El Greco w Siedlcach


Moja pierwsza kaseta magnetofonowa to kupiona w księgarni w Ostródzie,
The Best Of Whitney Huston. Spisywałam słowa I Wanna Dance with Somebody tak jak słyszałam i śpiewałam razem Kasprzakiem. W kółko to odtwarzałam. How Will I know też. Nie rozumiałam w ząb o czym śpiewam, ale mocno to przeżywałam. Nie wiem dlaczego wybrałam tę kasetę. Może ze względu na wygląd Whitney, a może puszczali ją w Trójce?
Potem zachwycałam się nią w The Bodyguard. I Will Always Love You było tłem dla moich pierwszych platonicznych miłości. Następnie moja fascynacja jej anielskim głosem jakoś osłabła. Po prostu dałam jej karę za zażywanie kokainy i nie słuchałam jej piosenek. W 2007 roku wydała płytę i zachrypniętym głosem opowiadała Ophra Winfrey o swoich doświadczeniach. W zamian usłyszała, że jej głos to skarb narodowy. Musi o niego dbać dla dobra wszystkich.

Whitney Huston, źr. intenret
El Greco malował różnych świętych w ekstazie. W oczy rzucają się  ich falujące ciała
o wydłużonych proporcjach. A ich dłonie i stopy wsadzone jakby na chybił trafił w fałdy strojów. El Greco w Siedlcach, to brzmi równie surrealistycznie, co Rembrandt w Olsztynku albo Hockney w Łomży. Zderzenie rzeczywistości, które normalnie się nie spotykają. Prado. Tam się jedzie i stoi w kolejce, żeby go zobaczyć albo do Toledo, a nie do Siedlec. 

Muzeum Diecezjalne ma tylko jeden obraz El Greca – za to bardzo dobry – przedstawiający ekstazę św. Franciszka. Historia odnalezienia obrazu jest fascynująca. Izabela Galińska
i Hanna Sygietyńska trafiły na obraz w latach sześćdziesiątych na plebanii w Kosowie Lackim.
Specjaliści im nie dowierzali, pukali się w głowę, a jednak po kilku latach komisja z udziałem m.in. profesora Białostockiego orzekła: tak, to El Greco. No to mamy skarb! Każdy historyk sztuki marzy o takim odkryciu. Elgreczynkom się to udało, choć sporo czasu zajęło im przekonywanie specjalistów, że obraz wart jest zachodu i konserwacji.

Jedziemy na El Greca
Sobota, dzień przed uzyskaniem niepodległości. Pociąg do Lublina. W przedziale dwie dziewczyny, też jadą na wystawę. Dosiada się do nas facet z dwiema córkami. Przemądrzały historyk sztuki, specjalizuje się w baroku i co prawda zjeździł muzea Europy w szerz
i wzdłuż, a teraz chce go pokazać córkom.
Wysiadamy z pociągu. Z podróżnych formuje się nieformalna wycieczka do muzeum. Jest ono małe, a zwiedzających dużo. Wystawa musiała kosztować sporo zachodu i nie tylko. Na schodach ustawia się kolejka. Zestresowany ochroniarz informuje czekających, że jak wyjdzie ta grupa, to wejdzie następnych dwadzieścia osób. Czekamy, gawędzimy. Ludzi przybywa. Ustawiają się tak, że nie można przejść. To kurtki trzeba zdejmować? Tak plecaki też się zostawia. To wyjmij Władziu okulary z plecaka – zwróciła się do męża pewna miłośniczka sztuki. Władzio wyjął. Wchodzimy. Odwieszamy kurtki i plecaki na przepełniony wieszak. Ksiądz zaraz państwa wpuści, dodaje ochroniarz. Na razie ustala coś z grupą starszych blondynek. Przed wejściem, w wąskim korytarzu muzeum, przypominające wyglądem małą miejską bibliotekę, urządzony jest sklepik, w którym można kupić album, reprodukcję lokalnego obrazu. Ksiądz wstukuje tajemny kod. Wchodzimy. Dwie małe sale z siedmioma obrazami. Historyk sztuki z pociągu na widok jednego
z obrazów tłumaczy córkom: No to jest pacykarstwo. W myślach dopowiadam: chciałabym zobaczyć jak Pan by taki sam napacykował.
Nie wolno robić zdjęć z fleszem. Dmuchawa wwiewa do pomieszczenia chłodne powietrze. Oglądam niespiesznie mimo tłoku zwiedzających.


Ekstaza Św. Franciszka, El Greco, Muzeum Diecezjalne, Siedlce, 1578
Chusta św. Weroniki wciąga błękitami, zwłaszcza swoim wzorkiem. Patrzę na pociągnięcia pędzla  i przenosi mnie do pracowni El Greca. Miał tam mało światła. Ale był mocno skoncentrowany na malowaniu. Tak, że zapomniał się napić, zjeść, nie mówiąc o sikaniu.
Z pracowni wyrywa mnie do obrazu wrażenie, że głowa Chrystusa jest trochę za ciężka,
a jego długie uszy zamieniają go w Elfa.

Św. Weronika, El Greco, Muzeum Santa Cruz, 1580 
Patrzę na Św. Franciszka kontemplującego śmierć z czaszką. Chałat ugier, złoto. Malatura wygląda jak futerko misia. Za chwilę zajdzie słońce, ale malarz chce skończyć tę część obrazu jeszcze dzisiaj. Więc się spieszy. Dokańcza chwilę po zmroku, przy blasku kilku świec rozstawionych wokół sztalugi.

Uświadamiam sobie, że El Greco miał taką wyobraźnię, że mógł z łatwością przenosić się na wzgórze, na którym św. Franciszek rozmawiał z Bogiem.
Kubiak, w jednym z rozdziałów Brewiarza, kwituje gorączkowe poszukiwania przygód
i doświadczeń dr Fausta stoickim 'dobrze, ale po co'? Jako dobry przykład podając postawę św. Franciszka, ćwiczącego się w obojętności na uciechy świata materialnego. 

Whitney Huston niezbyt tu pasuje, bo przecież nie napiszę, że miała anielski głos, a po śmierci dołączyła do chóru pana, gdzie św. Franciszek siedząc na chmurce, rozkoszuje się jej śpiewem.
A może ona nie pasowała do nas, podobnie jak El Greco do Siedlec. Czasem jest tak, że życie robi takie zestawienia, żebyśmy się zdziwili, a potem zastanowili.

Ars Sacra El Greca
4.10–30.11.2018
Muzeum Diecezjalne w Siedlcach
Monika Waraxa, 27.11.2018

Komentarze

Popularne posty