Kogo Pani wybiera Montegna czy Matiss?
Andrea Mantegna, Helena |
Bezpośrednia
analiza Heleny.
Na
ulotce reklamującej wystawę Mantegna to Matisse skrzy się
piękna Helena Fourment autorstwa Petera Paula Rubensa. Lecz cóż
ona ma na głowie? Kielich mszalny czy orbitę Marsa połączoną z
podstawką pod fikusa? Czy
w obliczu swobody rysunkowej Rubensa ta złośliwość jest
potrzebna? Chyba nie.
Prawa
dłoń szeleszcząc przesuwa się po bufce rękawa sukni. Oczy
błękitnieją szkliście, pogrążone w melancholii. Jest piękna i
młoda. Świeża żona zawładnęła wyobraźnią Rubensa w tonie
romantyczno– pożądliwym.
Natomiast Profil
Herkulesa
mówi o tym, że Rubens swobodnie oddychał w czasie rysowania, co
pomaga oraz o tym, że ucho znalazło się za bliski kości
policzkowej.
Michał
Anioł
Perfekcja,
koncentracja, egocentryzm i chyba jednak brak poczucia humoru, co by
potwierdzało pogłoski o tym, że nie prał spodni, a czoło jego
bywało raczej chmurne i ponurne*.
Jeśli
wszystkie postaci z rysunku Dream
nawiedzały go we śnie, to musiało tam być tłoczno, poważnie,
ale przede wszystkim mrocznie. Powaga
może być nudna, ale daje pełne zaangażowanie, które pomaga
tworzyć dzieła wszech czasów. W moim odczuciu nie ma nic
doskonalszego niż posąg Davida (Galeria
dell` Accademia, Florencja).
Tyle, że tak do końca nie wiem czy rzeczywiście jest boski, czy
dlatego, że ktoś mi tak powiedział? Trudno to stwierdzić, nawet
przy ogromnej jak sam posag sublimacji świeżego wglądu na sprawę.
Brew zmarszczona i powaga przypomina mi polskiego aktora
średniego pokolenia – Michała Żebrowskiego, głównie z powodu
zbieżności imion i braku poczucia humoru na swój temat przy jednoczesnym przeczuciu
geniuszu.
Rembrandt
Frywolność
i uzależnienie od luksusu. O tym pierwszym świadczy linia, o tym
drugim biografia, która również zawiera się w linii. Ja bym
powiedziała, że Rembrandt był skupionym obserwatorem
rzeczywistości, ale zdecydowanie górował nad Michałem Aniołem poczuciem humoru. Co wraz z wąsem dodawało mu
uroku. Jego linie wynikając z obserwacji, powtarzają złożoność
układów atomowych w naturze. Można to oczywiście robić z
pamięci, ale wtedy zamieniasz się w Picassa, którego grafiki rzeczywiście powalają. Zestawione jednak z grafikami Rembrandta
(Picasso Prints: The Vollard Suite,
British Museum), wypadają smutno i dosyć mechanicznie, a Rembrandt
w kontekście mieszczańskiego Picassa, okazuje się prawdziwym
mistrzem.
Obserwacja
jest odruchem, co prawda nie każdy ją ma, ale powinno się ją
podsycać.
Na
początku wystawy umieścili mały szkic Leonarda da Vinci. Każde
dziecko wie, kto to był i co narysował, ale Dan Brown
wie jeszcze więcej. W każdym razie Leonardo miesza się dobrze w
pop kulturalnym koktajlu wiedzy obiegowej o mistrzach, plus
pielgrzymki do spadającej Ostatniej
wieczerzy,
która kiedy już spadnie ostatecznie, co jest nieuniknione, będzie
do oglądania tylko na sitodrukach Andy Warhola (Andy Warhol Museum,
Miedzilaborce).
W
filmie z serii Były
sobie odkrycia
– da Vinci przedstawiony jest jako młodzieniec opętany
rysowaniem. W filmie i w życiu rysował wszystko, co się rusza.
Rysunki prowadziły go głębiej, jak lateralna sieć skojarzeń. Widać
ją na szkicach, w których zestawia głowy, nogi, maszyny latające, przekrój kobiety w ciąży oraz studium charakterów. Coś w tym
jest, w każdym razie ja to tak widzę. Obserwacja Rubensa plus
badawczość i zupełnie inne wnioski, skoncentrowane bardziej na
organicznej niż hedonistycznej stronie życia. Mamy tu do czynienia
z mnisim skupieniem i oddaniem pracy na granicy z opętaniem.
Wszystko po to, żeby ulepszyć świat.
Są
artyści, którzy zaskakują na plus swoimi rysunkami, są tacy
którzy zaskakują na minus i jest Peter Breughel, którego rysunki
wyglądają jak obrazy tyle, że bez koloru. Ta sama detaliczność i
skrupulatność w budowaniu kompozycji. Może to świadczyć o
rzeczowości autora i o tym, że raczej działał zgodnie z planem,
niż poddawał się twórczym impulsom. Może to i dobrze, zwłaszcza
przy takich ilościach chatek, ludzików, koników i snopków siana.
Breughel nie ujął mnie swoim rysunkiem, tak jak nie ujmuje mnie
jego malarstwo. Choć zauważam je na poziomie, gdzie spotykają się
profesjonaliści, z poziomu czystego widzimisię już nie.
Satyr
polewający wino
Antoine Watteau był punktem zwrotnym bo Rococo nie kojarzy się
ludziom z wnikliwą obserwacją, raczej z afirmacją sielanki. A tu
można się zdziwić.
Z
bardziej współczesnych akcentów heroina Georga Seurata bez rąk i
stóp, które powinny rozpłynąć się w czarnej poświacie, a na
ich brak spada reflektor uwagi. Co potwierdza zasadę, że jeśli
chcesz coś zatuszować to albo to odkryj, albo naucz się rysować
dłonie i stopy.
Na
koniec powiesili rysunek Matissa, który w przeciwieństwie do
Picassa poświęcał więcej czasu na obserwację, czego Picasso nie
mógł mu wybaczyć, dlatego na złość rysował z pamięci. Prace Matissa kryją tyle niuansów i czułości dla przedstawianych
obiektów (nie koniecznie tylko kobiet), że ten słaby przykład
dziwi. Można powiedzieć, że to najgorszy rysunek Matissa jak
kiedykolwiek został wykonany również przez Matissa.
Najbardziej
oddanych sztuce tworzenia pożarły demony lub Masoni i takie
poświęcenie warto obejrzeć, żeby nadawać sens jeśli to może
mieć sens.
Niestety
wystawa skończyła się 9 września, ale to nic straconego. Będą
następne.
* tak miało być
Monika Waraxa, 11/09/2012
Mantegna to Matisse: Master Drawings
Courtauld Gallery, London
Komentarze
Prześlij komentarz