Damien Hirst: smutna historia
Kasia Sobucka, Labeling Damien Hirst, Berlin |
Wystawa
podsumowująca szmat kariery Damiena Hirsta w Tate Modern, skończyła
się 9 września, więc
Munch osamotniony. Chciałam ich skonfrontować ze sobą, a tymczasem
wszystkie rekiny opuściły pokład.
Właściwie
to ta wystawa była dla mnie pierwszą okazją do konfrontacji z
twórczością.
Zanim jednak to nastąpiło, wymyśliliśmy działanie odnoszące się do twórczości Damiena.
Wlepki
z jego imieniem i nazwiskiem były wlepiane na co i gdzie się tylko
chce.
Niektórzy
z zaproszonych mówili, że to pomysł diaboliczny, inni śmiali się
pod nosem. Pozostali udziału nie wzięli, ponieważ, to według nich
to dodatkowa reklama dla artysty, który reklamy już nie potrzebuje.
Naszym głównym założeniem było zmierzenie się ze zjawiskiem
sławy i komercją w czystej postaci. Choć pierwsze co ciśnie się
na usta, to psikus, jednak obycie w świecie sztuki, skłania do
przyjrzeniu się problemowi głębiej. Gdzie mieści się człowiek,
który to wszystko wymyślił i sprzedał?
Efekt
naszego działania to całkiem pokaźna dokumentacja wlepiania
Damiena w Berlinie, Londynie i Warszawie. Wyszedł z tego dość
gorzki komentarz nasycony złośliwością– sama śmiałam się
z Damiena i faceta z marchewkowymi zębami. Może cały świat
zazdrości Damienowi sławy? I nawet w Obiegu nie chcieli
tekstu o Damienie, bo podobno jest już wszędzie. Postanowiłam
to sprawdzić.
Środowisko
nie wyraża się o nim najlepiej bo odkupuje swoje prace, nakręcając
ich cenę. Jest już tak cyniczny, że nie można wytrzymać. Wielu
moich znajomych zastanawia się jak tak można?
Wystawa
duża przekrojowa, cyrkowa z roto obrazami à
la Richter.
Gości
witała fotografia młodego Damiena z głową trupa. Głowa
mężczyzny, ewidentnie martwa, a Damien uśmiechnięty od ucha do
ucha. Widać, że coś bada tą głową, może swoją wytrzymałość?
Bo żeby być rekinem sztuki trzeba ją ćwiczyć i ćwiczyć.
Potem
widziałam nadzienie z człowieka pomiędzy połówkami cielaka
zanurzonego w dwóch osobnych prostopadłościanach. Roland Topor 3D. (Damien na
zdjęciu z głową nawet do Topora podobny). No
a człowiek–nadzienie ma za swoje, tego się nie da powstrzymać. To jest interakcja z dziełem sztuki.
Motyle
Damiena Hirsta nie są zwiewne tylko robaczywe. Ja również widzę motyle gorzej. Jednego roku (plaga
egipska), altanka na działce moich dziadków była pokryta motylimi
larwami. Nic przyjemnego. Bardzo obrzydliwe. Wchodząc do sali z
motylami i jeszcze szybciej wychodząc, wspomnienia wróciły.
Obserwowanie przemiany brzydkiego w ładne. Tak jak nieżywa głowa
zamienia się w skrzące złotem gabloty (Judgement,
Day 2010). Samo
życie.
Obok
rekina (The
Physical Impossibility of Death)
nie można przejść obojętnie. Grube szyby akwarium-prosektorium,
wcale mnie nie uspokoiły, a myśl o tym, że szark z hukiem pokonuje
szybę i wypływa na szerokie sale Tate Modern, była silna jeśli
nie wszechobecna. Obok strachu towarzyszył mi zachwyt skalą i
niesamowitością tego stworzenia z ostrymi zębami. Fascynacja
niebezpieczeństwem i naturą. Motywy
wanitatywne. Barokowy portret trumienny w Polsce i diamentowa czaszka
Damiena Hirsta. Zdecydowanie w tym temacie jesteśmy bardziej mroczni
i poważni niż Damien Hirst. Ale może to właśnie my musimy jeszcze
odrobić tą lekcję?
Do
czaszki się nie niestety dopchałam. Za dużo Japończyków, którzy
nie są już tak przyjaźni jak w latach dziewięćdziesiątych przed
Mona Lisą (La Gioconda, Leonardo da Vinci, Musèe du Louvre).
Więc
czaszka diamentowa, jej prawdziwe zęby i dywan diamentów wszędzie,
pozostanie tylko w zasięgu mojej wyobraźni z szeptem milionów w
tle, jak w filmie o van Goghu (Vincent and Theo, 1990), z tą różnicą, że Damien Hirst
wciąż żyje. Ale co to za życie?
Całkiem
przewrotne wrażenie zrobiły gabloty z tabletkami (Lullaby,
the Seazon 2002).
Ich
skala w kontekście uporządkowanej ilości, świetnie oddaje neurozę
i dwuznaczność uzależnienia od leków. Robimy to po to, żeby
uporządkować swój świat i organy wewnętrzne, a ulegamy złej
ułudzie. Niewinna, lekomańska dekoracja z magicznymi paciorkami
była bardzo inspirująca. Natomiast apteka w skali 1:1, w Tate
Modern, z prawdziwymi fiolkami wyszła średnio. Pastylki powtórzone dalej w wersji
glamour (Judgement,
Day 2010),
uplasowały się tym samym pośrodku suwaka algorytmicznego. Nie były
tak wieloznaczne jak kolorowe pierwowzory, ale nie były też nudne
jak fiolki. Cieszyły oko swoim luksusem. Sex
and the city. Sława
jest w kolorze złotym i pachnącym. Kusi. Czy Damien Hirst jest
Midasem, który zamienił głowę trupa w złoty but?
Jeśli
człowiek czegoś chce, to to osiągnie. Na szczęście nie wszystkie
marzenia się spełniają. Rozmawiając z Dawn Mellor o pracy i
sławie, mówiłam, że artyści chcą osiągnąć sukces z myślą o
szczęściu. To bardzo naiwne myślenie–powiedziała Dawn
zaciągając się papierosem.
Roland
Topor w opowiadaniu o statku, zwraca uwagę na to, że każda guma ma
dwa końce. Naciągnie rzeczywistości, tak jak gumy niesie ze sobą
smutne aspekty. Nikt nie myśli o tym, że sukcesem się
unieszczęśliwi a może powinien?
Patrząc
na prace Damiena Hirsta widać jego obsesje (dobrze jeśli artysta
jest typem obsesive-compulsive ), dążenie do sławy, zmaganie,
wysiłek, chęć szokowania, cynizm, szmal, chichot i przyjaźń z
martwymi ciałami (to trzeba lubić), ale widać też samotność i
pytanie o sens. Wszystkie te składniki razem wzięte, mają głębsze znaczenie niż pierwotnie
zakładałam.
Prace
Damiena Hirsta w Tate Modern były jak sekwencja obrazów, jaki
zwykle widzi się tuż przed śmiercią. Intensywny przekaz i jeszcze
więcej wysiłku, żeby o tym mówić. Ale nic się już z tym nie da
zrobić. Tylko zamknąć oczy i popłynąć dalej. Nie wiem czy
chciałabym być na jego miejscu, choć jeszcze dwa tygodnie temu mu
zazdrościłam.
Opętanie sławą w zestawie z samotnością, są jak
sprana ściera. Wielu artystów na to umarło, więc skąd biorą się
kolejni?
Monika Waraxa, 9/10/2012, Londyn
Damien Hirst4/04 – 9/09/2012
Tate Modern, Londyn
Tate Modern, Londyn
NIE PODOBA MI SIE, BEZNADZIEJNE
OdpowiedzUsuń