Eksperymenty z jazzem

Jazz & Experimental Music from Poland, 2012, design PULP STUDIO

Czy człowiek z arytmią może mówić o muzyce?
Jak rozmawiać z muzykiem, kiedy się nie jest muzykiem? O pogodzie nie – chyba, że o metaforycznej mgle. O angielskim klimacie, nudne, o dzieciach, niepożądane bo płaczą. O muzyce? Gdzie, jak oni chodzą i wygrzebują winylowe i nie tylko cukiereczki vintage po Nothing Hill.
Ja mogę opowiedzieć o Joe Dassin – bohaterze muzycznej sceny francuskiej lat siedemdziesiątych. 
Z drugiej jednak strony, choć moja wiedza na temat muzyki jest wyrywkowa i powierzchowna, myśli na jej temat, same cisną mi się w kierunku paznokci, pod wpływem wydarzeń z ostatnich dni.

Główna różnica między artystą wizualnym a muzykiem
Artysta wizualny tylko myśli (acz nie zawsze wystarczająco mocno), a sztukę produkują mu inni. Ręką robi mało. A muzyk musi rączką plum, plum, pyk, pyk. Paul E. Dennison w 1989 roku, wykazał, że aktywność ruchowa wspiera rozwój mózgu.

Mój bliski stosunek do muzyki i innych dźwięków idzie w parze z nadwrażliwością, co nie łączy się ze słuchem muzycznym, wręcz przeciwnie. Nic nie zanucę, nic nie zagram. Muszę się z tym pogodzić, albo kiedyś wygłupię się jak Katarzyna Kozyra w swoim słynnym projekcie o śpiewaniu operowym (In Art Dreams Come True, 2007). Pocieszam się faktem, że Yoko Ono też nie umie śpiewać, ale za to ma przekaz, jak to powiedział mi kiedyś jeden kolega z branży muzycznej.

Jazz and Experimental  Music from Poland
Dzień pierwszy
Paweł Postaremczak i Kusiołek głośno zainaugurowali w The Forge to wspaniałe wydarzenie muzyczne, które w tym roku miało swoją kolejną edycję w Londynie. Drewniana okładzina ścian sali koncertowej przywodziła na myśl luksusową bo dosyć dużą saunę. Zasłony (wełna seta) gryzły w gardło i działały jak wyostrzacze dźwięku.
Następnego dnia, drodze na lotnisko rozmawiałam z Pawłem Postaremczakiem. Mówił o dźwięku, który w jego wypadku bywa również odgłosem i o wiele lepiej wybrzmiewa w akustyce na przykład kościoła. Natomiast w sterylnej akustyce the Forge, dźwięki uległy znacznej kompresji, co spotęgowało ich ekspresję. Nie był to jednak powód do zmartwienia bo według Pawła Postaremczaka, eksperyment polega również na interakcji z otoczeniem, na co wpływ ma wilgotność powietrza, temperatura oraz kondycja psycho- fizyczna.

Pierwszego wieczoru, grali również na gębach the Vocal Constructivists. Odbyła się premiera utworu Jana Duszyńskiego (autor był obecny). Słoneczko wymawiane przez anglosaskich śpiewaków, rozczuliło wszystkich Polaków obecnych na sali. Bogusław Schaeffer był śpiewany z 'dziwnych znaczków', co wywarło na mnie ogromne wrażenie. Podobało mi się odmierzanie czasu, płynące w trakcie utworów prosto z projekcji w kierunku widza. Czas to główny przeciwnik muzyka i człowieka również.
Grafiki
Interpretacja grafik była zdaje mi się od czapy. Choć mniej wrażliwy odbiorca, mógłby mieć takie odczucie w odniesieniu do całej koncepcji prezentowanej przez Vocal Constructivists. Jednak grafiki miały za mało punktów wspólnych lub wyjściowych z interpretującymi je dźwiękami – w odniesieniu do rytmu kompozycyjnego, napięcia i znaczeń kolorystycznych. Lub też może nie zauważyłam klucza wiolinowego, stąd całe nieporozumienie?
A na koniec ze sceny posypały się cukierki chyba czekoladowe, nie wiem bo żaden do mnie nie doleciał.

Dzień drugi
Wyjazd na lotnisko po Paristetris choć niekompletne. Zdecydowanie wolę Paristetris w wersji letniej
i w teledyskach z brodą i wąsami, w męskich garniturach, z genitaliami niebezpiecznie blisko oczu.
Koncerty w piwnicznych klubach powinny być źle nagłośnione, by wydobyć brud z muzyki, zwłaszcza, kiedy się ją dekonstruuje, ale kurdę bez przesady. Nie wyrażam zgody na postmodernizm z takimi głośnikami. Chciałam w tym miejscu wszystkich uprzedzić: od takich basów ścina się białko w mózgu.
Choć w nagraniach i teledyskach Paristetris online słychać i widać dużo niuansów, w The Queen of Hoxton było aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa. A poza tym to bardzo mili, młodzi ludzie, świetni muzycy z poczuciem humoru, zamiast powszechnie występującego u polskich artystów, również wizualnych – mesjanizmu (nawet Marii Peszek przydarzył się ostatnio Chrystus narodów).
Od czerwonego wina w uroczym plastikowym kieliszku, zaczęło kłuć mnie w lewym boku (trzustka), więc opuściłam gardziel diabła, by przeżyć oniryczną podróż do domu, a fioletowa czapka zsunęła mi się na oczy niżej niż zwykle.
Święta Maryjo chciałabym przezwyciężyć swoje słabości, żeby lepiej wczuć się w sztukę, zaangażować w nią. Jednak na brak empatii w temacie odbioru dzieła cierpię od dawna i choć zmuszałam się do płaczu przed Rembrandtem, to nie mogłam się w niego wgryźć. Przepraszam.

Dzień trzeci, który był dniem drugim
Choć lubię oglądać pornosy, nie widziałam występu Marcina Maseckiego. Na podstawie zestawu Masecki- pornos, można śmiało powiedzieć, że jest to muzyk, który nie boi się tandety oraz, że są tacy, co zamieniają szczyny w benzynę.
Tego wieczoru widziałam za to prezentację Huberta Zemlera. Zmienił on moje obiegowe wyobrażenie o perkusji, które wyrobiłam sobie, słuchając zespołu Metallica. Choć przywołując zespół Genesis, perkusista też może być frontmanem.

Levity
Ledwo zdążyli na koncert przez mgłę, która zesłała ich do strefy długiego transferu i ilości czekoladowych batoników, bo nie było nic innego. The Hackney Cut, plus mgła plus zimne powietrze plus miasto widmo ulepiło się w globalną scenografię ich dźwiękowej instalacji, której nie słyszałam, bo bolała mnie głowa. Stary ze mnie dziad, nie łowca przygód, nie mówiąc o nocnych rozmowach z muzykami do wczesnych godzin rannych.

Na koniec
Jest to świat fascynujący z wartością pracy i dyscypliny w tle, które dobrze przeżera się z jazgotliwymi koncepcjami.
Moim marzeniem jest, żeby zamiast kiełbasy, to muzycy jazzowi (przepraszam za to uproszczenie), stali się naszym towarem eksportowym, który po wielkich obchodach 2010 roku, powinien wyprzedzić nawet Chopina, żeby już nigdy nie musiał grać w piłkę. 
  
Monika Waraxa, 12/12/12 




Komentarze

Popularne posty