W labiryncie ludzkich spraw...Kōji Kamoji


Co jest najważniejsze w sztuce… W takim ogólnym znaczeniu to chyba jednak najważniejsza jest prawda.
Kōji Kamoji
Modlitwa to twoja medytacja” – czytam na banerze przy jednym z żoliborskich kościołów. Dzisiaj ludzie odkrywają swoją prawdę na wszelkiej maści terapiach, warsztatach
i spotkaniach inspirujących. Wielu z nich dociera do tego, co istotne, a co nie. Za czym warto iść, a co zostawić. Są też tacy, którzy kręcą się w kółko. 


Koji Kamoji w pracowni, 2012, źr., magazynszum.pl
Modlitwa i miasto Kōjiego Kamojiego pokazywana jesienią zeszłego roku w Instytucie Awangardy, byłym studiu Edwarda Krasińskiego to inny rodzaj kontemplacji. Instalacja odtwarzała labirynt z katedry w Chartres. Artysta w opisie projektu porównywał przecięty na pół labirynt do rozebranej kobiety. Patrząc na zdjęcie zamieszczone na stronie Instytutu, ma się wrażenie, że jego druga połowa też tam jest, z tymże spływa poza balustradę tarasu. Przypomina to nadmorski basen w luksusowym kurorcie, w którym brzeg wody oblewa jego krawędź. Woda to dobry przewodnik dla impulsów elektrycznych, w tym dla uczuć i emocji. Łączy się z nimi żeńska, receptywna energia jin, w wielu tradycjach reprezentowana przez księżyc, noc i to, co ukryte. Aspekt ten odżywa dziś w kobietach, ale też coraz mocniej dochodzi do głosu u mężczyzn. Według niektórych labirynt z Chartres, a zwłaszcza jego centrum jest hołdem złożonym tej zarazem twórczej i niszczycielskiej sile.

Kōji KamojiModlitwa i miasto, Instytut Awangardy, żr., http://www.instytutawangardy.org
Marmurowy labirynt z katedry ma średnicę około 64 stóp (19,5m). Zwykle zastawiony krzesłami, jest odsłaniany dla zwiedzających w każdy piątek od lutego do listopada. Składa się z jedenastu koncentrycznych kręgów, rozdzielonych czterema ścieżkami dojścia.
W środku jest przedstawiona sześciopłatkowa róża. Według tradycji wschodniej to symbol boga, zgodnie z przekonaniem innych, wyobrażenie kobiecego łona. Zwroty, zakręty ścieżek labiryntu rzeczywiście kojarzą się z macicą oglądaną z profilu.

Przejście z jednej przestrzeni w drugą, ze środka na zewnątrz, od ducha do materii.
Labirynty od zawsze są metaforą życia. Każdy człowiek-bohater dokonując przełomów
w swojej historii, pomaga innym stanąć do zmiany. Może to być zapis wewnętrznej podróży tych, którzy zdecydowali się dotrzeć do swojej własnej prawdy, przechodząc przez ograniczenia schematów zachowań przekazywanych w rodzinie z pokolenia na pokolenie, czy trudności, które katalizują bliskie relacje. Przejście przez niego jest metaforą wejścia
w proces zmiany. Nie wiadomo jak ona przebiegnie, czy będzie długa czy krótka, mniej lub bardziej bolesna. Najważniejsza jest gotowość dotarcia do swojego centrum, do intuicji, która w wielu kulturach jest mądrością serca. Podobno to wtedy osiąga się pełnię
i szczęście. Wejście do środka labiryntu to stanięcie w kwiecie życia i powrót do momentu narodzin, kiedy wszystko się jeszcze pamiętało.

Zmiany w świecie są szybkie i nieodwracalne.
Labirynt Kōjiego Kamojiego kontempluje prawdę, która może być intencją zawartą w ciszy skupienia. We właściwym momencie z tego oczekiwania rodzi się działanie. Jest subtelne
i prawie niezauważalne. Wybrzmiewa wyjątkowo mocno w kontekście nowości, spowalniając i zatrzymując.

Rok temu oglądałam labirynt Kōjiego Kamojiego po południu, w promieniach zachodzącego słońca i pomyślałam, że wygląda jak lądowisko dla helikoptera. Z perspektywy czasu jest jeszcze ciekawszy i ważniejszy, ponieważ zaakcentował mi nowy początek. Lubię kiedy sztuka inspiruje, ale jeszcze bardziej kiedy zgrywa się z życiem. A jak to się dzieje? Do końca nie wiadomo.

Monika Waraxa

Komentarze

Popularne posty