Koji Kamoji – zaklinacz piątego żywiołu
Rupert Sheldrake, angielski biolog
stworzył pojęcie „pola morfogenetycznego” – inteligentnej
pustki, która nas otacza. Jest zewnętrznym dyskiem
pamięci Natury, na którym zapisane są formy i kształty organizmów
żywych. Choć jest pustką, umożliwia przepływ informacji.
Przeciętny człowiek zwykle ignoruje pustkę, bo trudno przejmować się czymś, czego nie widać. Koji Kamoji studiuje ją od lat, poświęcając właściwie każdą pracę jej różnym odmianom.
Koji Kamoji, KOISHITACHI, widok wystawy, fot. Fundacja
Galerii Foksal, 2020
|
Pustka w Japonii przemawia językiem żywiołów. Tu czuć, że natura ma wielkie znaczenie przez swoją wszechobecność i nieobliczalność. Szintoizm składa jej hołd, nadając rangę boga: drzewu, strumieniowi czy górze. Kamień ma w tej opowieści swój szczególny głos.
W Fundacji Galerii Foksal trwa właśnie
wystawa Kamyczki / Koishitachi – Koji Kamoji, artysty japońskiego
pochodzenia, który od sześćdziesięciu lat żyje i pracuje w
Polsce.
Po studiach na tokijskiej Akademii Sztuk Pięknych Musashino przyjechał do Polski i został, bo jak głosi miejska legenda, zakochał się w pięknej Polce. Skąd decyzja o przyjeździe? Rodzina artysty miała związki z Polską – brat jego matki, Riotsu Umeda i stryj Kudo tłumaczyli polską literaturę.
Po studiach na tokijskiej Akademii Sztuk Pięknych Musashino przyjechał do Polski i został, bo jak głosi miejska legenda, zakochał się w pięknej Polce. Skąd decyzja o przyjeździe? Rodzina artysty miała związki z Polską – brat jego matki, Riotsu Umeda i stryj Kudo tłumaczyli polską literaturę.
Pustka czyli brak
Na dyplom w warszawskiej ASP, w 1966 roku wykonał serię „dziurawych obrazów”. Jak sam przyznaje, wtedy otwory wycinało mu się łatwiej. Patrząc na te w najnowszych pracach, pokazywanych w Fundacji Galerii Foksal, widać, że materia stawia mu większy opór.
Puste pole, które Koji Kamoji wywołał obrazami dyplomowymi, stopniowo powiększało się, pochłaniając obraz, zrobiło miejsce na instalacje i działania w przestrzeni.
Brak jako śmierć
Na dyplom w warszawskiej ASP, w 1966 roku wykonał serię „dziurawych obrazów”. Jak sam przyznaje, wtedy otwory wycinało mu się łatwiej. Patrząc na te w najnowszych pracach, pokazywanych w Fundacji Galerii Foksal, widać, że materia stawia mu większy opór.
Puste pole, które Koji Kamoji wywołał obrazami dyplomowymi, stopniowo powiększało się, pochłaniając obraz, zrobiło miejsce na instalacje i działania w przestrzeni.
Brak jako śmierć
Praca z
czerwonymi pineskami, opowiada historię syna, który zamordował
matkę w jednym z tokijskich szpitali, przypomina film „Miłość”
Hanekego, przywołując temat poświęcenia z miłości.
O stracie mówi też czerwona linia,
która zaczyna się przed drzwiami wejściowymi galerii, pojawia się
i znika w przestrzeni wystawy. To powtórzenie działania z pracy
„Teren” z 1982 roku, którym artysta przywołał stratę po
tragicznej śmierci przyjaciela Saskiego.
Czerwień w tradycji japońskiej łączy się z życiem po śmierci. Na dawnych cmentarzach groby notabli dekorowano rysunkami, wykonanymi czerwoną glinką, dla ochrony zmarłego przed złymi duchami.
Czerwień w tradycji japońskiej łączy się z życiem po śmierci. Na dawnych cmentarzach groby notabli dekorowano rysunkami, wykonanymi czerwoną glinką, dla ochrony zmarłego przed złymi duchami.
Siła minimalizmu prac Kojiego
Kamojiego jest głęboka i wykracza poza formę. Mocno porusza, bo zawiera
zatrzymanie i przeżycie różnych rodzajów pustki. I tak jak w
przypadku „czerwonych prac” reprezentuje śmierć – królową pustki.
Kaligrafia – negatyw formy
Koji Kamoji uczył się jej w szkole. To jest część programu edukacji i ważny element nauki oraz poznawania języka jako znaku. Jego kaligraficzny kształt dopełnia pustka, czyli przestrzeń negatywowa – biel papieru wokół tuszu.
W Fundacji Galerii Foksal Koji Kamoji
pokazuje „ Koishitachi” – tytułową serię prac, które prezentowane są na podłodze, czyli tam,
gdzie zostały zrobione. Dla artysty układanie kamyków na kawałkach
sklejki, było jak kaligrafowanie.
Kamienie są częścią przyrody, a
jednocześnie osadami naszej pamięci, świadkami wydarzeń -
skamienieliną uczuć. (Koji Kamoji)
W tych pracach ilość białych kamyczków nie ma
znaczenie. Ich układ powstawał spontanicznie, jednak w wielkim
skupieniu. Kamyczki w pracach Kojiego Kamojiego są białe, jak te w
ogrodach zen. Tam symbolizują one wodę. Patrzenie
na „kamienne fale”, siedząc na drewnianych schodach świątyni
zen, jest dziwacznym przeżyciem. W pierwszym odruchu nie ma to większego sensu,
ale kiedy posiedzi się tam dłużej albo wróci się nad
„skalne morze” następnego dnia, kamienie zaczynają snuć swoją
opowieść, którą nie raz słyszał Koji Kamoji.
Pustka wypalona ogniem to transformacja
„Pożar katedry”, praca prezentowana w ramach wystawy, odwołuje się do pożaru katedry Notre Dame w Paryżu, 15 kwietniu 2019 roku. Świat ezoteryczny komentował to zdarzenie jako symboliczny początek nowej ery i moment wydobycia z cienia patriarchatu energii żeńskiej. Trudno powiedzieć, czy Koji Kamoji myślał o tym, układając kamyczki, reprezentujące nawy katedry. W każdym razie nic o tym nie wspominał.
Pustka wypalona ogniem to transformacja
„Pożar katedry”, praca prezentowana w ramach wystawy, odwołuje się do pożaru katedry Notre Dame w Paryżu, 15 kwietniu 2019 roku. Świat ezoteryczny komentował to zdarzenie jako symboliczny początek nowej ery i moment wydobycia z cienia patriarchatu energii żeńskiej. Trudno powiedzieć, czy Koji Kamoji myślał o tym, układając kamyczki, reprezentujące nawy katedry. W każdym razie nic o tym nie wspominał.
Nanzenji, fot. MW, 2017 |
Koji Kamoji „Kamyczki / Koishitachi”,
Fundacja
Galerii Foksal.
Wystawa potrwa do 14 marca.
Więcej informacji: https://fgf.com.pl/, https://www.facebook.com/FundacjaGaleriiFoksal/
Wystawa potrwa do 14 marca.
Więcej informacji: https://fgf.com.pl/, https://www.facebook.com/FundacjaGaleriiFoksal/
Monika Waraxa, 3.3.2020
Komentarze
Prześlij komentarz