Miriam Cahn w Muzeum Sztuki Nowoczesnej


kunsthaus-kirschbluethe.de/documenta-14-miriam-cahn/

Siedem lat temu, 81-letnia Cecilia Giménez zauważyła, że twarz Chrystusa z fresku znajdującego się w Sanktuarium de la Misericordia jest zbyt posępna i wprowadza patrzącego w zły nastrój. A że fresk się łuszczył i wymagał odnowienia, pomyślała, że upiecze dwie pieczenie na jednym ogniu: uzupełni brakujące fragmenty malowidła i doda coś od siebie, a wszystko za aprobatą proboszcza.

Po przemalowaniu fresku Elíasa Garcíi Martíneza, twarz Chrystusa mocno się zmieniła. Stała się właściwie nie do poznania, zyskując przydomek “małpiego Chrystusa”. Do fresku Giménez waliły tłumy. A uśmiech nie znikał z twarzy oglądających. Powstały setki memów poświęconych nowym standardom konserwacji i restauracji dzieł sztuki. Giménez była sławna, ale jak sama przyznaje, po jakimś czasie ta popularność zaczęła ją przerastać. Co ciekawe 20000 osób wstawiło się za „odnowionym Chrystusem” i podpisało petycję, żeby go zachować.

Monkey Christ, źr. boredpanda.com
W świątecznej aurze, w towarzystwie przyjaciółki, która akurat przyjechała z Londynu, poszłyśmy obejrzeć wystawę Miriam Cahn w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie. Obie lubimy malarstwo i obie też jesteśmy malarkami. Wizyta w galerii była ekscytująca, tym bardziej, że ostatnie takie zwiedzanie robiłyśmy w 2012 roku, w ramach wystawy Luciana Freuda, w National Portrait Gallery w Londynie.

Miriam Cahn. 70-letnia malarka i rysowniczka szwajcarskiego pochodzenia, córka kolekcjonera sztuki – zaangażowana feministka. Kobieta w sztuce to zjawisko wyjątkowe, ze względu na rzadkość, ale też na przełomowe możliwości i jakości, które wnosi do malarstwa.
Jeśli miałabym powiedzieć, gdzie brakowało kobiet najbardziej, to właśnie tu. Malarstwo to przestrzeń, w której jakość powstaje w dużej mierze z tego, co niewidzialne i zmysłowe, w intuicji kobiet tkwi potencjał do eksplorowania tych obszarów. I nie jest to odwet na męskim, jak wydaje się niektórym, tylko kolejny etap rozwoju, który wprowadza na scenę nowe jakości, wcześniej pomijane lub nawet trywializowane.

Miriam Cahn, "Small family", 2012, wikipedia.org
Sztuka i malarstwo przez ostatnie dekady były bardziej racjonalne i może dlatego wielu uwierzyło w to, że to jest jej główny przymiot i siła. Trzeba się cieszyć, kiedy może być ono narzędziem wpływu społecznego, ale jeśli jest tylko tym, przestaje być sztuką, a staje się publicystyką.
Żeby malarstwo przemawiało jako sztuka, musi zanurzać się jednocześnie w tym, co widać, w tym co nas obchodzi, ale też w tym, czego nie widać, co nie do końca rozumiemy. Można więc powiedzieć, że malarstwo porusza się w dwóch obszarach: rozpoznanym przez umysł i tym, który wykracza daleko poza niego, tak jak obrazy Miriam Cahn.

Przekroczenie
To tam zaczyna się uniwersalne działanie malarstwa. Uczucia, przeczucia, wglądy, wizje. Miriam Cahn jest są specjalistką w wykraczaniu poza działanie czysto racjonalne, umysłowe. Idzie w miejsca, których nie da się dotknąć umysłem. To jest wyprawa w nieznane, w czasie której artystka dociera do krańców scenografii i zagląda pod kotarkę.

Bardzo podobał się nam aranż wystawy. Małe prace zyskiwały z daleka, a duże z bliska. Rysunki mocowane bezpośrednio do ściany chyba takerem, przypomniały nam o czasach studenckich wystaw semestralnych na ASP. Wtedy dziewczyny były w większości, ale uznawanie dostawały w mniejszości.

Malowanie czy kolorowanie?
Kolory obrazów Miriam Cahn świecą wieloletnim przeżyciem, doświadczeniem pełni: radości i rozpaczy, miłości do życia i fantazjowaniu o śmierci. Błękity mają przestrzeń, a róże odsłaniają delikatność. Kobieta i zimny obserwator w jednym. Wszystko widzi i czuje, ale ma do tego dystans. Obśmiewa, ale nie bagatelizuje. Taki trochę cyrk i żonglerka emocjami.
Używanie koloru z intencją poddawania się większej sile niż rozum, daje możliwość zaistnienia obrazu i wykracza poza siatkówkowe działanie kolorowanki. Kiedy używa się koloru analitycznie i programowo, realizując plan, będzie się tylko kolorować płótno, a to za mało, żeby nazwać je obrazem.
Jeśli obraz jest namalowany przeprowadza od tego co widać do tego, czego nie widać. W tej niewidzialnej dla oka, ale rozpoznawalnej dla ducha przestrzeni, tworzy się miejsce, w którym może on doświadczać i przeżywać catharsis. Przez obrazy Miriam Cahn można tam iść i poprzeżywać sobie. Każdy znajdzie tam coś dla siebie i odkryje to, co dla niego jest ważne.
Prace i sposób ich malowania zdradzają dystans Miriam Cahn do siebie i do tego, co robi na płótnie, ale też jej poczucie humoru. Dorosłość, w której zawierają się traumy: odrzucenie, strata, dominacja siły, bagatelizowanie, pomijanie. Ciężar i bagaż doświadczeń, ale też lekkość i swawola jaką ma w sobie mała dziewczynka, która patrzy niewinnie na świat.

Miriam Cahn, "b.t. 10.05.2012", 2012, artmuseum.pl

Miriam Cahn, "unklar", 2008 + 30./31.01. 2018, galeriewolff.com
Siła malarstwa Miriam Cahn wyrywa z codzienności i przenosi w te głębiny doświadczenia, które prowadzą uświadamiają różne rzeczy na różnych poziomach. A i jeszcze: Miriam Cahn jest odważna, bo prowadząc nas do tej siły, która jest duchem malarstwa, najpierw sama musi się jej poddać.

Kiedyś porzucono figurację, na rzecz abstrakcji bardziej lub mniej ekspresyjnej, żeby uciec poza siatkówkowe wrażenia, poza umysł, do głębszych rewirów. I to jest paradoks, bo to figuracja w tym właśnie pomaga. Człowiek patrząc na drugiego człowieka, również tego namalowanego, widzi w nim swoje odbicie i może jakoś z nim współodczuwać, zahaczyć emocją o emocje, z błękitną plamą już tak dobrze to nie wychodzi.

Miriam Cahn, “Schlafen”, 1997, afasiaarchzine.com
Choć do malarstwa podchodzę śmiertelnie poważnie, prace Miriam Cahn mnie rozbawiły, koleżankę zresztą też. Współczesna sztuka rzadko bawi, raczej moralizuje i to na smutno. Czasem śmiech prowadzi do powagi: przemoc, ból, upokorzenie, ale też psikus, żart. Wszystko naraz, wtedy malarstwo jest jak życie i zawiera w sobie pełnię.
Wystawa potrwa do 1 marca, warto ją obejrzeć, bo to prawdziwy rarytas. Smacznego!

Monika Waraxa, 1.2.2020


Komentarze

Popularne posty