </span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;">i z bliska przyglądałam się <i>Chrztowi</i> Pierro della Francesca, przezroczystość anielskiego rękawa i 9 odmian błękitów stały się gramem przeważającym.</span></span></div>
<div style="min-height: 15px; text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;">Pisać o sztuce znaczy często przeczesywać. Chodzić, oglądać i sprawdzać, brać udział, rozmawiać, czytać. A poza tym gromadzić fakty, odniesienia, budować konteksty. A dziś u mnie w tym miejscu pojawia się wyraźny opór. </span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;">Kiedyś lubiłam sobie pokomentować. Lubiłam też spoglądać w przeszłość. Zastanawiałam się jak żyli artyści, co myśleli. Dlaczego spotykali się w kawiarniach i rozmawiali. </span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;">Nie widziałam połączenia między patrzeniem w przeszłość z niechęcią do aktualiów. Po prostu myślałam, że jestem sentymentalna. Jednak już w tym czasie mój opór kiełkował jak rzeżucha na londyńskim parapecie.</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;">Nie będę kopciuszkiem, który zanurzając się w aktualiach sztuki, oddziela popiół od kartofli, dobre i wartościowe działania od tych mniej przyszłościowych. Prób podjęłam wiele, ale w natłoku komunikatu wizualnego, moja intuicja strajkowała.</span></span></div>
<div style="min-height: 15px; text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><br /></span></span></div>
<div style="min-height: 15px; text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;">Tydzień temu kolega przesłał mi filmik, gdzie młody, brodaty mężczyzna prezentuje top 9 wystąpień polskich artystów współczesnych. Trochę wyrywa ich z korzeniami, wybiera pożyteczne cytaty jak Jehowi interpretując Biblię. Bałka, Kozyra, Żebrowska ukazani zostali w zupełnie innym świetle. Może trochę wykpieni i obśmiani. Na przykład Mirosław Bałka, od ubiegłej soboty, będzie dla mnie już zawsze złotoustym mężczyzną z odkurzaczem.</span></span></div>
<div style="min-height: 15px; text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;">Moja nieufność do aktualiów była na początku prawie przezroczysta, niezauważalna – mylona z lenistwem lub niechęcią podsycaną względami osobistymi.</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;">To dziwne poczucie, fakt uwierający tylko odrobinę, zbywałam wypracowaniami i opisami. Mój niejasny stosunek do aktualiów komplikowało bowiem upodobanie do sprzeciwiania się, </span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;">a najlepiej sprzeciwiać się tu i teraz. </span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;">Bunt na Bounty towarzyszył mi od wczesnego dziecięctwa. Rodziców przyprawiał o ból głowy, koledzy w podstawówce mnie nie lubili, a krytyczne teksty o kuratorach pisane w czasach studenckich, nie zjednywały przychylności środowiska. Kiedy opadł już pył po walce, którą stoczyłam z niesprawiedliwościami świata artystycznego, wyzyskiem, stronniczością i małością prominentów. Kiedy sentymentalizm przestał być tylko eskapizmem i przekształcił się w sposób na odszukiwanie wartości, a wyjazd z kraju wymusił dystans geograficzny. Zobaczyłam na horyzoncie niechęć do aktualiów. I to był fakt.</span></span></div>
<div style="min-height: 15px; text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;">Ostatnie podrygi w starym kierunku miały miejsce w lutym 2012. Widząc Stacha Szabłowskiego kroczącego Millenium Bridge na wystawę Gerarda Richtera w Londynie, pomyślałam: po co wysyłać korespondentów na delegacje, skoro ja mogę wszystko załatwiać tu na miejscu. Potrzebna tylko legitymacja prasowa i obejdzie się bez zbędnych wydatków. Bo nie wiem czy wszyscy to wiedzą, ale w ramach idealistycznej postawy teksty piszę za darmo.</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;">Ucieszyłam się ze swojego planu i przystąpiłam do realizacji. Zagaiłam redaktorów. Nawiązałam kontakty, poczyniłam przygotowania.</span></span></div>
<div style="min-height: 15px; text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;">Jednak chodzenie na londyńskie wystawy w ważnych i jednocześnie undergrundowych galeriach było prawdziwą torturą, a czasem tylko utrapieniem, zależy od kontentu. Miałkie, przewidywalne albo po prostu bez smaku. Ble, ble, ble. Na moje szczęście nikt nie wyprawił mnie na biennale, bo bez sanatorium by się nie obyło.</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;">Dodatkowo wystawy z namiastką jakości według mojego osądu, dla redaktorów okazały się ramotami.</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;">I tak londyńskie niebo zasnuło się ciemnym błękitem pruskim, który według mnie najlepiej opisuje pat i smutek, który wtedy czułam. Przecież chciałam to wszystko opisywać. Chciałam? </span></span></div>
<div style="min-height: 15px; text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;">Na studiach brałam udział w działaniu w Laboratorium CSW w Warszawie pod skrzydłami Stacha Szabłowskiego, który realizował ideę 'grzyba sztuki'. Było to na początku kwietnia 2003 roku. Jedna dziewczyna wyhodowała cały stół pleśni. Pamiętam myśl o tym ile dobroczynnych skutków na mój organizm, może mieć jej wdychanie. Podejrzewam, że Stach nie odświeżył kursu BHP, stąd to całe nieporozumienie z hodowlą pleśni w pomieszczeniu zamkniętym.</span></span></div>
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><br /></span></span>
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;">
Jednak gorszy od pleśni był performance Roberta Kuśmirowskiego, który polegał na produkcji grafiki. Całość trwała to około 10 minut i była wyjątkowo męcząca, gdyż autor pocił się obficie. Naklejał taśmę na kawałki papieru pomalowanego na czarno i szybko odrywał. Rach ciach </span></span><br />
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;">i grafika gotowa. Oczami wyobraźni zobaczyłam smutne miny co najmniej setki grafików warsztatowych, którzy od teraz upijać się będą bardziej niż zwykle, bo babranie się w farbie drukarskiej okazało się zupełnie niepotrzebnie. </span></span><br />
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><br /></span></span>
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;">Po tym całym grzybie, widziałam, że za murami ASP czeka na mnie czarny wilk rozkładu. Od tamtego czasu niejasne przeczucia związane z awersją do aktualiów, wyściełały mój mózg blado niebieskim atłasem, zakupionym od weneckiego kupca.</span></span><br />
<span style="font-family: inherit;"><br /></span>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi8DIKI_XLjwNNKLLbs0XJs7qT4mlJBtCXipt7v958DRKQGmdI629dHTbVUrysnbiEOJ2oBSZzeM2ic9FYA7XE962ibXTgRy_vkiXxLCiKC0uk7BNaALq6uuRxKFvCjudO62iJOXqnM-6cz/s1600/d0222f261b87ba5ed9d8759d3d8348cff22d422c_m.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi8DIKI_XLjwNNKLLbs0XJs7qT4mlJBtCXipt7v958DRKQGmdI629dHTbVUrysnbiEOJ2oBSZzeM2ic9FYA7XE962ibXTgRy_vkiXxLCiKC0uk7BNaALq6uuRxKFvCjudO62iJOXqnM-6cz/s400/d0222f261b87ba5ed9d8759d3d8348cff22d422c_m.jpg" height="400" width="280" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Czarny Wilk Rozkładu</i> </td></tr>
</tbody></table>
<div style="min-height: 15px; text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div style="min-height: 15px; text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;">Po studiach obserwowałam działania artystów wizualnych i ich dziwne powody. Prace społeczne, obserwacje ornitologiczne, fascynacja nauką, gender, ect. Dziś realizacje artystyczne to już właściwie post produkcja – teksty, opisy, omówienia, ect. Nie zapominajmy o promocji. </span></span></div>
<div style="min-height: 15px; text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><br /></span></span></div>
<div style="min-height: 15px; text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;">Jeśli to ma jakieś znaczenie, w angielskich środowiskach akademickich mniej więcej od ośmiu miesięcy, przebąkuje się o kryzysie krytyki artystycznej. Może to właśnie teoretycy mają obudzić się przed artystami i zauważyć, że już nie pływamy w otwartym oceanie możliwości, tylko szorujemy dupą po piasku?</span></span></div>
<div style="min-height: 14px; text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;">Duży czy mały artysta. Uznany czy nie. To bez znaczenia bo sztuka w galerii to smutny, martwy kikut, albo skaleczone podudzie. Kochanka się jeszcze łudzi, że ten związek przetrwa, ale to był ich ostatni pocałunek.</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;">Może niech galeria pozostanie handlową, nie wiem? Może powinniśmy zacząć sobie opowiadać o sztuce przy ognisku albo wyklaskać ją rękami? </span></span></div>
<div style="min-height: 15px; text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiYNp_DeklAQ_5esHNgJvV03v_VIqti912hrGC1Ly9cgWNd7NOPMzlgHdUYhgLQT-2dSpYvzvdHoq2ZQYTJdyGdDRa9gilk5vUoMdHvSNZo5yAJCywJLXZynpxkB3JL80dVg0PvAld8Ij_m/s1600/bez+nazwy.tiff" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiYNp_DeklAQ_5esHNgJvV03v_VIqti912hrGC1Ly9cgWNd7NOPMzlgHdUYhgLQT-2dSpYvzvdHoq2ZQYTJdyGdDRa9gilk5vUoMdHvSNZo5yAJCywJLXZynpxkB3JL80dVg0PvAld8Ij_m/s400/bez+nazwy.tiff" height="400" width="361" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Ja i aktualia sztuki</i><br />
<div style="text-align: left;">
<i><br /></i></div>
<i>
</i></td></tr>
</tbody></table>
<i></i><br />
<div style="text-align: right;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><i><i>Monika Waraxa, 5.09.13, Londyn</i></i></span></span></div>
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><i>
</i></span></span>
<br />
<div style="min-height: 15px; text-align: right;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div style="min-height: 14px; text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> </span></div>
<div>
<br /></div>
</div>
Monika Waraxahttp://www.blogger.com/profile/12948804283465003072noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-5017256937280555160.post-84728778822990103052013-07-30T01:48:00.003-07:002014-08-04T11:45:04.470-07:00Zróbmy To Razem– twój głos w tworzeniu jest ważny!<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<div style="text-align: left;">
</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><span style="font-size: large;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjcz92f198sETFlqZ5NhC8QVREJZpO0cSmYuVCYxndm5NaOTueoepldD4mOy7fALNDlzBTKSPs_RIc6MsCKxNARWIovLqzpIXWWIV75vLqXmWwjazNmV7QoavqiW8qiZ-4XwLkE7x7ybH4n/s1600/bez-nazwy-186.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjcz92f198sETFlqZ5NhC8QVREJZpO0cSmYuVCYxndm5NaOTueoepldD4mOy7fALNDlzBTKSPs_RIc6MsCKxNARWIovLqzpIXWWIV75vLqXmWwjazNmV7QoavqiW8qiZ-4XwLkE7x7ybH4n/s400/bez-nazwy-186.jpg" height="241" width="400" /></a></span></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: x-small;"><span style="font-family: inherit;"><i>Zróbmy to Razem 1 edycja, Galeria Zderzak, 2011</i></span></span></td></tr>
</tbody></table>
<span style="font-family: inherit; font-size: large;">Tworzę bo lubię. Ale jakieś 5 lat temu zaczęłam myśleć: czegoś tu brakuje.</span><br />
<span style="font-family: inherit; font-size: large;">
Prezentacja prac, instalacji w galeriach lub innych instytucjach, stała się mało ekscytująca, z powodu braku głosu po drugiej stronie. Halo, jest tam kto?</span><br />
<span style="font-family: inherit; font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-family: inherit; font-size: large;">Ludzie przychodzą i oglądają, ale nie mówią, co sądzą. Nerwowe zagadywanie: i jak się pani/panu podoba w trakcie wernisażu, nie jest jest najefektywniejszym sposobem na uzyskanie informacji zwrotnej. Konferencja prasowa? Nie ma tam prawdziwych odbiorców tylko dziennikarze. W ramach przysłowiowego small talk, trudno o prawdziwy wgląd bo wernisaże, czyli jedyna realna okazja do zasięgnięcia opinii, nie są od tego. To wydarzenia towarzyskie, a komentarze potem. Potem się zapomina, bo jest następny wernisaż, więc potencjał informacji zwrotnej odpływa, wraz z tykającym kalendarzem. Chyba, że ktoś coś, gdzieś napisze, ale to rzadko. </span><span style="font-family: inherit; font-size: large;">Rodzina oczywiście wspiera jak może. Najczęściej zachwala przy obiedzie. Jednak to nie wystarcza, gdyż ludzie z nami spokrewnieni, nie są obiektywni. </span><br />
<span style="font-family: inherit; font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-family: inherit; font-size: large;">Kiedy w 2010 zaproponowaliśmy dołączenie ankiety pod hasłem 'co sądzicie o naszych pracach', do wystawy <i>Towary </i>w BWA w Sanoku, kuratorka Agata Sulikowska-Dejena była pełna obaw. Okazało się jednak, że widzowie, bardzo chętnie, pełnymi zdaniami opisywali, co sądzą o pracach. Dodatkowo byli szczerzy do bólu. Ankieta, która wydaje się mało doskonałą formą komunikacji, ośmieliła odbiorców i wydobyła z nich opinie, których my byśmy nigdy nie usłyszeli. </span><br />
<span style="font-family: inherit; font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-family: inherit; font-size: large;">Skoro w normalnych okolicznościach ludzie nie komentują wydarzeń artystycznych, muszą być przekonani o tym, że ich opinia nie ma żadnego znaczenia. I zamiast rzucić kilka drobnych uwag, sączą wino i udają, że są niewidzialni. A może to jest ogólny problem komunikacji międzyludzkiej, która dzięki internetowi powinna rozkwitać, ale nie rozkwita.</span><br />
<span style="font-family: inherit; font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-family: inherit; font-size: large;">Przez kilkanaście miesięcy pracowaliśmy nad projektem, który miał promować demokratyzację współudziału w procesie twórczym. W którym każdy mógłby wypowiedzieć się na tematy zasadnicze. Tak powstało <i>Zróbmy To Razem</i>. Nie pytamy w nim już o opinie na temat naszych prac, ale o to co odbiorcy myślą o kulturze i jak widzą współczesnego artystę. Papierową ankietę, zamieniliśmy na cyfrowy formularz, dostępny online na stronie <a href="http://www.zrobmytorazem.org/">www.zrobmytorazem.org</a><br /><br />Zebrane opinie nie służą wyłącznie nam, ale tworzą meta-opinię, powszechny głos, w dyskusji, która musi się rozpocząć. Nadprodukcja i kompulsywna konsumpcja obecna również w świecie sztuki, podsycana działaniami marketingowymi, doprowadziła jakości działań artystycznych do ściany a odbiorcę odsunęła dosyć daleko od mikrofonu. Tymczasem potrzebne są nowe konteksty dla weryfikowania tego, co robią i myślą artyści, kuratorzy i odbiorcy.</span><br />
<div style="min-height: 14px;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;"><br /></span></div>
<span style="font-family: inherit; font-size: large;"><i>Zróbmy To Razem</i> swoją pierwszą edycję miało w 2011 roku w galerii Zderzak w Krakowie, a potem kolejne 4. Od tego czasy zebraliśmy ponad 2000 opinii. Pytaliśmy odbiorców o sztukę, artystę, kulturę, odbiorcę, kolekcjonera, kuratora, zarówno po angielsku jak i po polsku. </span><br />
<span style="font-family: inherit; font-size: large;">Najnowsza, 5 edycja organizowana jest we współpracy z Centrum Sztuki Współczesnej Łaźnia, poświęcona, temu, sztuce w przestrzeni miejskiej. Czy 'wyjście' sztuki z galerii zbliżyło ją do odbiorcy? O to między innymi pytamy odbiorców w tej edycji. </span><br />
<span style="font-family: inherit; font-size: large;">Wszytskie opinie zgłoszone w tej edycji biorą udział w konkursie. Najciekawsze z </span><span style="font-size: large;">nich zostaną<span style="font-family: inherit;"> opublikowane na bilbordach w Gdańsku. </span></span><br />
<span style="font-family: inherit; font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-family: inherit; font-size: large;">Do dzieła- wasza opinia jest ważna!</span><br />
<span style="font-size: large;"><a href="http://www.zrobmytorazem.org/">www.zrobmytorazem.org</a></span><br />
<span style="font-family: inherit; font-size: large;"><br /></span>
<br />
<div style="text-align: right;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;"><i>Monika Waraxa, 29/07/13, Londyn</i></span></div>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<br />
<div style="text-align: right;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<span style="font-family: inherit; font-size: large;">
5 Edycja „Zróbmy to Razem/ Bliscy nieznajomi”<br />
w ramach projektu „Close stranger: promowanie wspólnego porozumienia <br />
pomiędzy mieszkańcami Gdańska, Kaliningradu i Kłajpedy.<br />
Centrum Sztuki Współczesnej Łaźnia, Gdańsk”</span><br />
<span style="font-family: inherit; font-size: large;">Autorzy: Monika Waraxa, Kuba Budzyński, Bartek Bartosiński</span><br />
<span style="font-size: large;">Kuratorka: Agnieszka Kulazińska</span><br />
<span style="font-family: inherit; font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-family: inherit; font-size: large;">Wpisy zbieramy do 9/08/2013 na </span><span style="font-size: large;"><a href="http://www.zrobmytorazem.org/">www.zrobmytorazem.org</a>. <span style="font-family: inherit;"><br />
Wyniki konkursu i projekcja wszystkich wpisów online już we wrześniu</span></span><br />
<span style="font-family: inherit; font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-family: inherit; font-size: large;"><br /></span>
<br />
<div style="color: #666666; min-height: 14px;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
Monika Waraxahttp://www.blogger.com/profile/12948804283465003072noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5017256937280555160.post-88368972034596085672013-07-04T02:12:00.001-07:002014-08-04T11:47:09.616-07:00Wspomnienie z czasów ASP plus przepowiednia<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;">ASP w Warszawie</span></span><br />
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;">Przeniosłam się tu z Wydziału Sztuk Pięknych w Toruniu. Ledwo ledwo mnie przyjęli. Odrzucili moje podanie, ale zaczaiłam się na Rektora i błagałam o powtórne rozpatrzenie sprawy. Udało się, dziekan ds studenckich, powiedział: przyjmujemy Panią w drodze wyjątku.</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span>
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;">Powtarzałam drugi rok, który był rokiem świstaka. Spotkanie z kolegami z mojego roku, nie było wystrzałowe. Karol Radziszewski plus koleżanki. Raz podbiłam do nich na
korytarzu, że może się przyłączę, bo nie mam z kim gadać. Rozdziawili
gęby. I tak. </span></span><br />
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;">Za to rok wyżej: Piotr Kopik, Iwo Nikić, Marta Kuklik, Konrad Wiśniewski, Kacper Borowczyk, Agnieszka Sandomierz, Karolina Zdunek, jacyś tacy bardziej.</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span>
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;">Oczywiście piło się dużo wina i czekało, czy na wystawę końcową wezmą obraz na korytarz. Cała pracownia zamierała, w oczekiwaniu na decyzję profesora Jarosława Modzelewskiego.</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;">Po latach mogę powiedzieć, że to dobry malarz, cenię go do dzisiaj. Szkoda, że go tu nie widuję.</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span>
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;">Mój obraz na korytarzu nigdy się nie znalazł, ale było o włos. Za to raz, upchnęli na korytarzu mój rysunek, widocznie inne się nie nadawały.</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;">Lata Akademii przepełnione były papierosami i winem. Pani Basia modelka częstowała mnie bułką z boczkiem za parawanem, a i czasem czymś mocniejszym. Hop.</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;">Paliłyśmy razem mentolowe papierosy i rozmawiałyśmy o stosunkach damsko męskich. Jeden kolega pytał retorycznie: a co to dla ciebie za towarzystwo? Nie wiedziałam, że jestem właśnie w <i>Opętanych</i> online.</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;">Malowałam wtedy dużo, jakieś siedem dni w tygodniu, od rana do wieczora z przerwą na rysunek i nudne wykłady z filozofii. Dlaczego wtedy tak myślałam? Może rzeczywiście były nudne. Teraz sobie czytam Pitagorejczyków i się zachwycam.</span></span><br />
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;">Nie romansowałam wiele, tylko platonicznie z jednym takim wysokim asystentem. Bardzo byłam w nim zakochana, ale patrząc na tę miłość po latach, miło mi że nasze drogi się rozeszły.</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;">Ego</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;">Ego w tamtych czasach miałam wielkości wagonu bydlęcego. W głowie dźwięczała mi taka myśl: albo będę najlepsza, albo wcale. Podchodziłam do tej kwestii bardzo poważnie.</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;">Nie byłam jednak czarnym koniem na studiach. Był nim Karol Radziszewski. Potwornie mu zazdrościłam i chciałam tak jak on na czwartym roku, rozbłysnąć jak zorza albo kometa.</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;">Koniec czwartego roku był dla mnie, Marcina Chomickiego i Justyny Wencel ciekawą odmianą, gdyż nie czekaliśmy, aż nas wezmą na korytrz, sami wyszliśmy. Urządziliśmy swoją własną wystawę w ubikacji na pierwszym piętrze Wydziału Malarstwa ASP. Wystawa zatytułowana była<i> Łazienki królewskie</i> i zawierała zdjęcia z Łazienek Królewskich, plus elementy wystroju wnętrza oraz radio. Założenia mieliśmy różne. Dziekan ds studentów pogratulował nam pomysłu, co nas oczywiście dobiło. Natomiast Agnieszka Kowalska z Gazety Wyborczej, napisała, że bardzo ładna ta realizacja Karola Radziszewskiego. Nic dziwnego bo Karol tego roku wykwitł wszędzie, na kilku wydziałach jednocześnie i powoli zaczął się wylewać poza mury szkolne. </span></span><br />
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;">A my słaliśmy oburzone listy do GW, że jak nas tak można było pomylić i że żądamy sprostowania.</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span>
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;">Kiedy przywołuję moje ówczesne pragnienia, to widzę, że zasadzały się one oczywiście na ego wielkości wagonu bydlęcego i chęci odniesienia sukcesu. Już nie ważne jakiego czy finansowego czy innego. Myślało się więc dużo o tym, jak zaistnieć i co namalować, bo wtedy tylko malowałam. Powoływanie się na przynależność do mniejszości seksulanej czy etnicznej lub ekshibicjonizm innego rodzaju nie wchodził w grę. Miałam więc związane ręce. Ale się nie poddawałam.</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;">Mogę powiedzieć, że stanęłam do wyścigu, ale tak jak pisałam wcześniej, nie byłam czarnym koniem.</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span>
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;">Dokładnie dziesięć lat temu obmyślałam, co będę malować na dyplomie. </span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;">Teraz mój świat wygląda inaczej. Za oknem widzę panoramę Londynu: City, szyszka, Elephant & Castle, MI6. Mam swój boks na Peckham, w którym rysuję i maluję, ale już z innych powodów niż na studiach. </span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span>
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;">Zasadnicza zmiana która zaszła w świecie, pokazuje wyraźnie, że indywidualna produkcja artystyczna czego bądź, powoli się przedawnia. Świat nie radzi sobie z nadprodukcją również w tej dziedzinie. Zmiana perspektywy, podziału ról, jest nieunikniona. </span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;">Artysta przyszłości będzie zajmował się wieloma różnymi rzeczami, ale nie produkowaniem obiektów mniej lub bardziej materialnych. </span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span>
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;">Poza tym okazało się, że Saatchi znęca się nad żoną, co nie stawia kolekcjonerów sztuki w zbyt dobrym świetle. a raczej pokazuje, że to wynaturzone bydlęta. </span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;"><i>Monika Waraxa, 4/07/2013, Londyn </i></span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgcid2PPz-VmKLnbJGIB2yqODeH7AbXPE-s1ls-JavnsgGCSOvOz7H25vueo7xbR6wsy9zLViB1mvJdApLI5Qp1jIvtgFxSXepQ7rnUwpLaBk2VjhihpkGF2T52RpOgeCWYqf7L_enYUgds/s880/westwood.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgcid2PPz-VmKLnbJGIB2yqODeH7AbXPE-s1ls-JavnsgGCSOvOz7H25vueo7xbR6wsy9zLViB1mvJdApLI5Qp1jIvtgFxSXepQ7rnUwpLaBk2VjhihpkGF2T52RpOgeCWYqf7L_enYUgds/s400/westwood.jpg" height="375" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Westwood</i>, 1 z 32 obrazów dyplomowych, 120x120cm, 2004</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
</div>
Monika Waraxahttp://www.blogger.com/profile/12948804283465003072noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5017256937280555160.post-56924650332783265782013-05-31T00:58:00.001-07:002014-08-04T13:36:09.504-07:00Roy Lichtenstein – Finisaż <div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;">O
Royu Lichtensteinie wiemy już wszystko. Motywy z jego obrazów
widziało się na t-shirtach, hipsterskich torbach, bluzach z
kapturem lub w internecie. Czy suma powszechnie dostępnych
reprodukcji, tworzy spójniejszy przekaz niż żywy obraz?</span></span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;"><span class="Apple-style-span">Kilka
dni temu wspomniałam o Lichtensteinie koledze z pracowni. Ach,
Lichtenstein... Zna go dobrze czy tylko udaje?
</span></span></span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;"><span class="Apple-style-span">Nasza
obiegowa wiedza, jest dziś podsycana powielonym wizerunkiem lub
reprodukcją. W wypadku Roya Lichtensteina komiks i raster są
źródłem oczywistych skojarzeń. Wiadomo że to za mało, żeby
tworzyć nowe odniesienia, dlaczego więc większość z nas poprzestaje na oglądaniu reprodukcji na ekranie monitora?</span></span></span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;"><span class="Apple-style-span"><br />
</span></span></span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;"><span class="Apple-style-span">Co
dzieje się z obiektami sztuki, o których tylko słyszeliśmy? Czy
obiekty potraktowane przez nas instrumentalnie, trafiają do czyśćca?
Skąd pewność, że robimy dobrze, goniąc za nowością przy
jednoczesnym upupianiu przeszłości?</span></span></span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;"><span class="Apple-style-span"><br />
</span></span></span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;"><span class="Apple-style-span">Tworzenie
mitu artysty i wpisywanie go w uwiarygadniające konteksty, napędza
machinę promocyjną. I tak oto na scenie pojawił się piąty
Beatles. Natomiast artysta, który wycina z papieru kobaltowe
kształty, okazuje się przybranym synem Matisse`a. A Katarzyna Kobro
miała co najmniej cztery życia, w różnych wcieleniach, również
męskich. Ten misz-masz przypomina bardziej nieudany Photoshop, ale w
większości przypadków to wystarcza. Właściwie trudno sobie
wyobrazić oficjalny zakaz dla podobnych procederów. Więc może
powinniśmy odświeżać stare tematy indywidualnie. A nuż, nasza
prywatna historia sztuki zakwestionuje oficjalną wersję, spisywaną
na kolanie PR-owca?
</span></span></span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;"><span class="Apple-style-span"><br />
</span></span></span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;"><span class="Apple-style-span">Odnosząc
się do działań artystycznych z przeszłości, umożliwiamy
odświeżenie naszego spojrzenia i postawy, które wykreują nową
definicję ciągłości i tradycji. Ocena zjawisk z odleglejszej
przeszłości, jest znacznie łatwiejsza, niż komentowanie aktualiów
sztuki, które w naturalny sposób ulegają zmąceniu poprzez swoją
news-owość.
</span></span></span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;"><span class="Apple-style-span">Czas,
który upłyną od debiutu Roya Lichtensteina w 1951 roku, tworzy
przestrzenny, prawie fizyczny dystans i miejsce na nowy sens. Nasze
subiektywne retrospekcje na temat Lichtensteina to rodzaj inicjatywy
oddolnej, która podziała ożywczo na wszechogarniające zmęczenie
rzeczywistością. </span></span></span></div>
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;"><span class="Apple-style-span"><br /></span></span></span>
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;"><span class="Apple-style-span"><span style="font-style: normal;">Taki komentarz musiał zmotywować
prawdopodobnie Lichtensteina, do bardziej metodycznego
przeciwstawienia się 'transowej' abstrakcji niegeometrycznej i
rozwinąć intelektualną grę, która w założeniu wybije działanie
obrazu ponad siatkówkowy wymiar.</span></span></span></span><br />
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span>
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span>
<br />
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;"><span class="Apple-style-span"><i>Lost
Mickey</i>, 1961 powstał na
podstawie ilustracji z książeczki jego syna <i>Little
Golden Book</i></span></span></span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;"><span class="Apple-style-span">Komiks
jako konwencja i nowy sposób obrazowania, oprócz ówczesnej
dezaprobaty, odkrywa dziś nowe sensy i konteksty.
</span></span></span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;"><span class="Apple-style-span"><br /></span></span></span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;"><span class="Apple-style-span">Zastosowanie
kropek Ben-day zbliża Lichtensteina do impresjonistów bardziej niż
by się przypuszczało. Technika druku Benjamina Henrego Daya z 1879,
polegała na tworzeniu kolorów i ich odcieni poprzez manewrowanie
kolorami podstawowymi i odległościami między nimi. Lichtenstein
produkował pierwsze szablony używając ręcznie perforowanych,
aluminiowych pasków, c<span style="background: none repeat scroll 0% 0% transparent;">o
nie było zbyt efektywne. Natomiast raster Ben-Daya był do kupienia
w każdej papeterii i znacznie ułatwił proces twórczy. Codzienność
wykorzystana została dosłownie w twórczy sposób.</span></span></span></span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;"><span class="Apple-style-span"><br />
</span></span></span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;"><span class="Apple-style-span">W
1964 roku <i>Life magazine</i>,
orzekł: <span style="font-style: normal;">To
najgorszy malarz w USA,. Dla porównania główny oponent
Lichtensteina – Jackson Pollock, został okrzyknięty: Pierwszym
wielkim artystą w USA. </span></span></span></span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;"><span class="Apple-style-span"><br />
</span></span></span></div>
<div style="font-style: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;"><span class="Apple-style-span">Komiks</span></span></span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;"><span class="Apple-style-span">Dziś
jest na tyle dobrze osadzoną formą przekazu, że w Polsce chętnie
wykorzystuje się go do liftingu spuścizny narodowej. Prowadzi to
nierzadko do niewypału zakończonego przemiałem, jak w przypadku
komiksu <i>Chopin New Romantic</i>,
autorstwa, m.in. Jakuba Rebelki, Jacka Frąśa, Agaty "Endo"
Nowickiej. W myśl idei, że skoro Chopin grał już w piłkę, był
przewodnikiem po Warszawie, może również przeklinać, żeby tylko
zbliżył się bardziej do ludu.</span></span></span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;"><span class="Apple-style-span"><br />
</span></span></span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;"><span class="Apple-style-span">W
<span style="text-decoration: none;">kontekście
amerykańskim, komiks sprawdził się bardzo dobrze jako formuła
kulturotwórcza i propagandowa. Amerykańskie historie o herosach,
tj.: </span><i><span style="text-decoration: none;">Airboy,
Air Faighters, Captain America, Captain Marvel Jr, Battle Report</span></i><span style="text-decoration: none;">,
</span>zaspokoiły deficyt w
tradycji, oferując współczesną wersję bohaterskich czynów, nie
gorszą od starożytnej. W amerykańskiej wersji każdy bohater tak
jak bohater mityczny, poświęcał coś dla dobra sprawy. W tym
kontekście obrazy Lichtensteina zwłaszcza cykl <i>Wojna
i Romans, </i>mogły być dla
Amerykanów tym samym, czym dla Rzymian była kolumna Trajana. W
odniesieniu do zaangażowanych społecznie komiksów amerykańskich,
sięgnięcie przez Lichtenstein po stylistykę komiksową, przestaje
już być tylko działaniem obliczonym na szokowanie publiczności, a
zwraca uwagę na zjawisko, do którego nikt przed nim nie odniósł
się w taki sposób. Trudno powiedzieć na ile świadomie
Lichtenstein używał komiksu w kontekście mitu bohaterskiego, który
dostrzegamy dzisiaj, ale dzięki niemu, z pozornego banału wyłania
się metaforyczny i złożony portret społeczeństwa amerykańskiego.</span></span></span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;"><span class="Apple-style-span">Obraz
pod siatkówką
</span></span></span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;"><span class="Apple-style-span"><i>Obraz
sam w sobie może być obiektem. 1964 R.
Lichtenstein</i></span></span></span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;"><span class="Apple-style-span">Obserwacja
natury doprowadziła Lichtensteina do podjęcia próby
zobiektywizowania naszych miraży percepcyjnych oraz wyodrębnienia z
nich tej części wspólnej, która staje się uniwersalną ideą
obiektu. Jak się okazuje prawda o obiekcie nie potrzebuje
hiperrealizmu.
</span></span></span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;"><span class="Apple-style-span">Kobiety
na jego obrazach wyglądają jak paróweczki, za to radio jest
pełnokrwiste. Może dlatego, że jest małe i martwe, a kobieta duża
i nieinteresująca? <br />
</span></span></span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;"><span class="Apple-style-span"><br /></span></span></span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;"><span class="Apple-style-span">O
ile u Duchampa przekwalifikowanie obiektu użytkowego na artystyczny
było materializacją bezkompromisowej wersji rzeczywistości, o
tyle powtarzanie tego zabiegu przez Pop Artystów było tylko echem,
które z dzisiejszej perspektywy nie rezonuje z pierwowzorem ready
made.
</span></span></span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;"><span class="Apple-style-span">Lichtenstein
w<i> Portable Radio 1962, Magnifying
Glass 1963, i Composition I 1964</i>
dematerializuje ready made w sposób dosłowny, tłumacząc go z
wymiaru 3D na 2D. Ten prosty zabieg, wygenerował przestrzeń dla
nowej interpretacji, chodź wydawać by się mogło, że Pop Artyści
doszli w tym temacie do ściany. Współbrzmiąca skrótowość i
czytelność namalowanego obiektu, daje odbiorcy możliwość dodania
jego subiektywnego komentarza i interpretacji, które uwydatniają
jeszcze bardziej graniczność między obiektem i jego
przedstawieniem.</span></span></span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;"><span class="Apple-style-span"><br /></span></span></span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;"><span class="Apple-style-span">Do tego korowodu dołącza ok pięćdziesięciu obrazów-luster: okrągłe, owalne, prostokątne. Przed lustrem ćwiczymy miny i asertywność lub afirmujemy rzeczywistość, oglądamy zmarszczki. Lustro Lichtensteina jest trochę większe od tego, które mamy w domu. A ten kto ma większe lustro, widzi więcej.</span></span></span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: black;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi_MxIuQbzL7e1MC_8RKGbl11dA5j-lVEjXWS7JrEeOwpq-YGSCwPF37g2P_X-HEtoV5EShGvG9RGSYiFdlOsEax_coUkqyMChNHV8yejWAmcdeefqZu5YLxa93cyFeGhg8gFMW_Iem7CtL/s1600/roy-lichtenstein-mirror-2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi_MxIuQbzL7e1MC_8RKGbl11dA5j-lVEjXWS7JrEeOwpq-YGSCwPF37g2P_X-HEtoV5EShGvG9RGSYiFdlOsEax_coUkqyMChNHV8yejWAmcdeefqZu5YLxa93cyFeGhg8gFMW_Iem7CtL/s320/roy-lichtenstein-mirror-2.jpg" height="320" width="317" /></a></span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: black;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgjN7Bv9jPJ9kGM5hXA7UttRrkD-UCKC2eph3JriFuA8eZxPpwLsVJIglUM-DqRR51i4_ymemwg99u5mIuoymq2FMC83bJ7CloGWDqACGg713u-UE5vzP7sLYDbz5HmILFFnJUGCxvxk3Pg/s1600/0209.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgjN7Bv9jPJ9kGM5hXA7UttRrkD-UCKC2eph3JriFuA8eZxPpwLsVJIglUM-DqRR51i4_ymemwg99u5mIuoymq2FMC83bJ7CloGWDqACGg713u-UE5vzP7sLYDbz5HmILFFnJUGCxvxk3Pg/s320/0209.jpg" height="320" width="261" /></a></span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;"><span class="Apple-style-span"><i>Compositions
I – </i><span style="font-style: normal;">przeskalowany</span><i>
</i><span style="font-style: normal;">brulion,
oprócz strzału z procy w kierunku Duchampa, </span><i>
</i>przeniósł mnie do czasów ósmej
klasy. Wtedy taki zeszyt, w przeciwieństwie do 16 kartkowych
zeszytów w jedną linię, symbolizował dojrzałość i dorosłości.</span></span></span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;"><span class="Apple-style-span"><br />
</span></span></span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;"><span class="Apple-style-span">Dyskurs
z Duchampem i parodia Picassa połączona z admiracją, m.in. w <i>Femme
d`Alger</i> z 1963, a pośrednio
odnosi się do Eugène
Delacroix, wskazując na </span>aktywną potrzebę Lichtensteina odnoszenia się do tradycji. A dziś artyści wizualni bardzo
rzadko zaglądają do National Gallery.</span></span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;"><span class="Apple-style-span"><span style="background: none repeat scroll 0% 0% transparent;">W
przypadku Lichtensteina było wiele. Widzialne i niewidzialne,
prywatne i społeczne, bezpośrednie i dalekie. Może komiks nie
byłby tym dla kultury amerykańskiej i jej tradycji wizualnej, gdyby
Lichtenstein nie natkną się na książeczkę swojego syna i
postanowił użyć skrótu komiksowego jako narzędzia
stylistycznego. Wkładając komiks w malarstwo, nadał mu rangę,
która do dziś wybrzmiewa w spójnym micie amerykańskiego bohatera,
pomimo reprodukcji na T-shirtach. </span>
</span></span></span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;"><span class="Apple-style-span"><span style="background: none repeat scroll 0% 0% transparent;"><br /></span></span></span></span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;"><span class="Apple-style-span"><span style="background: none repeat scroll 0% 0% transparent;">p.s. <br />Własnie zakończyła się pierwsza i może ostatnia retrospektywa Roya Lichtensteina.</span></span></span></span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;"><span class="Apple-style-span"><i><br /></i></span></span></span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;"><span class="Apple-style-span"><i>Lichtenstein:
A Retrospective</i>
</span></span></span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;"><span class="Apple-style-span">21/02-27/05/13,
Tate Modern, </span>London</span></span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;"><span class="Apple-style-span"><br /></span></span></span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; text-align: right;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;"><i>M. Waraxa, 12.11.13</i></span></span></div>
</div>
Monika Waraxahttp://www.blogger.com/profile/12948804283465003072noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5017256937280555160.post-42942496410123904792013-04-25T11:57:00.002-07:002014-08-04T13:17:03.589-07:00Czy warto gonić króliczka? Tak jeśli jest ze złota.<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<div style="text-align: left;">
<style type="text/css">P { margin-bottom: 0.21cm; }</style><span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;">Charles Saachi przedkłada szkołę
życia nad szkołę w szkole. Dlatego program <i>School of Saatchi</i> jest dobrym
założeniem. Bo nigdzie się tak dobrze nie uczymy jak w życiu.
Jest to odrobinę przewrotne posunięcie, gdyż w Londynie jest więcej
szkół artystycznych, niż w jakimkolwiek innym mieście w Europie,
jeśli nie na świecie.
</span></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;">Saachi jest jak Midas, artysta, którego
dotknie zamienia się w złotą księżniczkę. Wyjątek stanowi
Tracey Emin, której smutku egzystencjalnego, nie udało się rozchmurzyć nawet jemu. </span></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiLrutmcAefFeqpflNWoekZBjS1yQh0vEASqXO2DBXtOTu-hre-fSYeStCY6BQPPC1RLJtwy82GXUMdkgxoSjR_iSCWP32rW9mEfHzIqVvH_KcvzASooU4Pvhs-Fb1I4Kxy2WsRKl0oY9PH/s1600/s2.tiff" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiLrutmcAefFeqpflNWoekZBjS1yQh0vEASqXO2DBXtOTu-hre-fSYeStCY6BQPPC1RLJtwy82GXUMdkgxoSjR_iSCWP32rW9mEfHzIqVvH_KcvzASooU4Pvhs-Fb1I4Kxy2WsRKl0oY9PH/s320/s2.tiff" height="227" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Tracey Emin</i></td></tr>
</tbody></table>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiUdavlcGte6vUkopvUkUemm_j7ZMZnmh3mzUvjXpTFMZkdW35GfY5iaabTFAzfe2nBzAvI1_MRjGMAe2Km2GDF90MhiTtF-Pc4O3x6CwqU8fCdAAwkQAiWo81ImaRfE_rGiE_ittBc2FpR/s1600/s3.tiff" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiUdavlcGte6vUkopvUkUemm_j7ZMZnmh3mzUvjXpTFMZkdW35GfY5iaabTFAzfe2nBzAvI1_MRjGMAe2Km2GDF90MhiTtF-Pc4O3x6CwqU8fCdAAwkQAiWo81ImaRfE_rGiE_ittBc2FpR/s320/s3.tiff" height="229" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Jeff Koons</i></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> <table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi2Jbk4dHJt4rb_0rX1nIjTn-IKf-hknAHgG5LjVqvSKBE-Y2RDmHI64-OeZKX5hxRv77rCQG3-eh3gpMQs7OFRophXIIf2Yw35_pby49y5iPK28hOxnIJqcwS3Tc-LUoZkFO60IvL0SC73/s1600/s4.tiff" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi2Jbk4dHJt4rb_0rX1nIjTn-IKf-hknAHgG5LjVqvSKBE-Y2RDmHI64-OeZKX5hxRv77rCQG3-eh3gpMQs7OFRophXIIf2Yw35_pby49y5iPK28hOxnIJqcwS3Tc-LUoZkFO60IvL0SC73/s320/s4.tiff" height="219" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Damien Hirst</i></td></tr>
</tbody></table>
</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;">Jednak oprócz klubu jego gorących
zwolenników (większość z nich incognito), istnieje równie liczne
grono sceptyków, którzy oceniają działania Charlesa jako krecią
robotę. Zarzucają mu między innymi, że wykupuje wszystkie prace
autora na pniu i chowa je w
magazynie. Następnie dodaje zdjęcie szczęśliwca w dziale '
nadchodzące wystawy', a potem przychodzi czas na kolejnego, więc
poprzedni zostaje przyblokowany.</span></div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;">Nienasycenie, tak bym określiła jego
postawę.</span></div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;"><br /></span>
</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;">Wszyscy, których znam przy ludziach pokpiwają z
Charlesa i jego działalności, a w duchu nie wiadomo,
co sobie myślą? Zastanawiam się więc, czy wszyscy jesteśmy jego
potencjalnymi umizgiwaczami? Punkt widzenia, zależy od punktu
siedzenia, jak mówiła moja babcia.</span></div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;"><br /></span>
</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;">Właściwie <i>School of Saachi</i> wykazuje,
że artyści mają w sobie dużo motywacji, żeby realizować
zlecenia galerników. Oczywiście to stara praktyka, dlatego już
Rafael musiał się liczyć z Cosimo Medicim. Z tą różnicą, że
kiedyś nie było internetu, za pomocą którego robi się młodym
twórcom wodę z mózgu, wpychając w przekonanie, że kariera jest w
zasięgu ich ręki, a sprzedaż ich autorkskich wyrobów jest celem
ostatecznym.</span></div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;"><br /></span>
</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;">Współczesnym problemem człowieka
żyjącego w wielkiej metropolii jest przekonanie, że może być w
pięciu miejscach jednocześnie i robić dwie kariery naraz. Chcemy
mieć wszystko: czas i pieniądze, zdrowie i pracę w korporacji,
przyjaciół i pozycję społeczną. Z niczego nie chcemy
zrezygnować. Artyści chcą mieć jakościowe przeżycia duchowe i
pieniądze, wolność i sukces komercyjny.</span></div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;"><br /></span>
</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;">Ćmie nie wytłumaczysz, że światło
żarowe ją usmaży, a artyście, że sława i pieniądze nie są mu potrzebne.</span></div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;"><br /></span>
</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;">Artyści z całej Anglii zarówno
amatorzy i profesjonaliści, przyjechali na casting do <i>School of
Saachi.</i> Każdy z nich mocno
zestresowany i przejęty. Formuła tego programu, emitowanego trzy lata temu na Channel 4, oparta jest na popularnych
show, gdzie prawdziwe życie i tragedia ludzka, miesza się spójnie
z mielonką powierzchowności i banału.</span></div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;"><br /></span>
</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;">Charles nie pojawia się w czasie
trwania programu ani razu, gdyż wstydzi się kamery. Przemawia do nas ustami swojej asystentki.</span></div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;">Na podstawie trudnego wyboru, który
staną przed komisją, wybrano sześciu nieznanych artystów. Młodzi
twórcy po szkole lub przed. Jakkolwiek 20 letni człowiek ma w sobie
dużo uroku, jako twórca ma wiele deficytów. Nawet pomimo tego, że
w dzieciństwie mówili o nim 'stary malutki', nie ma jeszcze
doświadczeń starego, nie mówiąc o warsztacie.
</span></div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;">Najmocniej promuje się artystów do 35
roku życia, ze względu na świeżość spojrzenia. W dobie
internetu to chyba jednak nie realne? Świeży może nie, ale
zdesperowany tak. A to już jest dobry materiał, do obróbki na
potrzeby show i real life również.</span></div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;">Artyści pracowali w grupach,
realizując przydzielne zadania z różnym sktukiem. Jak to się mówi: kiedy twórca przejdzie próbę
pracy na akord i przełknie subiektywne uwagi komisji, będzie mocny
jak dąb lub elastyczny jak trzcina, w zależności jak kto
wizualizuje sobie siłę wewnętrzną.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEivQyP8q5GvthKAjpNi-renUVyMphemhk792OfLRzA1-aPnlgAfc6_5URvhb-5ZTMWys5hgpJmfZDRHj2qr1nwLUpeKjULc6mqANBATKW9D5v_4sHW_38EDhBWe8vEHfME_9uH8knenBJ6N/s1600/s5.tiff" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEivQyP8q5GvthKAjpNi-renUVyMphemhk792OfLRzA1-aPnlgAfc6_5URvhb-5ZTMWys5hgpJmfZDRHj2qr1nwLUpeKjULc6mqANBATKW9D5v_4sHW_38EDhBWe8vEHfME_9uH8knenBJ6N/s320/s5.tiff" height="217" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Dla wygranego, wystawa w Ermitażu</i></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span>
</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-size: large;">Program wygrała młoda, niespełna 20
letnia artystka, która jako jedyna obserwowała rzeczywistość i
wyciągnęła wnioski. Pieniek nadziany na ogrodzenie obok
przypadkowego bloku mieszkalnego, stał się jej przepustką do
kariery.
</span></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-size: large;">Wyrżnięcie kawałka ogrodzenia razem
z pieńkiem i wstawianie go do galerii, jest dosyć dziwnym pomysłem.
Zwłaszcza, że galeria nie jest centrum wszechświata. Jednak w
kontekście wielopoziomowych zależności i hierarchii w świecie
sztuki in London, wycieczka do pieńka, zupełnie nie wchodziła w
grę.</span></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-size: large;"><br /></span></span>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-size: large;">Nie znam osobiście artysty, który
odmówił Charlesowi. Każdego komu się to przytrafiło i ma co
najmniej dwóch świadków lub nagranie, proszę o kontakt.</span></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhR9vQkP5OLqgxlcq5Bi0zo6d8XVVjyTljJoGNx2xKvnqoJfnfZ0H4i0iTO_MEy3jsijRg8u0Hw2sPD0yZ5QlBPqgN4xjudYViV1EVFpKxj_GNS2HFE2SPV3Wsqh4bEeiViTpxV7nBDThoc/s1600/s6.tiff" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhR9vQkP5OLqgxlcq5Bi0zo6d8XVVjyTljJoGNx2xKvnqoJfnfZ0H4i0iTO_MEy3jsijRg8u0Hw2sPD0yZ5QlBPqgN4xjudYViV1EVFpKxj_GNS2HFE2SPV3Wsqh4bEeiViTpxV7nBDThoc/s400/s6.tiff" height="273" width="400" /></a></td></tr>
<tr align="center"><td class="tr-caption"><div style="margin-bottom: 0cm;">
<i><a href="https://www.youtube.com/watch?v=biSr1VaJDb4"><span style="font-family: inherit;">School of Saatchi</span></a></i></div>
</td></tr>
</tbody></table>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-size: large;"><i>Z podziękowaniem dla K. za inspirację.</i></span></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-size: large;"><br /></span></span>
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-size: large;"><br /></span></span>
<br />
<div style="text-align: right;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-size: large;"><i>Monika Waraxa 12.11.13 </i></span></span></div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span>
</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
</div>
</div>
Monika Waraxahttp://www.blogger.com/profile/12948804283465003072noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5017256937280555160.post-22893453098804536072013-03-29T05:24:00.002-07:002014-08-04T11:58:39.624-07:00Spotkanie z sobowtórem Duchampa<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEglxHY9fF35JS_C7HDwd4vE3AqZBucVbH7PDUM_zmzMi8pVUbjrREBpArSDbi0rMCSn0q8vAFF3T8A5cdFDPlMAykyRYAZWG9s0qEPO-WCDxDEnUWTOHlhqgkAD7Lhg14Crv8cE_yjqEkZk/s400/06++foto.obraz+do+artyku%C5%82u.jpg" height="400" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="300" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Duchamp, spotkany na otwarciu w Barbican, 2013</i></td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-size: large;">Duchampa lubię od 2010 roku.<br /><br />The Bride and the Bachelors: Duchamp with Cage, Cunningham, Rauschenberg and Johns<br />14/02 - 9/06/13<br />Barbican Centre, London </span></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-size: large;"><a href="http://obieg.pl/rozmowy/28305">obieg.pl</a></span></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<br /></div>
Monika Waraxahttp://www.blogger.com/profile/12948804283465003072noreply@blogger.com0